Legia górą w meczu o mistrzostwo - echa spotkań grupy mistrzowskiej
Lechia słabnąca na ostatniej prostej po mistrzostwo? Nic nowego... W tamtym sezonie doświadczyli tego w Poznaniu, w tym doświadczą tego w Gdańsku. Po dzisiejszym zwycięstwie 3:1, losy mistrzostwa Polski po części zostały rozstrzygnięte, a dzięki bramkom Pawła Stolarskiego, Kaspra Hamalainena oraz Iuriego Medeirosa te jest bardzo bliskie pozostania w stolicy.
Składy:
Lechia: Kuciak - Nunes, Augustyn, Nalepa, Mladenović - Łukasik (83' Fila), Kubicki, Lipski - Haraslin (60' Paixao), Michalak (67' Żukowski), Sobiech
Legia: Cierzniak -Stolarski, Remy, Jędrzejczyk, Rocha (86' Hlousek) - Martins (86' Wieteska), Antolić, Hamalainen, Kucharczyk (78' Medeiros), Szymański - Carlitos
Za nami prawdopodobnie najważniejsze spotkanie w tym sezonie. To właśnie pojedynek w Gdańsku w ramach 33. kolejki Lotto Ekstraklasy mógł wyłonić tegorocznego mistrza Polski. Przed tą kolejką oba zespoły miały tyle samo punktów, a ewentualne zwycięstwo, którejś ze stron umieszczało ją na pole position. Najczarniejszym scenariuszem dla obu ekip był podział punktów i od samego początku unikały tego jak ognia. Dlaczego? Po zwycięstwie Piasta nad Cracovią, Gliwiczanie zmniejszyli swoją stratę do prowadzących na zaledwie jeden punkt i zaczęli wierzyć w końcowy triumf. Aby to osiągnąć, w dzisiejszym spotkaniu musiał paść remis, lecz na taki rozwój zdarzeń wskazywało naprawdę niewiele. Obaj trenerzy zaskoczyli jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Prowadzący w tym spotkaniu Legię, Marek Saganowski zdecydował się na posadzenie na ławce rezerwowych Iuriego Medeirosa, który powoli wyrasta na pierwszoplanową postać zespołu. Piotr Stokowiec natomiast w podstawowej jedenastce nie uwzględnił Flavio Paixao, który rozpoczął ten mecz z ławki.
Jak to bywa w tego typu spotkaniach nie mogło odbyć się bez kontrowersji z udziałem arbitra oraz jego decyzji. Już w 2. minucie spotkania świetną piłkę za linię obrony dostał Artur Sobiech. Napastnik Lechii Gdańsk znakomicie minął Radosława Cierzniaka i uderzył w kierunku bramki. Tam znajdował się już Artur Jędrzejczyk, który wślizgiem uratował swój zespół przed fatalnym początkiem. Ta interwencja odbyłaby się bez większego echa, gdyby nie fakt, że wszystkie powtórki wskazują na ewidentną rękę defensora Mistrza Polski. To właśnie to zagranie uchroniło Legię przed stratą gola, lecz pomimo pomocy VAR-u, sędzia Daniel Stefański wskazał na rozpoczęcie gry przez bramkarza. O tego typu sytuacjach mówiliśmy już niejednokrotnie i doskonale wiemy, na jakim poziomie stoją polscy sędziowie i jakie błędy popełniają w najważniejszych starciach. Ale jak mówi prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, Zbigniew Boniek, wszystko jest okej, a arbitrzy z naszego kraju są jednymi z najlepszych w Europie. Oj wątpię...
Jedna sytuacja - jest ręka https://t.co/hAmyzVzEMk, inna sytuacja - ręki nie ma. Tydzień różnicy. Która drużyna zyskała w obu przypadkach? Ktoś to potrafi wytłumaczyć?
— Kamil Przybyszewski (@kamillop92) April 27, 2019
cc: @CANALPLUS_SPORT, @_Ekstraklasa_ @BoniekZibi #LGDLEG#LEGCRA pic.twitter.com/tIoHx3NWMf
Jest jakiś przepis który pozwala podjąć sędziemu decyzję: "nie wiem co robić, grajcie dalej"? #LGDLEG
— Andrzej Gomołysek (@taktycznie) April 27, 2019
Zahaczając wreszcie o samo spotkanie i kluczowe jego fragmenty. Jak to się mówi " Co się odwlecze, to nie uciecze" i faktycznie nie uciekło. W 18. minucie po świetnej akcji Konrada Michalaka i równie dobrym dośrodkowaniu, wynik w tym meczu otworzył Lukas Haraslin, który strzałem głową pokonał Radosława Cierzniaka. Winą za tę bramkę z pewnością zostanie obarczony były zawodnik Lechii, Paweł Stolarski, który w pierwszych kilkunastu minutach był bardzo niepewny. Początkowe minuty tego starcia były na korzyść gospodarzy, a na pochwałę zasługuje przede wszystkim środek pola Gdańszczan, a także Artur Sobiech, który pomimo pozycji atakującego świetnie uczestniczył w rozgrywaniu akcji. Po golu na 1:0 postawa Lechii stała się zdecydowanie mniej ofensywna i piłkarze postawili na to, co prezentują od dłuższego czasu. Cofnięcie się do linii obrony i długie wyczekiwanie przeciwnika, które jak w większości pozostałych spotkań miało przynieść okazje strzeleckie.
Wspaniale krył Stolarski. Wzorowo. Jeszcze co prawda nie wiem kogo, ale serdecznie mu gratuluję! #LGDLEG
— Andrzej Cała (@andrzejcala) April 27, 2019
Jak pokazał czas, nic takie się nie wydarzyło. Przez część pierwszej odsłony, a także niemal całą drugą, zespołem dominującym była Legia, która tworzyła sobie wiele ciekawych okazji, lecz jedynego czego dziś brakowało to lepszego wykończenia. Cała linia ofensywy zasługiwała tego dnia na pochwałę. No może cała. Wszyscy za wyjątkiem Sebastiana Szymańskiego, który w ostatnim czasie nieco obniżył loty. Nie przeszkodził to jednak gościom w strzeleniu gola wyrównującego. Kwadrans po rozpoczęciu drugiej połowy stan meczu wyrównał Paweł Stolarski. Ten sam, który w pierwszej odsłonie był głównym winowajcą przy straconej bramce. Los bywa jednak bardzo przewrotny i tym razem zadziałał na korzyść zawodnika Legii.
#LGDLEG Bramka Stolarskiego powinna być nominowana do nagrody im. Ferenca Puskasa :)
— to-masz? (@Tomektuta) April 27, 2019
A tak gadali na tego Stolarskiego, tak wyśmiewali tą wymianę na Michalaka po I połowie... #LGDLEG
— Kuba Cimoszko (@kubacimoszko) April 27, 2019
Mistrz Polski nie zamierza składać broni i do samego końca walczył o pełną pulę. I naprawdę było warto. Na 10 minut przed końcem świetną akcję przeprowadził Szymański. Ten sam, który przez większość spotkania był niewidoczny, a kibice domagali się jego zdjęcia z boiska. To właśnie młodzieżowy reprezentant Polski idealnie dograł do Kaspra Hamalainena, który bez najmniejszego problemu umieścił piłkę w pustej bramce. Fin po raz kolejny okazał się talizmanem Mistrza Polski w końcowych minutach i znów stał się jego deską ratunkową.
Gole dla Legii najsłabszy w pierwszej połowie Stolarski oraz statystujący Hamalainen. Asysta irytującego Szymańskiego... Tego nie ogarniesz, to ekstraklasa. #LGDLEG
— Bastard🇵🇱 (@Bastard_80) April 27, 2019
Najsłabszym punktem Lechii w kolejnym meczu okazała się linia defensywy, która o ile jest bardzo groźna pod bramką rywala, to nie możemy tego powiedzieć o grze we własnym polu karnym. Dzisiejsze spotkanie Lechia kończyła w osłabieniu, gdyż drugą żółtą kartką został napomniany Błażej Augustyn. To właśnie ten aspekt zadecydował, że gospodarze oddalili się od upragnionego mistrzostwa Polski, które jest coraz bliżej Legii Warszawa. Gdyby tego było mało, w doliczonym czasie gry Lechię Gdańsk dobił wprowadzony w drugiej połowie Iuri Medeiros, który swoją popisową akcją ustalił wynik spotkania, udowadniając, że w Gdańsku o mistrzostwie mogą jedynie pomarzyć.
Lechia Gdańsk 1:3 Legia Warszawa
1:0 |18' Haraslin
1:1 |61' Stolarski
1:2 |80' Hamalainen
1:3 |90+3' Medeiros
Pogoń Szczecin 1:1 Lech Poznań
Spotkanie w Szczecinie było dla obu zespołów meczem, po którym jedna z drużyn mogła podłączyć się do walki o europejskie puchary. Znacznie bliżej osiągnięcia tego celu przed tym starciem był Lech, który do czwartej Jagiellonii Białystok tracił 4 "oczka". Stwierdzenie "Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta" potwierdziło się po raz kolejny i zwycięsko z tego starcia wyszli... Białostoczanie. Remis obu zespołów urządzał podopiecznych Ireneusza Mamrota i ci pomimo porażki w Lubinie nie utracili swojej pozycji. Dzisiejszy wieczór był szczególny dla dwóch zawodników - Kamila Drygasa oraz Radosława Majewskiego, którzy w przeszłości reprezentowali barwy "Kolejorza". I mogę powiedzieć, że wyszło im naprawdę nieźle. Obaj zdobyli bramki, zapewniające Pogoni... Oh wait - zapewniający Pogoni remis. Uderzenie Kamila Drygasa wylądowało w swojej bramce i to właśnie przez niefortunną interwencję pomocnika "Portowców" ci zapewnili sobie zaledwie jeden punkt.