Podsumowanie sezonu Ekstraklasy (na chłodno) - cz. 1
Jesteśmy Wam winni wytłumaczenie. Byliśmy w zeszły poniedziałek w ATM Studio, przy ul. Wał Miedzeszyński 384 w Warszawie. Odbywała się tam gala wieńcząca sezon Ekstraklasy 2018/2019. Stwierdziliśmy po jej przebiegu, że raz – nie chcemy słuchać pustosłowia, dwa – nie chcemy przeszkadzać piłkarzom, trenerom i działaczom w świętowaniu lub zabawie w klimacie stypy, a trzy – nam też się należy coś od życia. Co dzieje się na gali, zostaje na gali – nawet prosi się nas o to podczas części po ceremonii. I to szanujemy.
Dowód, że się jakoś trzymaliśmy?
OK, to mamy za sobą.
Przechodzimy do podsumowania tego sezonu. Oddajemy głos panelu kumatych, wśród których jest wielu szanowanych dziennikarzy i obserwatorów drużyn. Na spokojnie spojrzeli oni na to, co działo się z poszczególnymi drużynami. Ponieważ sezon już zakończył i minęła gorączka związana z końcem tej odsłony… posłuchajmy ich.
Mistrz Polski – PIAST Gliwice
To była drużyna normalna i wesoła. Wesoła, z rodzinną wręcz atmosferą. Od Jakuba Szmatuły po Piotra Parzyszka, od Aleksandara Sedlara po Joela Valencię… każdy z tych ludzi był na szczycie. Osiągnął ten szczyt późno, ale zasłużenie. To oni mieli siłę na to, żeby walczyć. Wygrywali, nie bawili się w minimalizm. Nie notowali 11 porażek w 37 meczach. Zdobyli 19 punktów na 21 możliwych w rundzie mistrzowskiej.
Waldemar Fornalik stworzył drużynę idealną jak na polskie warunki. Sezon komentuje dla nas Krzysztof Brommer z STS.pl, współpracownik „Katowickiego Sportu”:
Chwilo trwaj! To zdanie najczęściej wymawiają w Gliwicach. Zarówno działacze, trenerzy, piłkarze jak i kibice. Długo nikt na to nie stawiał, piłkarze powtarzali, że chcą być w ósemce a potem w pucharach, ale historyczne mistrzostwo Polski to wielkie osiągnięcie. Piast zapracował na to stabilizacją, ciężką i sumienną pracą. Niby banały, ale właśnie ten spokój, brak zmian zaowocowały. Po raz kolejny swój kunszt i warsztat pokazał Waldemar Fornalik, który jest architektem tego sukcesu. To był zespół bez jednego lidera, ale z wieloma zawodnikami, którzy rozegrali sezony życia. Świadczą o tym nagrody na Gali Ekstraklasy. Trafili z formą idealnie, w grupie mistrzowskiej nie mieli sobie równych. W 2019 także i w pełni zasłużenie zgarniają mistrzostwo. Teraz przed klubem spore wyzwania, by stworzyć silniejszą drużynę i by w kolejnym sezonie nadal prezentować odpowiedni poziom.
Wicemistrz Polski – LEGIA Warszawa
Dariusz Mioduski jako prezes zawalił na całej linii i mówił o tym już tydzień temu Maciek DissBlaster. Niesamowite, jak drużyna, którą kochaliśmy, która remisowała z Realem Madryt i wygrywała ze Sportingiem CP w Lidze Mistrzów stała się taką karykaturą samej siebie. Dno i wodorosty. Od strony sportowej ciągle szli albo lekko do góry, albo następowała stagnacja, albo zaliczono mocne wpadki. Tyraspol, Trnawa, Dudelange. Następcy trenera Jacka Magiery wyjęci z totalnych odmętów szaleństwa. Legii Henninga Berga być może jeszcze było szkoda. Ale tego tworu? Zupełnie nie. To nie jest Legia, na jaką jej kibice zasługują. I tych prawdziwych niezwykle szkoda.
Sezon komentuje Piotr Kamieniecki z Legia.net:
Legia Warszawa zawiodła w poprzednim sezonie na całej linii. Stołeczny klub przegrał eliminacje do Ligi Mistrzów i Europy, Superpuchar, ale też mistrzostwo oraz Puchar Polski. Dokładając do tego zmiany trenerów i transfery, które poza pojedynczymi przypadkami nie wzmocniły drużyny, wyłania się obraz pogorzeliska, na którym Legia musi zbudować fundamenty na kolejne rozgrywki. Każdy miesiąc przynosił warszawiakom następne trudne chwile i kryzysy, z których klub z Łazienkowskiej nie zawsze potrafił wychodzić. Skończyło się na rozbitej drużynie, nie będącej w stanie walczyć do końca o trofea. Trudno znaleźć cokolwiek, za co można pochwalić Legię po zakończeniu sezonu. Można szukać jednostkowych pozytywów, jak pozyskanie Andre Martinsa, gole Carlitosa, niezła forma Jędrzejczyka czy wprowadzenie do gry młodego Majeckiego, ale to wciąż zbyt mało, by oceniać stołeczny klub pozytywnie. Legioniści sprawili wiele zawodu swoim kibicom. Letnia przerwa pomiędzy rozgrywkami sporo powie o dalszym kierunku wicemistrzów Polski, których czeka rewolucja związana z wymianą kadr. Jesienią dostaniemy zaś odpowiedź, jak z tym wszystkim poradzi sobie Aleksandar Vuković.
Trzecie miejsce – LECHIA Gdańsk
Piotr Stokowiec stworzył typowo polską drużynę – ma kilka indywidualności, młodych i obiecujących graczy, świetnego bramkarza numer 1 i numer 2, finezyjnego magika (Lukasa Haraslina), napastnika z 3 z przodu (ale w wieku, nie w bramkach zdobytych)… i drużynę stylowo słabą. Momentami Lechia męczyła, ale umiała wywalczyć swoje. Zdobyła Puchar Polski, co zasługuje na wyróżnienie. Dzięki niemu ma późniejszy start w eliminacjach Ligi Europy. Jak się tam spisze? To jedna wielka niewiadoma. Gratulacje dla trenera, gratulacje też dla drużyny. Nie jesteśmy bowiem pewni, czy powtórzą to w kolejnym sezonie.
Sezon komentuje dla nas Wiktor Zając z Footbar.pl:
Patrząc z boku, raczej każdy się zgodzi, że był to dla Lechii Gdańsk sezon nie tylko udany. Był on wręcz historyczny. Trzecie miejsce w lidze i Puchar Polski to dla drużyny z Gdańska jeden z najlepszych rezultatów w historii tego klubu. Z drugiej strony, nawet wiedząc jakie miejsca w przeszłości osiągała Lechia, trudno powiedzieć, że to aż trzecie miejsce, a nie tylko trzecie miejsce. W pewnym momencie Gdańszczanie mieli blisko dziesięć punktów przewagi nad drugą Legią. Niestety dla drużyny Stokowca ta przewaga nie była dość duża. Lechia miała świetną rundę jesienną, ale ta wiosenna była dość mocno przeciętna. Często gra była bardzo toporna i bez jakiegokolwiek pomysłu. Ta drużyna zazwyczaj grała tak naprawdę może z trzydzieści minut. Pozostałą godzinę grą bym nie nazwał. Sporym problemem była na pewno zbyt wąska kadra. Flavio sam przyznał, że zabrakło im czterech, może pięciu piłkarzy. Jednak trudno było przewidzieć tak wielką plagę kontuzji. Sam sezon na pewno trzeba uznać za udany, ale z pewnym niedosytem. Jak to powie sam Piotr Stokowiec - ta drużyna nie zasłużyła na Mistrza Polski. Do pewnego momentu wyglądało to bardzo obiecująco, ale potem się kolokwialnie mówiąc zepsuło. Jeżeli Lechia będzie chciała w przyszłym sezonie osiągnąć więcej musi poprawić sporo rzeczy. Jeżeli to zrobi, kto wie, może uda im się wygrać to wymarzone mistrzostwo.
Czwarte miejsce – CRACOVIA
Cracovia zakończyła ten sezon dość dziwnie. Umiała być męcząco przekonująca (tak, da się grać w ten sposób ) z Lechią, ale skończyła rozgrywki… przegrywając z Pogonią. Szczęśliwie dla niej punkty straciła też Jagiellonia i dlatego Michał Probierz wyrównał osiągnięcie Jacka Zielińskiego z sezonu 2015/2016. Cracovia znów jest czwarta. Stylowo jest porównywalna do tamtej drużyny, ma wielu piłkarzy, na których można zawiesić oko. Airam Cabrera, Janusz Gol – to byli liderzy tego zespołu. Między innymi dzięki nim „Pasy” są tak wysoko.
Sezon podsumowuje dla nas dziennikarz WP Sportowe Fakty, Maciej Kmita:
Michał Probierz, czyli ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Cracovia awansowała do europejskich pucharów, choć zaczęła sezon najgorzej w historii swoich występów w ekstraklasie. Na zwycięstwo Pasy czekały aż do 9. kolejki, a ze strefy spadkowej wygrzebały się dopiero cztery kolejki później. Cracovia momentami grała efektownie, ale jej największą bronią - w tych udanych meczach - była całkowita neutralizacja rywala. Sukces Cracovii jest tym większy, że przez dezercję Covilo, odejście Elady’ego i uraz Olivy Probierz musiał zbudować zespół na nowo już po starcie rozgrywek i wykonał tę karkołomną misję. Awaryjne ściągnięcie Gola i Cabrery to były strzały w „10” - odkąd oni i rekonwalescent Dąbrowski dołączyli do zespołu, Cracovia punktowała na miarę walki o mistrzostwo Polski. A przecież to przed sezonem zapowiadał Probierz. Może w następnym sezonie.
Piąte miejsce (pierwsze poza eliminacjami Ligi Europy) – JAGIELLONIA Białystok
Ireneusz Mamrot ma za sobą ciężki i dość nerwowy sezon. Kiedy Łukasz Olkowicz z „Przeglądu Sportowego” pisał, że zagrożony wyrzuceniem z Jagiellonii jest właśnie jej trener, byliśmy zgodni – to szaleństwo, ale w sensie negatywnym. Zabrano mu całą ofensywę z jesieni, kiedy Jagiellonia naprawdę dobrze sobie radziła. Przemysław Frankowski, Cillian Sheridan i późniejszy mistrz Grecji, Karol Świderski odeszli w jednym momencie. Zastąpiono ich… Jesusem Imazem (bo umówmy się – kolegę Scepovicia przemilczymy). To on potrafił chociaż w pewnej chwili zapewnić Jagiellonii spokój z przodu. Trafiał z karnych, tak? Krzysztof Piątek też trafiał. Umówmy się – Imaz stał w pewnym momencie gościem, od którego zależał los meczów. Gdy trafiał, kończyło się zwykle dobrze. Ostatecznie jednak Jagiellonia kończy sezon bez trofeum (porażka w finale Pucharu Polski) i bez eliminacji europucharów. Ale… to nie znaczy, że nie będzie groźniejsza w najbliższym sezonie.
Sezon komentuje dla nas Marcin Łopienski, dziennikarz 2x45.info:
Jak z rewelacji i najlepiej prezentującej się drużyny w pucharach frajersko wypisać się z gry w Europie? To idealne pytanie do piłkarzy i sztabu szkoleniowego Jagiellonii Białystok. Rok temu drużyna Ireneusza Mamrota widowiskowo pokonała Rio Ave i nieznacznie przegrała z belgijskim KAA Gent. W stolicy Podlasia nikt z tego powodu nie otwierał szampanów, ale pewne nadzieje były. W końcówce sezonu jednak zespół Mamrota wypalał się tak jak ognisko, do którego nie dorzucano nowego drewna. Zimą Jagiellonia dokonała pewnych zmian, ale rozregulowały one wcześniejszy mechanizm. Według narastających plotek posada Mamrota wisiała na włosku, którym był Puchar Polski, ale ostatecznie i jego nie udało się wygrać. Tak jak nie powiodło się zdobycie miejsca, gwarantującego możliwość gry w el. Ligi Europy.
– A co mam powiedzieć, że jesteśmy kur**, frajerami? – te słowa rzucił Taras Romanczuk w stronę dziennikarza, po ostatnim meczu sezonu.
Dziś, po informacji o tym, że słaby wynik na koniec sezonu nie wpłynął na posadę trenera Mamrota, można powiedzieć: nawet jeśli dziś nimi jesteście, za rok możecie być w zupełnie innym miejscu. I w tym kierunku powinna patrzeć Jagiellonia i jej kibice. Sezon 2018/19 można wyrzucić do kosza na śmieci.
Kolejna część naszego podsumowania już w kolejnych dniach!