Zapowiedź 22. kolejki Ekstraklasy
Ekstraklasa jest jak singiel – radzi sobie jako tako i pokazuje swoją niezależność. Skąd to porównanie? Jest ono nieprzypadkowe. Dzisiaj świętujemy Dzień Singla. Co przygotowała dla nas nasza liga na najbliższe dni? Dowiedzmy się!
Pogoń Szczecin – Górnik Zabrze
Oba zespoły charakteryzują się bardzo podobnymi seriami – zdobywają punkty w co drugim spotkaniu. Biorąc pod uwagę, że Pogoń w poprzedni weekend odniosła porażkę, a zabrzanie pokonali w ostatni poniedziałek Wisłę Kraków, to prawem serii z kompletu punktów powinni cieszyć się gospodarze dzisiejszego meczu. Wystarczy też rzucić okiem na tabelę za mecze u siebie i zobaczymy, że tylko jeden zespół ma lepszy bilans od Pogoni – Lechia Gdańsk. A to, że nasza liga ma gdzieś takie serie? To tylko dodaje kolorytu Ekstraklasie.
Spotkanie w zachodniopomorskim można również zareklamować jako pojedynek pomocników, którzy pokazali się ostatnio z dobrej strony – Kamil Drygas kontra Mateusz Matras. Środkowego pomocnika Górnika czeka powrót do Szczecina – występował w Pogoni przez trzy lata. Należy również zaprezentować stanowisko Pawła Bochniewicza po „przedstawieniu”, jakie dał pod koniec meczu Górnik Zabrze – Wisła Kraków. Chwali się to, że posypał głowę popiołem.
Piast Gliwice – Lech Poznań
Piątek może być bardzo dobrym dniem dla gospodarzy. Gliwiczanie mają serię ośmiu meczów bez porażki. Kibice przy ulicy Okrzei tylko raz wychodzili ze stadionu w ponurych humorach – po porażce na własnym stadionie z Legią Warszawa. Było to latem zeszłego roku, więc bardzo dawno temu.
Lech zamiast rozwiązywać problemy, ma na głowie coraz więcej kłopotów. Podopieczni Adama Nawałki zaliczyli falstart na początku rozgrywek. Zamiast „Kolejorza” obserwowaliśmy marne poczynania poznańskiej ciuchci. Sytuację może polepszyć wracający do składu Wołodymyr Kostewycz, który być może częściowo zdoła naprawić błędy w defensywie. Ukraiński obrońca i tak nie jest lekarstwem na największe zmartwienie Lecha – regularne punktowanie tylko w starciach z zespołami z dolnych rejonów tabeli. W starciach z czołówką, Lech prezentuje się po prostu przeciętnie.
Fornalik czy Nawałka – który z byłych selekcjonerów będzie zadowolony z postawy swoich podopiecznych?
Jagiellonia Białystok – Wisła Płock
Wicemistrz Polski rozpoczął wiosnę gładkim zwycięstwem nad Miedzią Legnica. Wygrana z beniaminkiem została okupiona dużym pechem Mile Savkovicia – Serb doznał kontuzji, która eliminuje go z gry do końca sezonu. W sobotę Jagę czeka trudniejszy mecz i to pomimo rozgrywania go na własnym stadionie. Białostoczanie mają na swoim koncie aż cztery porażki, z czego dwa razy w wymiarze 0:4 z dwoma przedstawicielami Dolnego Śląska – Śląskiem Wrocław i Zagłębiem Lubin.
Płocczanie okazali się gorsi od Legii w derbach Mazowsza, ale nadal korzystają z otwartego okienka transferowego. We wtorek z Wisłą kontrakt podpisał Alen Stevanović. Serb ma na swoim koncie ponad 100 meczów na boiskach Serie A i Serie B. 28-latek może poszczycić się tym, że miał kilkuminutowy epizod w barwach Interu. Najwięcej spotkań na włoskich boiskach rozegrał jako zawodnik Torino.
Zagłębie Sosnowiec – Arka Gdynia
Sosnowiczanie przy ewentualnej porażce z Arką będą mieli serię dziesięciu meczów bez zwycięstwa! To daje 1/3 sezonu zasadniczego bez kompletu punktów, więc nie bez powodu Zagłębie przez wielu ekspertów jest traktowane jako pierwszy spadkowicz, a mamy przecież dopiero połowę lutego. Strata do bezpiecznego miejsca wynosi teraz aż osiem punktów. Zimowa ofensywa transferowa Zagłębia nie przyniosła oczekiwanych efektów. Giorgi Gabedawa, niedawny król strzelców ligi gruzińskiej, zgodnie z prawem naszej ligi zapomniał o swoim podstawowym zadaniu i wykazał się tylko tym, że w ciągu minuty obejrzał dwie żółte kartki, osłabiając swój zespół. Najlepiej wyglądali Szymon Pawłowski oraz Mateusz Możdżeń, którzy na tle kolegów z drużyny przypominali samych siebie z najlepszych występów w Lechu Poznań. Skoro partnerzy z zespołu prezentowali się przeciętnie, to jednak nie wyciągajcie zbyt pochopnych wniosków.
Gdynianie mają najlepszą okazję do przełamania złej passy – pięć ostatnich meczów to powiększenie dorobku tylko o dwa punkty, a następne mecze Arki to bardzo trudny terminarz (Piast Gliwice, Lech Poznań oraz Legia Warszawa). A należy pamiętać, że zespół z żółto-niebieskiej części Trójmiasta mierzy bardzo wysoko, bo widzi się w grupie mistrzowskiej na koniec rundy zasadniczej. Czołowa ósemka ucieka coraz wyraźniej, bo już teraz strata wynosi pięć punktów. Jeśli nie wywiozą kompletu punktów z Sosnowca, to Arka równie dobrze może wywiesić białą flagę i honorowo poddać się z walki o grupę mistrzowską.
Korona Kielce – Lechia Gdańsk
W przypadku naszej ligi należy bardzo uważnie śledzić zmiany w tabeli ligowej, bo można przegapić pewne kwiatki. Trzeba więc zaznaczyć, że w Kielcach czeka nas starcie czwartej drużyny z liderem Ekstraklasy! Zespół ze świętokrzyskiego wykorzystał wpadki Pogoni, Piasta oraz Lecha i to właśnie Korona jest obecnie liderem grupy pościgowej. Trenera Gino Lettieriego czeka wyzwanie – skompletowanie jedenastki, w której z różnych powodów może zabraknąć m.in.: Soriano, Gardawskiego czy Petraka. Ich występ stoi pod znakiem zapytania, a pewna jest nieobecność Jakuba Żubrowskiego, którego czeka pauza za nadmiar kartek.
Gdańszczanie pokazali przy okazji ostatniej kolejki wyrachowanie godne zespołu walczącego o tytuł mistrzowski. Lider nie zachwycał podczas inauguracji roku przeciwko Pogoni na własnym stadionie, ale wystarczyły dobrze wykonane stałe fragmenty gry do zgarnięcia trzech punktów. To może być sezon, gdzie Lechia zajmie rekordowe miejsce na koniec sezonu. Warto przypomnieć, że najwyższa lokata w historii biało-zielonych to trzecie miejsce, które zajęli w… 1956 roku! Dobrze byłoby przestać żyć wspomnieniami pojedynków z Juventusem i napisać nowy rozdział w historii Lechii.
Zagłębie Lubin – Miedź Legnica
„Miedziowi” zdobyli komplet punktów po bramce z doliczonego czasu gry, ale mówiąc szczerze – zwycięstwo nad Lechem powinni sobie zapewnić dużo wcześniej. Filip Starzyński ma za sobą słodko-gorzki wieczór w Poznaniu - strzelił wyrównującego gola, ale nie potrafił wykorzystać podyktowanego rzutu karnego. Lubinianie po raz kolejny pokazali, że radzą sobie nad wyraz dobrze podczas wyjazdowych starć z czołowymi zespołami Ekstraklasy. Z meczów w Gdańsku, Warszawie, Białymstoku oraz Poznaniu wywieźli dziesięć punktów. Gorzej jest z meczami u siebie, ale w derbach Zagłębia Miedziowego powinni sobie spokojnie poradzić.
Legniczanie są bardzo solidarni z beniaminkiem z Sosnowca i charakteryzują się równie fatalną defensywą. Władze klubu muszą jak najszybciej rozejrzeć się za wysokiej (jak na nasze standardy, oczywiście) klasy obrońcami, bo aktualni wykonawcy nie gwarantują solidności. Widmo spadku zagląda coraz wyraźniej w oczy Miedzi. Mają tylko punkt przewagi nad strefą spadkową.
Legia Warszawa – Cracovia
Wszyscy znają starą, piłkarską prawdę mówiącą o tym, że mistrzostwa zdobywa się szczelną defensywą. Tą drogą kroczą podopieczni Ricardo Sa Pinto, którzy nie zachwycają atakiem, ale zachowują czyste konto i regularnie punktują. Z ostatnich sześciu spotkań, tylko w wyjazdowym spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec stracili bramki. To i tak niewiele zmieniło, skoro zdołali pokonać beniaminka.
W Warszawie czeka nas mecz zespołów najlepiej punktujących w ostatnim czasie. „Pasy” są w trakcie najlepszej serii w XXI wieku. Wygrana z Piastem była piątym zwycięstwem z rzędu. Podopieczni Michała Probierza cały czas lubią sąsiadować z Wisłą Kraków, bo właśnie wyprzedzają „Białą Gwiazdę” o jeden punkt i włączyli się do walki o górną ósemkę. Jest jedna kwestia, przez którą Michał Probierz łysieje jeszcze szybciej – problemy zdrowotne jego piłkarzy. Michał Budziński oraz Sebastian Strózik w tym tygodniu trenowali indywidualnie i ich wyjazd do Warszawy stoi pod ogromnym znakiem zapytania.
Interesująco zapowiada się również pojedynek na ławce rezerwowych, bo będziemy mieli do czynienia z dwoma furiatami. Ricardo Sa Pinto czy Michał Probierz - który z nich szybciej się zagotuje i zostanie wysłany na trybuny?
Wisła Kraków – Śląsk Wrocław
Na sam początek mały, nic nieznaczący apel do władz ligi – skończcie wrzucać Wisłę w poniedziałkowe terminy. Nie dobijajcie „Białej Gwiazdy”! Już i tak Górnik Zabrze bardzo szybko sprowadził krakowski zespół na ziemię. Inauguracja w wykonaniu drużyny Macieja Stolarczyka wypadła bardzo przeciętnie i to był gigantyczny kubeł zimnej wody na rozgrzane głowy. Czas powinien jednak działać na korzyść Kuby Błaszczykowskiego i spółki.
Za to we Wrocławiu wystrzeliły korki od szampana – w końcu wygrali mecz na własnym stadionie! Ostatni raz cieszyli się ze zwycięstwa u siebie we wrześniu zeszłego roku. Nie oszukujmy się jednak – wygrana nad Zagłębiem Sosnowcem była wręcz obowiązkiem dla Śląska. Pokonanie bezpośredniego rywala w walce o utrzymanie to istotny krok wykonany przez zespół ze stolicy Dolnego Śląska, jeśli chodzi o walkę w dolnych rejonach tabeli. Z tej mąki może być jednak jakiś chleb, bo na lidera drużyny bardzo szybko wyrosnął Krzysztof Mączyński. A dla byłego (obecnego?) reprezentanta naszego kraju poniedziałkowe spotkanie nie będzie zwykłym meczem. Pomocnik wraca na stare śmieci i raczej nie powinien oczekiwać ciepłego powitania.