Kolejny polski klub chce zatrudnić Henninga Berga
Legia Warszawa i Lech Poznań rywalizują ze sobą na wielu poziomach. Stety lub niestety, ale nawet mimo wielu słabości ostatnimi czasy tę rywalizację wygrywają "Wojskowi", co widać gołym okiem w wielu aspektach, z czego głównym jest tabela. Oba te kluby mają też wspólny element, jakim są problemy trenerskie oraz... ten sam szkoleniowiec, którego mają na oku.
Fala beki, jaka spłynęła na nas parę dni temu, mogła zniszczyć mózg nawet najbardziej zażartemu kibicowi Ekstraklasy. Nie chce mi się dyskutować nad tym, czy trenerów Ricardo Sa Pinto i Adama Nawałkę należało zwalniać, czy nie, ale faktem jest, że można to wszystko było rozegrać inaczej - zrobić to np. przed przerwą reprezentacyjną albo w ogóle dać sobie spokój z zatrudnianiem kogoś takiego jak portugalski parodysta. Ale to jest polska piłka, tego nie da się zrozumieć. Seria cięć gilotyny na razie ustała, Legia i Lech nie mają za bardzo kogo zwalniać i już myślą, kogo by tu zatrudnić (żeby potem zwolnić). Oba kluby patrzą na znanego z pracy w stolicy... Henninga Berga.
Po kolei. W Warszawie trenerem jest póki co Aleksandar Vuković, który już trzeci raz w karierze wchodzi w rolę legijnego strażaka. Teraz jednak jego pozycja jest mocniejsza, niż miało to miejsce w poprzednich (ultrakrótkich) przypadkach, stąd też Serba można nazwać trenerem pełną gębą. Jest możliwa opcja, że "Vuko" zostanie w Legii na dłużej, ale nie oszukujmy się - jak na ten moment większość osób wyobraża sobie na tym stanowisku od lipca kogoś innego. Prościej mają się sprawy w Poznaniu, gdzie właściwie pewne jest, że Dariusz Żuraw pobawi się w motorniczego lokomotywy tylko do końca sezonu. No i trzeba będzie zacząć płacić komuś nowemu.
O Legii i Bergu mówi się już od ładnych paru dni i jest to opcja o tyle prawdopodobna, że ten pan z wcale nie najgorszym skutkiem radził sobie w stolicy, choć oczywiście pod koniec nieco się pogubił. Biorąc jednak pod uwagę tych, którzy przyszli po nim, w większości przypadków 49-latek wygląda przy nich jak Jose Mourinho. Na ten moment pracuje on co prawda w norweskim Stabaek, ale panuje powszechna opinia, że jeśli otrzyma ofertę z Legii, to ponownie zamelduje się na stadionie przy Łazienkowskiej. Hitem jednak jest to, że zdaniem Piotra Koźmińskiego z Super Expressu na Berga zerka też Lech Poznań!
Czy jest to prawdopodobne? A dlaczego miałoby nie być? Nie trzeba być wielkim znawcą futbolu, żeby wiedzieć, że kluby poszukujące szkoleniowców i mające na to jeszcze ładnych parę tygodni czasu, sondują rynek i poszukują najciekawszych opcji. Jako że są to czołowe polskie marki, na brak kandydatów narzekać nie powinni i z tego powodu Berg może być w Wielkopolsce jednym z nich. Mogą mieć ich dwóch, mogą trzech, mogą 35. Mogą? Mogą. Czy to oznacza, że Norweg jest na pierwszym miejscu listy życzeń? Bynajmniej. Czy to znaczy, że temat jest poważny i możemy zastanawiać się, jak zareagują na jego zatrudnienie w Lechu kibice Legii? Nie, nie znaczy.
Zainteresowani być mogą, ale zainteresowanie nie oznacza tak naprawdę niczego. Zresztą nie jest tajemnicą, że jeśli Norweg miałby wybierać nad tymi dwoma klubami, to prawie na bank wybrałby ten, w którym pracował w latach 2013-2015. Dlatego na ten moment Henning Berg nie powinien martwić się tym, że przestanie być godnym podania ręki.