Footroll w terenie - ''Hej, Mioduski, co zrobiłeś, Legię na dno spier...''
Footroll nie byłby Footrollem, gdyby co jakiś czas nie zaglądał na stadion przy ul. Łazienkowskiej. Legia ma coś magnetyzującego, nawet jeśli jest aktualnie w strasznym dołku i wszyscy dookoła się z niej śmieją (łącznie z Footrollem). Ten sezon ma przywrócić mistrzowską chwałę i mecz z Pogonią miał być dobrym początkiem sezonu. Jak sobie poradzili piłkarze, którzy za chwilę będą z pewnością męczyć się z drużyną KuPS Kuopio, ale pewnie i tak z nią wygrają?
Zacznijmy od początku.
Dziwnie jechało się na stadion. 10 minut przed pierwszym gwizdkiem wszystko na drodze od Metra Politechnika do samego stadionu wyglądało tak:
Mimo wszystko, przychodziliśmy o różnych porach na stadion, używaliśmy różnych dróg, z różnych dzielnic. I co? I chyba tak niewielu ludzi w autobusie nie spotkaliśmy. Czasami bywało tak, że nawet na wrześniowe spotkania, mecze w środku sezonu tzw. niemalże spóźnialscy wypychali autobusy miejskie, śpiewając coś o Muranowie, złodziejach, pijakach, gołych babach, a także o tym, że kierowca jest przyjacielem CWKS. A tutaj? Trzy osoby w barwach? Jak widać, albo wszyscy wybrali się na stadion wcześniej (zapełnienie obiektu dziś na poziomie… akceptowalnym), albo… te problemy z systemem biletowym miały swój efekt i sporo ludzi zachęciło do pójścia na Ł3 szybciej, by nie mieć specjalnie problemów z tym, że ktoś się podsiadł.
Tak – dobrze czytacie. Wdrożony (a właściwie nie do końca) nowy system biletowy odszedł do lamusa, klub powrócił do starego sprawdzonego, ale przed meczem z Pogonią informowano o tym, że mogą wystąpić problemy polegające na tym, że osoba, która kupiła bilet jednorazowy na dane miejsce, mogła niejako… podkupić je karnetowiczowi wcześniej. Właśnie karnety, ich mała sprzedana liczba, późny komunikat dotyczący ich sprzedaży, a teraz te problemy (klub informował, że karnetowicza, któremu ktoś w wyniku tych zawirowań technicznych ktoś podkupi wcześniej miejsce… służby na obiekcie zaprowadzą na inne wolne miejsce – WTF?!?). Cóż, chyba trzeba dziękować, że po 0:0 z Gibraltarem i tych zawirowaniach wokół klubu + brak mistrzostwa wciąż boli Warszawę… trzeba dziękować, że ludzie przyszli na stadion. Bo wcale nie musieli. Ale jednak im jeszcze zależy.
Takie kolejki (dobrze, że chociaż były - ostatecznie uprawnionych, jeśli chodzi o frekwencję podano około 16 tysięcy) ustawione były równo z pierwszym gwizdkiem do odpowiednio kas, a także do Punktu Obsługi Kibica (wyrabiane są tam karty kibica):
Szczerze, to nie zgadywaliśmy, że akurat w niedzielę poziom jeszcze bardziej się obniży. Po niezłym spotkaniu ŁKS z Lechią, poprzez męczenie buły Rakowa z Koroną, aż po naprawdę niemrawy mecz Legii z Pogonią… no przepraszamy, oczekiwaliśmy jednak czegoś innego. Szczególnie że to Raków i Korona grali w upale, a Legia z Pogonią miała sprzymierzeńca w postaci chłodnego wiatru. Aha – po raz kolejny murawa przygotowana naprawdę dobrze, natomiast spośród wszystkich, które w ten weekend widzieliśmy… ta legijna chyba zużyje się najszybciej. Zobaczycie. Zresztą więcej rozgrywanych spotkań (tak zapewne będzie) zrobi swoje.
Plusy pierwszej połowy? Radosław Majecki. Uratował Legię tuż po strzale w słupek, są bramkarze, którzy mogliby jeszcze leżeć i się tylko przyglądać (obrońcy w sumie też). Tak jak zresztą pan Mieciu powiedział:
Co jeszcze wyróżnimy? Przypomnijcie sobie kartkę ze składami. Od pierwszej minuty w Legii wyszedł na boisko Mateusz Praszelik, Artur Jędrzejczyk powędrował na lewą stronę obrony, Marko Vesović udowodnił, że wszędzie gra nieprzekonująco (i jeszcze z dystansu nie umie strzelać), a Luquinhas i jego spotkania z murawą były równie częste, co przekleństwa w filmach Pasikowskiego. To tyle. Brazylijczyk może i wnosił to, co dałby też Carlitos, czyli finezję i szybką nogę… ale jednak to Hiszpan jest gwiazdą Ekstraklasy (trzymaną na ławce), a Luquinhas jest póki co gościem, który przestraszył się chyba bramkarza Dante Stipicy, a później natrafił na nogę Davida Steca… i odegrał wręcz oscarową rolę.
Zresztą sami spójrzcie – Konrad Łacheta przedstawia:
Tragedia. pic.twitter.com/O9ZHNFk92c
— Konrad Łacheta (@Konradinho86) July 21, 2019
W drugiej połowie było już jednak lepiej – a Legia poszła nieco odważniej, ale chaotyczniej (oczywiście na miarę swoich możliwości, o czym też powiemy). Mateusz Praszelik (najjaśniejszy punkt) powinien spokojnie strzelić dwie bramki, dokładności było więcej, imponujący momentami balansem ciała Luquinhas jedynie miał szczęście, że jego faule nie skończyły się wyrzuceniem z boiska za dwie żółte kartki (a okazje były chyba ze 4)… dlatego został zmieniony. Sandro Kulenovic zasługiwał na gola (i strzelił po jedynej broni Legii - SFG), Walerian Gwilia w końcu pokazał, że są w Legii celnie dośrodkowujący zawodnicy.
Było lepiej, tyle że Pogoń zasługiwała na gola już w pierwszej połowie, choćby poprzez to, że podjęła więcej prób od Legii. Dlatego typowany przez wielu na króla strzelców Adam Buksa dołożył i swoje trafienie…
…a później? A więcej można powiedzieć… Pogoń chyba dopiero wtedy zrozumiała, jak łatwo można rozprowadzić piłkę przy defensywie Legii. Legia mogła mieć ten mecz wygrany – choćby przy sytuacji Vesovicia. A co się stało? Pogoń dostała odrobinę miejsca na lewej stronie, piłka powędrowała jak po sznurku do Zvonimira Kozulja… a gdy jemu się przestrzeń zostawi, to… sami wiecie. Idealne podsumowanie tego, jak Pogoń… zachowała więcej sił? Ponownie Legia latem wyglądała, jakby spora część drużyny grała z zaciągniętym ręcznym (tylko Vesović tak naprawdę mógł imponować szybkością).
Zvonimir Kožulj nie dał szans bramkarzowi! Fenmoenalne uderzenie Bośniaka dało @PogonSzczecin wygraną nad @LegiaWarszawa! #AkcjaMeczu do zobaczenia poniżej ⬇⬇⬇ pic.twitter.com/RQVSHRk49g
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 21, 2019
I taki to zwrot akcji.
Vuko już zwolniony ?#LEGPOG
— Konrad Łacheta (@Konradinho86) July 21, 2019
„Mamy sezon przeje**ny,
— Rafał Majchrzak (@RMnaTT) July 21, 2019
Może w tym się utrzymamy!”
„Hej, Mioduski, co zrobiłeś,
Legię na dno spier****łeś!”
Takie tam, z Żylety.
1:2. Remis i wygrana z Europa FC, porażka z Pogonią. Vuković będzie miał naprawdę ciepło, ale coraz więcej osób będzie zapewne szydziło z prezesa Dariusza Mioduskiego. Który zapadł się pod ziemię... aż do dziś. Na Twitterze bowiem milczy.
Disappointed, but not surprised
— Michał Walczak (@xwalchuckx) July 21, 2019
Aha, najważniejsze na sam koniec. To pożegnanie. Piękna sprawa.
Przed meczem z Legią pożegnał się Arkadiusz Malarz 😭🔝👏 #LEGPOG pic.twitter.com/5xjRTRCjOQ
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) July 21, 2019
Pożegnanie @ArkadiuszMalarz i Kaspera Hamalainena fot. @MarcinSzymczyk1 pic.twitter.com/r9bObookMF
— Legia.Net (@LegiaNet) July 21, 2019
To akurat ładne. Najładniejsze, co dziś zgotowała Legia.