Peszko może zmienić klub
W ostatnich dniach sporo mówiło się o Sławomirze Peszko w kontekście jego rezygnacji z gry w kadrze. Był to bardzo zabawny akt zwrócenia na siebie uwagi, gdyż nawet szympans z krakowskiego zoo wie, że 33-latek szans na grę w naszej reprezentacji nie miał żadnych i ta deklaracja była zupełnie bezcelowa. Jednak zostawmy już złośliwości na bok i przejdźmy do konkretów. Jak pamiętacie, Piotr Stokowiec w październiku zesłał Peszkę do drużyny rezerw. Skrzydłowy tkwi tam do dziś, więc nic dziwnego, że nie podoba mu się taki stan rzeczy i najchętniej poszukałby nowego pracodawcy. Pojawiła się pogłoska o przejściu 33-latka do innego klubu z Ekstraklasy.
Zainteresowana usługami byłego reprezentanta Polski miałaby być... Wisła Kraków. Jest to szokujące z co najmniej z dwóch powodów; po pierwsze, Peszko raczej nie przejdzie na tryb Kuby Błaszczykowskiego i za darmo grać nie będzie. Wręcz zaryzykowałbym tezę, że jego pensja byłaby prawdopodobnie najwyższa w drużynie. Po drugie - w sytuacji, w której znajduje się Wisła, sprowadzanie 33-latka, który ma ewidentne problemy z panowaniem nad emocjami na boisku, jest czymś kompletnie bezcelowym. A nuż znowu jakiś zawodnik napisze coś głupiego na Instagramie, Sławkowi zagrzeją się zwoje, kopnie kogoś bez piłki i trach - kolejna dyskwalifikacja, tym razem pewnie na pół roku. Zgadzam się z tym, że sportowo obroniłby się w obecnej Wiśle, jednak czy nie lepiej postawić na młodego zawodnika z CLJ albo zdolnego chłopaka wyciągniętego z niższych lig? Spadek podopiecznym Macieja Stolarczyka raczej nie grozi, więc przez te pół roku lepiej byłoby zainwestować w młodych piłkarzy, żeby potem móc na nich zarobić i spłacić chociaż część długu.
Natomiast z perspektywy zawodnika taki ruch byłby czymś jak najbardziej logicznym. Pomimo tego, że Peszko od lipca nie grał na poważnie w piłkę, to zostałby w Ekstraklasie, miałby pewne miejsce w składzie nie najgorszej drużyny i do tego mieszkałby w ładnym mieście. Po prostu żyć, nie umierać. Jest tylko jeden szkopuł, o którym już wspomniałem wyżej - finanse. Peszko ma z Lechią kontrakt do czerwca 2020 i nie ma się co oszukiwać - musiałby mocno zjechać ze swoich wymagań finansowych, żeby trafić pod Wawel. Czy jest w stanie odmówić sobie tych pieniędzy, byleby grać regularnie? Mam wątpliwości i od razu zaznaczam - wcale się mu nie dziwię, bo będąc w jego sytuacji prawdopodobnie wypełniłbym swój kontrakt z gdańskim klubem do końca. Zatem wszystko wskazuje na to, że piłeczka jest po stronie skrzydłowego.