Zabójcza końcówka Carlitosa - echa meczu Górnik - Legia
Na ból głowy zwolnienie trenera? Na to wygląda. Wystarczyło kilka dni, aby Lech Poznań, Arka Gdynia i Legia Warszawa zaczęły grać tak, jak na ich standardy przystało. No dobra, może nie wszystkie, bo "Kolejorz" po zaledwie jednym dobrym meczu znów wrócił na swoje tory i wczoraj uległ Lechii Gdańsk, które nie jest tak mocna jakby się wydawało. Dzisiejsze spotkanie miało uświadczyć nas w przekonaniu, że takie rzeczy dzieją się tylko w Poznaniu i zwycięstwo Legii w ostatnim hicie kolejki nie było wypadkiem przy pracy i ci wciąż chcą kontynuować zwycięską serię.
Składy:
Górnik: Chudy - Sekulić, Wiśniewski, Bochniewicz, Gryszkiewicz - Gvilia (90' Suarez), Matras, Żurkowski, Wolsztyński (71' Mystakidis), Jimenez (90' Liszka) - Angulo
Legia: Cierzniak - Stolarski, Jędrzejczyk, Remy, Rocha (68' Wieteska) - Antolić (59' Szymański), Martins, Medeiros, Hamalainen (59' Kulenović), Nagy - Carlitos
Dzisiejszy rywal Mistrza Polski nie należał jednak do tych z gatunku "chłopców do bicia". Nie można przecież tak nazwać drużyny, która w swoich szeregach posiada jednego z najlepszych strzelców w lidze w postaci Igora Angulo, a także znakomicie złożoną formację pomocy, w której skład wchodzili Szymon Żurkowski oraz Walerian Gvilia. Najsłabszym punktem drużyny prowadzonej przez Marcina Brosza była natomiast linia obrony, która na pierwszy rzut oka była składana na aferę. To właśnie tym faktem chciał kierować się Aleksandar Vuković, który od pierwszej minuty spotkania posłał do ataku wszystko co miał najlepsze. Względem ostatniego spotkania z Jagiellonią od pierwszych minut wyszli Iuri Medeiros oraz Dominik Nagy. Dziwić mógł natomiast brak Sebastiana Szymańskiego, który decyzją szkoleniowca spotkanie rozpoczął z ławki rezerwowych.
Od samego początku było widać brak młodzieżowego reprezentanta Polski. Legia nie potrafiła utrzymać piłki w środkowej części boiska, przez co mecz był bardzo otwarty, a zarazem chaotyczny. Większość akcji Górnika kończyła się długim podaniem na Igora Angulo, który w większości sytuacji był bez szans w starciach z rosłymi Williamem Remym oraz Arturem Jędrzejczykiem. Legia natomiast swoje ataki opierała na skrzydłach i indywidualnościach Dominika Nagy'ego oraz Iuriego Medeirosa. Nie był to jednak udany wieczór ofensywy Mistrza Polski, gdyż w bramce gospodarzy nadzwyczaj dobrze spisywał się dziś Martin Chudy. Dorównać mniej doświadczonemu koledze nie potrafił jednak Radosław Cierzniak, który jeszcze w pierwszej odsłonie został zmuszony do kapitulacji, a gola otwierającego wynik tego spotkania zdobył niezawodny Igor Angulo.
Bramki dla Górnika nie zapisałbym jednak na konto golkipera przyjezdnych. Od pierwszych minut widoczne było zakłopotanie całej linii obrony Legii i kwestią czasu był gol dla gospodarzy. Zarówno Paweł Stolarski, jak i Luis Rocha dopuszczali do bardzo groźnych dośrodkowań w pole karne, a przy dość biernej postawie dwójki stoperów oraz ponad przeciętnego cwaniactwa Igora Angulo, bramka dla Górnika była do przewidzenia. Swoje szanse miała również Legia. Świetne uderzenia Kaspra Hamalainena oraz Carlitosa bez problemów bronił jednak Chudy, który po pierwszej odsłonie był cichym bohaterem Zabrzan. Jak to w meczu Lotto Ekstraklasy nie mogło obyć się również bez kontrowersji. Największą będzie bezapelacyjnie sytuacja z końcówki pierwszej odsłony, kiedy to Adrian Gryszkiewicz nadepną w polu karnym na nogę Carlitosa, tym samym uniemożliwiając mu dojście do piłki. Gwizdek sędziego jednak milczał, a gra toczyła się dalej.
Druga połowa była bardzo podobna do pierwszej. Po przerwie zdecydowanie odważniej ruszyła Legia, która za wszelką cenę chciała zdobyć chociażby jeden punkt. Po wczorajszym zwycięstwie Lechii Gdańsk nad Lechem przewaga podopiecznych Piotra Stokowca stale rosła, co z tym idzie, każde kolejne potknięcie Legii zmniejszało szanse na mistrzostwo. Patrząc na postawę Mistrza Polski w niektórych fragmentach drugiej odsłony, bliżej było do kolejnych trafień gospodarzy, aniżeli odrabiania strat przez zespół Aleksandara Vukovicia. Znakomite okazje Igora Angulo, Jesusa Jimeneza oraz Szymona Żurkowskiego nie znalazły drogi do bramki, co z biegiem czasu musiało się zemścić.
Takiej sytuacji dostąpiliśmy w 77. minucie spotkania, kiedy to zagrania ręką dopuścił się strzelec bramki dla Górnika, Igor Angulo, co skutkowało rzutem karnym dla Legii. Do piłki podszedł Carlitos, który w takich sytuacjach nie zawodzi i pewnym strzałem w lewy róg bramki umieścił piłkę w siatce. Nie był to jednak strzelania w tym spotkaniu. Na 3 minuty przed końcem meczu po raz kolejny na listę strzelców wpisał się atakujący Legii, który swoim trafieniem zapewnił swojej drużynie zwycięstwo.
Taki właśnie jest futbol. Gdyby wziąć po uwagę wszystkie zepsute przez Igora Angulo okazje, wniosek nasuwa się jeden. Górnik powinien w tym spotkaniu zniszczyć swojego rywala. Do szczęścia zabrakło jednak skuteczności, która tym razem okazała się zabójcza. Legia dzięki temu zwycięstwu wciąż trzyma się 3 punkty za liderującą Lechią, co sprawia, że walka o mistrzostwo może się rozegrać w ostatniej fazie rozgrywek.