Strzelanina w Szczecinie i flaki w Poznaniu - echa spotkań grupy mistrzowskiej
Jeden prosty ruch i hit kolejki odbywający się w Poznaniu odejdzie w zapomnienie. Siedem goli w Szczecinie sprawiło, że o pojedynku Lecha z Legią nie będzie mówił kompletnie nikt, oprócz ich samych, bo to właśnie oni zgotowali nam te flaki w oleju. Ostatecznie drugie ze spotkań zakończyło się wynikiem 1:0 i po raz kolejny zaostrzyło walkę o tytuł Mistrza Polski.
Lech: Burić - Gumny, Janicki (90+7' de Marco), Rogne, Kostevych - Gajos, Tiba, Makuszewski (79' Klupś), Jóźwiak - Zhamaletdinov, Amaral (73' Marchwiński)
Legia: Cierzniak - Vesović, Astiz, Remy, Hlousek - Antolić, Cafu, Medeiros (46' Szymański), Kucharczyk (66' Kucharczyk), Nagy (85' Radović) - Carlitos
Lechia nie zwolniła tempa, więc Legia również zwolnić go nie mogła. Po fantastycznym spotkaniu w Szczecinie, podopieczni Aleksandara Vukovicia nie mieli innego wyjścia jak wygrać to spotkania, gdyż Lechia nie zamierzała tracić punktów w głupi sposób. Zadanie nie było jednak proste. Mistrzowie Polski w dzisiejszym spotkaniu z Lechem musieli sobie radzić bez ostoi linii defensywy Artura Jędrzejczyka, który po ostatnim meczu z Cracovią został zawieszony za nadmiar żółtych kartek. Rywal nie miał jednak lepiej. Obrona składająca się z Rafała Janickiego nie ma prawa być stabilna, a z takim przypadkiem musieli sobie radzić gospodarze.
Pomimo tego, że linia defensywy Lecha wyglądała dziś fatalnie, to za grę w pierwszej odsłonie trzeba ją pochwalić. Podobnie było również po drugiej stronie barykady. Tutaj również nie dochodziło do żadnych błędów, a najlepszą okazję miał Joao Amaral, który spróbował się sprytnym lobem jeszcze sprzed pola karnego, lecz skończyło się jedynie na strachu i Radosław Cierzniak bez najmniejszego problemu przeniósł piłkę nad poprzeczką. Sił próbowała, także Legia lecz uderzenia Carlitosa lądowały albo obok bramki, albo w rękawicach Jasmina Buricia. Pierwsza połowa, która była bardzo bezbarwna zakończyła się więc bezbramkowym remisem i pozostało nam czekać na drugą odsłonę.
Andre Martins jest dla nas tak kluczowy jak Vadis za Magiery #LPOLEG
— Bartek Paradowski (@B_Parada01) April 24, 2019
Czekaliśmy na nią aż 15 minut i prawdę mówiąc, nie było na co czekać. Druga odsłona była mniej więcej tak ciekawa... to znaczy nudna jak pierwsza. A przynajmniej tak było do 80 minuty spotkania. Wtedy do akcji wkroczył on. Młody i jedyny w swoim rodzaju, następca Dawida Kownackiego, a mianowicie Filip Marchwiński. Młody napastnik nie dał szans doświadczonemu Radosławowi Cierzniakowi i zapewnił nie tylko gola, ale również zwycięstwo. Co jak co, ale Legia w tym sezonie nie ma łatwo w starciach z "Kolejorzem", który z meczu na mecz sprawia jej coraz większe problemy. Po porażce Legii w stolicy Wielkopolski oficjalnie mogę uznać wyścig ślimaków za rozpoczęty i walka o tytuł Mistrza Polski trwać będzie jeszcze bardzo długo.
Nowy trener,stary styl. #LPOLEG #LPO #ekstraklasa #legia pic.twitter.com/nYAPeJhNGP
— Jack (@jackozmazowsza) April 24, 2019
Jeśli Lechowi miało przytrafić się coś pozytywnego w tej rundzie finałowej, to właśnie taka akcja wychowanka. #LPOLEG
— Konrad Witkowski (@Kon_Witkowski) April 24, 2019
Lech Poznań 1:0 Legia Warszawa
1:0 |81' Marchwiński
Pogoń Szczecin 3:4 Lechia Gdańsk (52' Walukiewicz, 80', 83' Kozulj - 71', 84', 89' Sobiech, 73' Michalak
Cóż to było za meczycho! Takie rzeczy w Lotto Ekstraklasie? Na to wygląda. Siedem bramek w spotkaniu dwóch czołowych drużyn nie zdarza się często, a takiego stanu rzeczy doświadczyliśmy dzisiejszego wieczoru, kiedy to naprzeciw siebie stanęły Pogoń Szczecin i Lechia Gdańsk. Po pierwszej połowie nic nie zapowiadało na taki rozwój zdarzeń. Wszystko co dobre rozpoczęło się dopiero po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę. Wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie, a główne role odegrali dziś Zvonimir Kozulj oraz Artur Sobiech, którzy strzelali bramkę za bramką. Przy małej asyście Sebastiana Walukiewicza i Konrada Michalaka wyszło widowisko nie z tej Ziemi. A wszystko to dzięki naszemu redakcyjnemu koledze Julkowi Słabońskiemu, który małą krytyką wywołał prawdziwą burzę.
Kolejki 1-29 - trzy porażki
— Juliusz Słaboński (@RocknRollStar8) April 24, 2019
Kolejki 30-32 - prawdopodobnie trzy porażki
Epidemia schorzenia polegającego na nietrzymaniu moczu przeniosła się z Poznania do Gdańska.#POGLGD