Echa Multiligi - 30. kolejka Ekstraklasy nie zawiodła!!!
Multiliga w 30. kolejce Ekstraklasy to fajna rzecz. Emocje są większe niż kiedykolwiek – tak naprawdę robi się z to 90 minut najlepszych fragmentów meczów, a nie musimy oglądać 720 minut od dechy do dechy. Albo inaczej – mamy możliwość oglądania tego na różne sposoby, wybieramy jedno spotkanie, wybieramy kilka meczów, wybieramy wszystkie. Lubimy te ostatnie kolejki. Wybraliśmy trzy osoby, które przyglądały się każdemu z meczów… oto, co z nich wyciągnęliśmy.
Hasło, które od początku nas pokrzepiało, brzmiało następująco:
NO TO LECIMY!
Cracovia – Lechia Gdańsk 4:2
To nie był wielki mecz Piotra Stokowca i jego drużyny.
Mecz rozegrany na stadionie Cracovii można podsumować jednym, krótkim stwierdzeniem - strzelby obu zespołów nie zawiodły. Goście objęli prowadzenie po bramce Flavio Paixao, ale trzeba też docenić kunszt Filipa Mladenovicia, który w naszej lidze wyrasta na lidera dośrodkowań. Serb świetnie wrzucił piłkę z rzutu rożnego, a Portugalczyk wygrał pojedynek główkowy. Były piłkarz Śląska Wrocław wyrasta na postać nie do zastąpienia. Pod koniec pierwszej połowy stan rywalizacji wyrównał Airam Cabrera, który pewnie wykonał rzut karny podyktowany po zagraniu piłki ręką przez Karola Fily.
W drugiej połowie gospodarze wrzucili wyższy bieg i w dziesięć minut objęli dwubramkowe prowadzenie. Najpierw Hiszpan ponownie odegrał pierwszoplanową rolę i pokazał, że nieprzypadkowo jest najlepszym strzelcem Ekstraklasy w tym roku. Strzelcem trzeciej bramki dla Cracovii był Filip Piszczek, który jednak może mieć coś wspólnego z Łukaszem Piszczkiem - oczywiście coś jeszcze oprócz samego nazwiska.
Wizytówką tego spotkania było trafienie Javiego Hernandeza, który strzelił w samo okienko z rzutu wolnego. Patryk Lipski zmniejszył straty, ale to było tylko na otarcie łez dla lidera Ekstraklasy. Dusan Kuciak nie tracił bramek przez kilka spotkań, ale jak już wpuścił, to momentalnie cztery. Piotr Stokowiec bez wątpienia jest odnowicielem Lechii, ale gród Kraka będzie omijał szerokim łukiem. Za to Michał Probierz może skusić się na kieliszek whisky – tym razem ma powód do świętowania.
Lech Poznań – Jagiellonia 0:2
Jak to jest być drużyną apatyczną jak „Jaga”? Jak to jest być drużyną, która najpierw zostaje zimą ograbiona z napastników, a później męczy się, bo kontuzjowani są jej pozostali nominalni napastnicy i dobrzy gracze ofensywni? Dziś wypadł z gry Arvydas Novikovas, jego upadek nie wyglądał dobrze, a ręka ucierpiała. W pewnym momencie Jagiellonia grała tak jak do tego przyzwyczaiła – męczyła i nie przekonywała. Brakowało znów z przodu ludzi, którzy wiedzą, co zrobić. A Lech? Cóż, znowu jego konto na Twitterze milczało przez pierwsze pół godziny.
Ożywiono się w momencie, gdy wyniki mogły dać Lechowi nawet awans na czwarte miejsce, gdybym strzelił gola. Ale nie strzelił. Strzelił go Jesus Imaz, w stylu Antonina Panenki, z rzutu karnego. Dziewiąte trafienie w sezonie, bardzo dobra próba, pierwszy celny strzał Jagiellonii – w 48. minucie. Jezu…
A co się stało po drugim golu Jesusa Imaza, kiedy to Lech kompromitował się doszczętnie?
Legia Warszawa – Pogoń Szczecin 3:1
Ten mecz miał wiele plusów i nie było to tylko komentowanie spotkania przy Łazienkowskiej przez Wielce Czcigodnego Tomasza Ćwiąkałę.
Od momentu, gdy dziesiątego gola w sezonie strzelił Adam Buksa, istniał w Pogoni tylko kapitalny w pierwszej połowie Łukasz Załuska. Konsekwentna do bólu Legia nie podłamała się po pierwszym golu, powoli szła do celu. Wyglądała coraz lepiej. I co się stało? Kiedy Cracovia wychodziła na prowadzenie w meczu z Lechią, kapitalnie rozpoczęła drugą połowę. Carlitos trafił po raz czternasty w sezonie, a potem swoje KA-PI-TAL-NE trafienie dołożył Iuri Medeiros. Bardzo dobrze wyglądała współpraca Hiszpana z Sebastianem Szymańskim, a w środku pola niepodzielnie rządził Andre Martins. Pogoń była na deskach jeszcze w chwili, gdy nie było jeszcze godziny gry za nami. Chyba ktoś wziął sobie w przerwie do serca słowa kibiców z oprawy przedmeczowej. Albo usłyszeli, że na meczu jest pan Maciek DissBlaster…
NAWET LUIS ROCHA STRZELIŁ GOLA W TYM MECZU, LUDZIE!
Zagłębie Sosnowiec – Wisła Płock 1:3
Od początku był to najciekawszy mecz. Ale właśnie – kluczowe jest zestawienie słów „od początku”. Pierwszy gol trzydziestej kolejki padł właśnie w Sosnowcu – zdobył go Olaf Nowak. Co fajniejsze, pozostałe gole w tym spotkaniu również strzelali Polacy – ale tym razem dla ekipy Leszka Ojrzyńskiego. Igor Łasicki i Oskar Zawada – przy wydatnej pomocy Mateusza Cichockiego – uratowali „Nafciarzy” i sprawili, że ucieszyli się wyczekujący spadku Sosnowca.
Miała swoje sytuacje Wisła Płock, dużo częściej udawało się jej przycisnąć Zagłębie, które grało bez trenera – Valdas Ivanauskas znów „kiblował” na trybunach za dyskusje z sędziami.
A przypieczętowała ona zwycięstwo w drugiej połowie – na 3:1 trafił Grzegorz Kuświk. Jak wiadomo, swego czasu spodobał się on trenerowi Smudzie w Bełchatowie. I wystarczyło mu drugą połowę obejrzeć. Dziś pewnie, gdyby go oglądał, też by to wystarczyło.
Piast Gliwice - Korona Kielce 4:0
19 minut - tyle dokładnie trwały marzenia Korony Kielce o ewentualnym awansie do grupy mistrzowskiej. Aby się do niej dostać, spełniony musiał zostać jednak jeden z wielu aspektów. Kielczanie musieli wygrać w tym spotkaniu. Aczkolwiek czego możemy spodziewać się po drużynie, w której z tygodnia na tydzień dzieje się coraz gorzej. Szybka bramka Jorge Felixa oraz samobójcze trafienie Joonasa Tamma sprawiło, że podopieczni Gino Lettieriego stali się pierwszą drużyną w rundzie zasadniczej, która straciła szanse na grupę mistrzowską. To spotkanie należało zdecydowanie do jednej drużyny, a strzelaniu nie było końca. Ostatecznie zakończyło się na "czteropaku" choć tak naprawdę był to najmniejszy wymiar kary. Piast grał tak, jak zazwyczaj - pewnie operując piłką i stwarzając sobie kolejne okazje. To wystarczyło, aby odnieść kolejne zwycięstwo i umocnić się na 3. pozycji.
Zagłębie Lubin - Wisła Kraków 3:1
Cóż możemy powiedzieć, o tym spotkaniu. Po ostatnich wydarzeniach w Krakowie nadzieje były naprawdę duże. "Górna ósemka" była na wyciągnięcie ręki, lecz w tym przypadku jedyne czego zabrakło to chłodnej głowy, co natychmiast zostało wykorzystane przez Zagłębie Lubin. Zespół prowadzony przez Bena van Daela jeszcze przed przerwą zapewnił sobie dwubramkowe prowadzenie dzięki bramkom Patryka Tuszyńskiego oraz Filipa Jagiełły. Innego rezultatu trudno było się jednak spodziewać, jeśli w twoim zespole występuje ktoś pokroju Lukasa Klemenza, który niejednokrotnie pokazywał, że przybycie do Lotto Ekstraklasy było jego ogromnym błędem. Po przerwie minimalne nadzieje na cokolwiek dał Jakub Błaszczykowski, lecz był to jedyny zasługujący dziś na pochwałę zawodnik "Białej Gwiazdy" i ostatecznie górą byli gospodarze. Tym samym Wisła Kraków stała się drugim zespołem obok Korony Kielce, który stracił szanse na awans do grupy mistrzowskiej i będzie musiał się zadowolić jedynie tą spadkową.
Arka Gdynia - Miedź Legnica 1:1
Było blisko... Było naprawdę blisko... Arka Gdynia w końcu mogła przełamać klątwę i odnieść pierwsze zwycięstwo w rundzie wiosennej. Zadowalający rezultat utrzymywał się do 89 minuty, kiedy to po golu Michała Janoty z rzutu karnego Arka prowadziła w tym spotkaniu. Wszystko co dobre zakończyło się na kilka minut przed końcem, kiedy to gola na wagę remisu zdobył Joan Roman, ratując bardzo cenny punkt swojemu zespołowi.
Śląsk Wrocław - Górnik Zabrze 0:1
Gra Śląska w ostatnich kolejach wygląda fatalnie. Nie inaczej było również tym razem. W ogóle całe spotkanie było fatalne. We Wrocławiu oglądaliśmy prawdziwy mecz Lotto Ekstraklasy, taki, w którym nie dzieje się zbyt wiele. Łącznie 5 strzałów na bramkę i zaledwie 1 gol. Trafienie Jesusa Jimeneza zapewniło Górnikowi 3 punkty i to w sumie byłoby na tyle.
A na koniec łapcie ujęcie Mai Strzelczyk z dzisiejszej Multiligi. Tak po prostu. Na ocieplenie Waszych piłkarskich serduszek.