Lany Poniedziałek z Ekstraklasą - echa spotkań grupy spadkowej
31. kolejka Lotto Ekstraklasy za nami. Jak to bywa w tej lidze nie mogło zabraknąć niczego. Zawodnicy strzelali na zawołanie, a aż 5 uzyskało tak zwany dublet. Na brak emocji narzekać nie mogliśmy i z niecierpliwością oczekujemy na kolejną kolejkę, która startuje już jutro.
Składy:
Wisła Kraków: Lis - Palcić, Burliga, Szot, Pietrzak - Basha, Boguski, Drzazga (63' Plewka), Grabowski (74' Brożek), Peszko (86' Buksa) - Kolar
Wisła Płock: Dahne - McGing, Łasicki, Uryga, Garcia - Rasak, Furman, Szwoch (80' Łukowski), Merebashvili (57' Zawada), Ricardinho - Angielski (46' Kuświk)
Wisła Płock właśnie rozpoczęła maraton związany z walką o utrzymanie. Przed zawodnikami Leszka Ojrzyńskiego 7 spotkań, które zadecydują o ich utrzymaniu. Szkoleniowiec "Nafciarzy" nie zamierzał eksperymentować i na spotkanie w Krakowie wystawił wszystko co najlepsze. Zdecydowanie luźniej do tematu mógł podejść Maciej Stolarczyk, tym bardziej, że sytuacja kadrowa również nie pomagała "Białej Gwieździe". Urazy Kuby Błaszczykowskiego oraz Marcina Wasilewskiego sprzyjały dziś młodym, którzy w końcu mogli zademonstrować swoje umiejętności od pierwszych minut. W podstawowej jedenastce Wisły Kraków znaleźli się Dawid Szot oraz Marcin Grabowski, którzy pod nieobecność starszych kolegów nareszcie dostali swoją szansę.
Bury na stoperze, będzie ciekawie #WISWPŁ
— Kuba Cimoszko (@kubacimoszko) 22 kwietnia 2019
Początek nie wskazywał jednak na zwycięstwo, którejś z drużyn. Gra toczyła się tak, jak na Ekstraklasę przystało - w środkowej części boiska z minimalnym wskazaniem na "Nafciarzy". Linie ataku liczyły, więc na "świetnie dysponowanych" w tym sezonie golkiperów. Mateusz Lis i Thomas Dahne średnio co drugi mecz zaliczają jakiegoś babola, więc kto mógłby rozszczelnić worek z bramkami, jak nie któryś z bramkarzy. Słabszych stron Mateusza Lisa od samego początku szukał Dominik Furman, który bardzo głębokimi dośrodkowaniami chciał zmusić do błędu młodego golkipera. Próby zostały jednak próbami, bo do ataku na poważnie ruszyła "Biała Gwiazda", która już podczas drugiej wizyty w polu karnym rywala, zamieniła okazję na gola. W 31. minucie bramkę otwierającą zdobył Sławomir Peszko, który wykończył przepiękną akcję gospodarzy. Ta wymiana podań.. Ach, poczułem się jak w Hiszpanii, lecz Mister 0,7 nie zamierzał przerywać i kontynuował swoją świetną passę. Mieliśmy przecież Lany Poniedziałek, więc kiedy strzelać jak nie tego dnia. Po zaledwie 5 minutach były reprezentant Polski ponownie wpisał się na listę strzelców, lecz nie był to koniec.
Wisła Płock rozklepana jak schabowe. #WISWPŁ
— Piotrek Sidorowicz (@PiotrSidorowic2) 22 kwietnia 2019
Cudowna akcja Wisły, wow! 👏👏👏 Książkowy kontratak! #WISWPŁ
— Maciek Łanczkowski (@mlanczkowski) 22 kwietnia 2019
Pierwsza odsłona była zdecydowanie na korzyść Wisły Płock - przynajmniej do 30 minuty spotkania, bo od tamtego momentu lekko przebudziła się "Biała Gwiazda". Los jest jednak niesamowicie przewrotny - raz coś daje, a innym razem zabiera i tak było w tym przypadku. Świetny okres gry nie przyniósł zbyt wiele, lecz bramka dla Płocczan musiała w końcu paść i tego doświadczyliśmy na moment przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę. Na listę strzelców wpisał się Mateusz Szwoch, który z zimną krwią zdjął pajęczynę z bramki strzeżonej przez Mateusza Lisa. Widowisko, które ujrzeliśmy w pierwszej połowie naprawdę przypadło do gustu, więc czego należało się spodziewać w kolejnej?
O tym, że na stadionie Wisły w tym sezonie dzieje się sporo, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Wystarczy zerknąć na liczby - na 16 meczów @_Ekstraklasa_ na Reymonta w 11 grach padło trzy lub więcej goli (liczę też dzisiejszy mecz Wisły z @WislaPlockSA) #WISWPŁ #Ekstraklasa
— Adrian Burtan (@aburtan1997) 22 kwietnia 2019
Równie wiele, a wszystko za sprawą Łukasza Burligi. Defensor Wisły Kraków w tym spotkaniu został wystawiony na dość nietypowej dla siebie pozycji stopera. Szczerze mówiąc nie mogło to się skończyć najlepiej. Oglądając poczynania Burligi przez ostatnie lata doskonale wiemy jakie problemy miewa w obronie i jak najczęściej się to kończy. Szybkie przerwanie gry faulem, czasem bardzo nieodpowiedzialny i akcja rywala skasowana. Niby tak, ale w tym spotkaniu skończyło się to znacznie gorzej. Kilka minut po gwizdku rozpoczynającym długą połowę, były zawodnik Jagiellonii dopuścił się przewinienia, które z miejsca zostało zakwalifikowane do tych na czerwoną kartkę i Wisła Kraków kończyła mecz w osłabieniu.
Bury z czerwoną. Inaczej to się nie mogło skończyć ;D #WISWPŁ https://t.co/J9f2EF5kMj
— Kuba Cimoszko (@kubacimoszko) 22 kwietnia 2019
Nie obyło się bez bolesnych skutków. W 57. minucie na boisku pojawił się Oskar Zawada. Trener Leszek Ojrzyński postawił na grę ultra ofensywną, aby za wszelką cenę wywieźć z Krakowa cenne punkty. Nie bez przyczyny wspominam tu o napastniku Wisły Płock, gdyż to on po zaledwie 6 minutach od wejścia uderzeniem podcinką doprowadził do remisu. Bramka na 2:2 nie była jednak ostatnią w wykonaniu 23-latka. Chwilę po swoim pierwszym trafieniu zaliczył również drugie, które w ostatecznym rozrachunku okazało się kluczowe, gdyż zapewniło "Nafciarzom" cenne 3 punkty. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego w końcu mogą odetchnąć z ulgą, gdyż powoli uciekają ze strefy spadkowej, a pod wodzą nowego trenera nie zaznali jeszcze smaku porażki.
Znacznie gorzej wyglądało i będzie wyglądać to po stronie Wisły Kraków. W tym meczu z powodu urazów trener Maciej Stolarczyk nie mógł skorzystać z Macieja Sadloka oraz Marcina Wasilewskiego. Wystawienie na środku obrony Łukasza Burligi był bardzo bolesne w skutkach, lecz przed szkoleniowcem "Białej Gwiazdy" stoi jeszcze trudniejsze zadanie. Po wykluczeniu doświadczonego defensora Maciejowi Stolarczykowi kończą się stoperzy, a wiele wskazuje na to, że w następnym spotkaniu z udziałem Wisły obejrzymy najmłodszy duet w Lotto Ekstraklasie od lat. W kolejce do gry w pierwszym składzie czekają Dawid Szot oraz Daniel Hoyo-Kowalski, który ma zaledwie... 15 lat.
Czyli jak ani Klemenz ani Sadlok się nie wykurują, to środek obrony to gramy trójką obrońców Hoyo-Kowalski-Szot.
— Paweł Karpiarz (@PKarpiarz) 22 kwietnia 2019
;-D
Wisła Kraków 2:3 Wisła Płock
1:0 | 31' Peszko
2:0 |36' Peszko
2:1 | 41' Szwoch
2:2 |63' Zawada
2:3 |71' Zawada
Miedź Legnica 2:2 Zagłębie Sosnowiec (4', 45+2' Forsell - 11', 71' Sanogo)
Pojedynek beniaminków miał określić potencjalne szanse na pozostanie w Lotto Ekstraklasie i przybliżenie, którejś z drużyn do założonego celu. Od samego początku mecz mógł się podobać. Na bramki nie musieliśmy długo czekać, a jak zaczęły już padać, to naprawdę hojnie. Gwiazdami tego popołudnia byli Petteri Forsell oraz Vamara Sanogo, którzy ustrzelili po dublecie, zapewniając swoim drużyną po punkcie. Można powiedzieć, że bardzo cennym punkcie, lecz patrząc na układ tabeli, obie drużyny więcej straciły, niż zyskały. Co prawda Miedź awansowała na 3. miejsce w grupie spadkowej, lecz przy odpowiednim zbiegu okoliczności, po kolejnej serii gier ich sytuacja może wyglądać znacznie gorzej. Z pewnością może to dziwić - w zespole z Legnicy występują piłkarze, którzy tę ligę powinni zamiatać, a tymczasem są wplątani w walkę o utrzymanie. Być może jest to spowodowane "zbyt szybkim myśleniem", co w grze ze średniakami utrudnia pracę, lecz jeśli przychodzi się do przeciętnej ligi, to trzeba się do niej przystosować.
Bardzo ciekawa przeszłość zawodników Miedzi, którzy zagrają od pierwszej minuty z Zagłębiem.
— Piotrek Sidorowicz (@PiotrSidorowic2) 22 kwietnia 2019
Soslan Dzanajew (CSKA, Terek, Rubin, Rostów)
Elton Monteiro (Arsenal)
Omar Santana (Atletico B)
Borja Fernandez (Celta Vigo B)
Juan Camara (Barcelona)https://t.co/3BIYdgvGAS
Górnik Zabrze 1:0 Arka Gdynia (53' Zapolnik)
Wiele wskazuje na to, że to właśnie Gdynianie obok Zagłębia Sosnowiec są najbliżej spadku na zaplecze Lotto Ekstraklasy. Ostatnie 3 spotkania dawały choć kroplę optymizmu, że Arka wróci na właściwe tory i bez najmniejszych problemów utrzyma się w lidze. Mecz z Górnikiem określił jednak gdzie w tym momencie znajdują się podopieczni Jacka Zielińskiego. Zespół wpadł w bardzo głęboki dołek i aż trudno uwierzyć w to, że ubiegłoroczny finalista Pucharu Polski do samego końca będzie drżeć o swoją pozycję w lidze. Znacznie lepsze nastroje panują w Zabrzu. Górnik odniósł kolejne zwycięstwo i nad strefą spadkową ma już 5 punktów przewagi, które powinny wystarczyć i zapewnić zespołowi Marcina Brosza pozostanie w Lotto Ekstraklasie.
Gdyby Zapolnik przy tym rzucie rożnym zapragnął zaparkować w polu karnym Arki tira, to też dałby radę #GÓRARK pic.twitter.com/4jNDe1nhv3
— Maciej Sypuła (@MaciejSypula) 22 kwietnia 2019
Korona Kielce 2:0 Śląsk Wrocław (14', 80' Soriano)
Kolejny mecz i... kolejna porażka. Wrocławianie nie mają łatwo, a ostatnie 3 spotkania są dowodem na to, że nad Śląskiem ciąży jakaś klątwa. Spotkania w Kielcach nie można określić inaczej niż zVARiowane. Sędzia Mariusz Złotek szalał przy monitorze wideoweryfikacji, odbierając gościom choć cień nadziei na jakiekolwiek punkty. Te równie szybko wybili z głowy zawodnicy Korony Kielce. Dwie bramki Elii Soriano zapewniły gospodarzom niezwykle cenne zwycięstwo, które po serii niepowodzeń może sprawić, że w zespole z Kielc nieco poprawią się nastroje.
Czy też macie wrażenie, że w ostatnich kolejkach najwięcej emocji w Ekstraklasie jest dzięki sprawdzaniu VAR? :D #KORŚLĄ
— Kuba Cimoszko (@kubacimoszko) 22 kwietnia 2019