Fotel lidera stanie we Wrocławiu - echa meczu Lech vs Śląsk
Piękny marsz piłkarzy Lecha Poznań zakończył się niespodziewanie wcześnie. Po zaledwie dwóch zwycięstwach z rzędu podopieczni Dariusza Żurawia wrócili na tarczy, a ich katem okazał się Łukasz Broź. Były zawodnik Legii Warszawa oraz Widzewa Łódź zdobył w tym spotkaniu dwa gole i dość niespodziewanie dołączył do grona najlepszych strzelców tym sezonie.
Lech Poznań 1:3 Śląsk Wrocław (15' Jevtić - 6' Pich, 16', 27' Broź)
Składy:
Lech: van der Hart - Gumny, Rogne, Crnomarković, Kostevych (71' Makuszewski) - Tiba, Muhar (80' Tomczyk), Jevtić, Amaral (56' Puchacz), Jóźwiak - Gytkjaer
Śląsk: Putnocky - Broź, Celeban, Golla, Stiglec - Mączyński, Łabojko, Musonda - Pich, Płacheta (89' Łyszczarz), Exposito (72' Cholewiak)
Niespodziewanie dobrze w nowy sezon PKO Ekstraklasy weszły Lech Poznań oraz Śląsk Wrocław, które nadal nie zaznały smaku porażki. Szczególnie dużym zaskoczeniem może być postawa wrocławian. Ci przed rozpoczęciem zmagań w nowych rozgrywkach, byli skazywani na tułanie się po dnie tabeli. Trener Vítězslav Lavička zbudował jednak zespół, który ze średniego nudziarza przerodził się w skuteczną do bólu jednostkę. Choć braki poszczególnych zawodników - jak chociażby Marcina Robaka widać na pierwszy rzut oka, a Śląsk jeszcze długo będzie narzekać na brak regularnie trafiającego napastnika, to nie przeszkadza to zespołowi, aby ten po bardzo owocnym wstępie okupował czub tabeli. Podobnie, jak "Kolejorz". Gra poznaniaków z meczu na mecz prezentuje się coraz bardziej obiecująco. Przekonywujące zwycięstwa z Wisłą Płock (4:0) oraz ŁKS-em Łódź (2:1) znów stawiają Lecha w gronie klubów walczących o najwyższe cele. Lider zespołu - Darko Jevtić ponownie jest zaliczany do najlepszych zawodników w lidze, a Piotr Rutkowski w końcu postawił na swoim. Przeprowadzona przez niego rewolucja przynosi zamierzone efekty - Lech punktuje jak w najlepszym okresie, a bezzębna w tamtym sezonie ofensywa okazuje się najskuteczniejszą w lidze.
Lech zagrał w mojej opinii kolejny raz dobry mecz, ale nie ustrzegł się błędów indywidualnych, co przy takiej dyspozycji Śląska (powtórzą taki mecz w tym sezonie?) i dniu konia Putnockiego,który wyprawiał cuda w bramce skończyło się porażką. Myślę, że kibice wrócą. #LPOŚLĄ
— Justyna Lewandowska (@Lewandowska_J) August 9, 2019
Dzisiejszego wieczoru tylko ona próbowała prosperować tak, jak należy. Po raz kolejny grę zespołu kreował Pedro Tiba - pięć groszy od siebie dorzucił również Darko Jevtić, lecz jest to zdecydowanie za mało, by pokonać zespół formatu Śląska Wrocław, który znajduje się w znakomitej dyspozycji. Skrzydła "Kolejorza" wyglądały natomiast jak dzieci we mgle. Łukasz Broź oraz Dino Stiglec kasowali każdą dobrze zapowiadającą się akcję gospodarzy, a Kamilowi Jóźwiakowi i Joao Amaralowi odbił się poprzedni sezon. Boczne formacje Lecha znów były pozbawione polotu, a wszystko co dobre, tworzyło się jedynie w środkowej części boiska. Jedna z akcji zakończyła się nawet bramką. Autorem trafienia był niezawodny w obecnych rozgrywkach Darko Jevtić, lecz pomimo starań Szwajcara - Lech schodził do szatni, przegrywając 1:3.
Niech Jevtić utrzyma tą formę, ta liga potrzebuje gwiazd jak tlenu. #LPOŚLĄ
— Sebastian Jachymczyk (@SJachymczyk) August 9, 2019
Jevtić w formie jest kapitalny do oglądania
— Kamil Jagodyński (@KJagodynski) August 9, 2019
Ogromna w tym zasługa linii defensywy, która znów dała o sobie znać. Masa błędów we własnym polu karnym oraz złe wyprowadzanie piłki stwarzały kolejne komfortowe sytuacje gościom. Djordje Crnomarković i Thomas Rogne zdecydowanie bardziej przypominali Nikolę Vujadinovicia oraz Rafała Janickiego, aniżeli duet stoperów, który brylował od początku sezonu. Wspomniane błędy przeradzały się w kolejne dramaty. Strzelanie w Poznaniu rozpoczął Robert Pich, który z zimną krwią pokonał z jedenastu metrów Mickeya van der Harta. Holenderski bramkarz z każdym meczem uświadamia nas w przekonaniu, że poza znakomitą grą nogami, nie ma w sobie nic więcej do zaoferowania. Najpierw brak reakcji przy znakomitym uderzeniu Łukasza Brozia, a kilkanaście minut później złe ustawienie i kolejne trafienie na konto prawego obrońcy Śląska. Doświadczony defensor zaliczył dziś jedno z najlepszych spotkań w swojej karierze, a znakomita postawa w starciu z Lechem po raz kolejny przerodziła się w komplet punktów dla swojego zespołu.
Czapki z głów, panie Łukaszu! ⚽#LPOŚLĄ 1:3 pic.twitter.com/IQNLB5YBJQ
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) August 9, 2019
Nie miałoby to oczywiście miejsca, gdyby nie świetna gra całej drużyny. Trener Vítězslav Lavička idealnie scalił wszystkie elementy. czego skutki oglądamy teraz. Bezbarwny w poprzednim sezonie Krzysztof Mączyński wreszcie zaprezentował poziom z czasów gry w Wiśle Kraków, a bywający bardzo chimeryczny Robert Pich, świetnie odnalazł się w nowej roli. Pozycja ofensywnego pomocnika bez dwóch zdań jest tą, na której Słowak czuje się bardzo komfortowo, co da się zauważyć w jego grze. Choć jest to dopiero początek sezonu, a przed nami jeszcze 33 kolejki, to i tak jednym z największych odkryć zostanie Śląsk, który w przeciągu dwóch miesięcy z zespołu broniącego się przed spadkiem, zawitał na czub tabeli. Dzisiejsze starcie tylko to potwierdza, a Lech, o którym mówiło się, że jest nie do zatrzymania, jednak może zostać zastopowany. I to przed własną publicznością, która w bieżących rozgrywkach miała być jego twierdzą.
Trenerzy po meczu:
Vítězslav Lavička: Myślę, że widzieliśmy dobry mecz i to było zasługa obydwóch drużyn. Jestem tutaj pierwszy raz i atmosfera była naprawdę piłkarska. Szacunek dla kibiców obu zespołów. Oczywiście jesteśmy zadowoleni z wyniku. Bardzo dobrze rozpoczęliśmy to spotkanie, jednak bardzo ważny był szybko strzelony gol po wyrównaniu Lecha. Mentalnie to nas bardzo podniosło. Bardzo dobrze pracowaliśmy jako cały zespół i bardzo dobrze funkcjonowała organizacja naszej gry. Lech ma bardzo dobrych zawodników, ale potrafiliśmy się temu przeciwstawić.
Dariusz Żuraw: Jeśli miałbym podsumować ten mecz to o wyniku zadecydowała pierwsza połowa. Daliśmy za dużo prezentów Śląskowi w postaci wielu błędów w defensywie. Druga połowa wyglądała lepiej i stworzyliśmy sobie wiele sytuacji. Szczęście dzisiaj nie było po naszej stronie. Szkoda, bo mieliśmy za sobą dzisiaj dwunastego zawodnika, jednak nie udało się. Nie zasłużyliśmy dzisiaj, żeby ten mecz wygrać. Matus zagrał naprawdę dobrze, ale wydaje mi się, że to bardziej my popełnialiśmy błędy przy tych strzałach. Wydaje mi się, że nieźle weszliśmy w ten mecz. Po szybko straconej bramce wyrównaliśmy. Wydawało się, że chwyciliśmy odpowiedni rytm, ale niestety dalej wiemy jak było. Popełniając takie błędy w obronie nie da się wygrywać, a więc musimy nad tym pracować.