Sobota pod znakiem gospodarzy- echa sobotnich meczów PKO Ekstraklasy
Sobotnie spotkania PKO Ekstraklasy stały pod znakiem zwycięstw gospodarzy. Triumfy Pogoni Szczecin, Zagłębia Lubin oraz Górnika Zabrze nie były żadną niespodzianką, a cała trójka zapisała na swoje konto kolejne punkty.
Pogoń Szczecin 1:0 Wisła Kraków (55' Triantafyllopoulos)
Składy:
Pogoń: Stipica - Bartkowski, Zech, Triantafyllopoulos, Nunes - Podstawski, Kozulj, Listkowski (79' Spiridonović), Guarrotxena (45+5' Hostikka), Kowalczyk - Buksa (74' Benyamina)
Wisła: Buchalik - Janicki, Niepsuj, Klemenz, Sadlok - Savicević, Szot, Boguski (82' Drzazga) - Mak (61' Chuca), Silva (71' Błaszczykowski), Brożek
Bez niespodzianki zakończyło się pierwsze sobotnie spotkanie PKO Ekstraklasy. Pogoń Szczecin, która podejmowała przed własną publicznością Wisłę Kraków, choć nie bez problemów, to ostatecznie pokonała rywala 1:0. Gola na wagę trzech punktów zdobył grecki stoper, Konstantinos Triantafyllopoulos. 26-latek bez najmniejszych problemów wykorzystał niefrasobliwość w ustawieniu "Białej Gwiazdy" i uderzeniem głową pokonał Michała Buchalika. Nie było to jednak pojedyncze zagrożenie bramki ze strony "Portowców". Mecz rozgrywany w Szczecinie od samego początku toczył się po myśli gospodarzy. Piłkarze Pogoni z ogromną łatwością zdobywali przewagę w środku pola, która przeradzała się w groźne ataki.
Brak Vullneta Bashy, którego zastępował dziś Dawid Szot było widać na pierwszy rzut oka. Vukan Saviciević, który musiał sobie radzić w pojedynkę, od czasu do czasu wspomagany przez Rafała Boguskiego, nie był w stanie unieść na swoich barkach odpowiedzialności w rozegraniu. Ponadto z nie najlepszej strony znów pokazali się skrzydłowi. Michał Mak oraz Jean Carlos zapisali się jedynie na papierze, a wracający powoli do gry Jakub Błaszczykowski nie był w stanie odwrócić losów tego spotkania. Reprezentant Polski rozegrał dziś 19 minut, notując swój pierwszy występ w tym sezonie, od czasu doznania kontuzji. Warta pochwały po stronie Wisły była, więc jedynie linia obrony, która zdołała nas przyzwyczaić do zachowawczej i bezbłędnej gry, co zakończyło się zaledwie jednobramkową klęską.
Każdy kto widział nasze 3 ostatnie mecze nie może być specjalnie zaskoczony, bo gramy dokładnie tak samo - solidnie w obronie, ale totalnie bez kreatywności w ataku. Mimo wszystko z remisu jestem zadowolony.
— Juliusz Słaboński (@RocknRollStar8) August 10, 2019
Zagłębie Lubin 2:0 Arka Gdynia (3' Zivec, 65' Szysz)
Składy:
Zagłębie: Forenc - Kopacz, Oko, Guldan, Balić - Poręba (73' Ślisz), Tosik, Starzyński, Czerwiński, Zivec (72' Tuszyński) - Szysz (85' Bohar)
Arka: Steinbors - Zbozień (68' Olczyk), Danch, Helstrup (60 Maghoma), Marciniak - Deja, Busuladzić, Nalepa, Antonik (46' Budziński), Młyński - Serrarens
Arka Gdynia wciąż nie zaznała smaku zwycięstwa. W 4. kolejce PKO Ekstraklasy ulegli na wyjeździe Zagłębiu Lubin, które strzelanie w dzisiejszym spotkaniu zaczęło bardzo wcześnie. Już w 3. minucie meczu swojego premierowego gola po powrocie do Polski strzelił Sasa Zivec. W drugiej odsłonie meczu jego wynik ustalił Patryk Szysz, a Arka Gdynia po raz kolejny wróci do domu z podkulonym ogonem. Podopieczni Jacka Zielińskiego znów rozczarowali, dzisiejsze starcie w Lubinie udowodniło, że słaba postawa na początku sezonu 2019/20 nie jest przypadkiem, a gdynianie potrzebują potężnego wstrząsu. W bieżącym roku na konto "Arkowców" wpisały się zaledwie 4 zwycięstwa, pozostałe 15 starć zakończyło się rozczarowaniem, a z tak mierną postawą, w Gdyni powinni mieć obawy o ekstraklasową przyszłość swojego klubu.
Dzisiejsze spotkanie było kolejnym, w którym bardzo wiele zależało od defensywy. Poziom na jakim stoi od początku bieżącego sezonu jest katastrofalny, o czym mogliśmy się przekonać dzisiejszego popołudnia. Trener Jacek Zieliński konsekwentnie próbował ratować sytuację, lecz wprowadzeni w drugiej odsłonie Michael Olczyk oraz Christian Maghoma nie zmienili postawy bloku obrony. To wystarczyło, aby Zagłębie zakończyło zmagania 4. kolejki z kompletem punktów i zaliczyło znaczny awans w tabeli PKO Ekstraklasy.
Nie wiem co siedzi w głowach osób, które budowały ten zespół. Środek na atak pozycyjny, skrzydłowi wyłącznie na kontry + najgorsze boki obrony w lidze. Chaos, brak jakiejkolwiek myśli przewodniej. #ZAGARK
— Kuba Mazan (@Mazzano7) August 10, 2019
Górnik Zabrze 1:0 Raków Częstochowa (64' Sapała [sam.])
Składy:
Górnik: Chudy - Sekulić, Bochniewicz, Wiśniewski, Janza - Bainović (46' Manneh), Matras, Kopacz (Ściślak), Jimenez - Wolsztyński, Angulo
Raków: Gliwa - Kasperkiewicz (73' Bartl), Szymonowicz, Petrasek - Schwarz, Sapała, Azemović, Kun - Luković (79' Nouvier), Szczepański, Brown-Forbes
Sobotę z PKO Ekstraklasą zakończyliśmy w Zabrzu, gdzie miejscowy Górnik podejmował przed własną publicznością beniaminka z Częstochowy. Na przeciw siebie stanęły nie tylko zespoły z wielkimi ambicjami, ale również świetni trenerzy, którzy na ten moment mogą się pochwalić najdłuższym stażem w klubie. Po dzisiejszym spotkaniu zbyt wiele w tej kwestii się nie zmieni. Nie chodzi tu jednak o to, że jesteśmy na wczesnej fazie rozgrywek, a stylu w jakim grają oba zespoły. Od pierwszego gwizdka oglądaliśmy mecz walki. Gra toczyła się od bramki do bramki, oba zespoły stosowały wysoki pressing, a w międzyczasie prezentowały nam świetne akcje kombinacyjne. Na gola musieliśmy jednak poczekać do drugiej połowy. W 64' minucie dośrodkowanie w pole karne wykorzystał... Igor Sapała, który niefortunnym odbiciem pokonał swojego bramkarza.
Nieprzewidywalność znów była górą, a Raków, który przez zdecydowaną większość spotkania grał swój futbol, wraca do domu z niczym. Swoje szanse na bramki mieli między innymi Andrija Luković, Petr Schwarz oraz Felicio Brown-Forbes. Na ich drodze stawały jednak wszelkiego rodzaju przeszkody z obramowaniem bramki, szwankującą skutecznością czy Kostarykaninem na czela. Napastnik Rakowa w drugiej połowie zastopował dwa groźne uderzenia swoich piłkarzy i to między innymi jego osobie powinni zawdzięczać to zwycięstwo gospodarze.
Za każdym razem kiedy Raków prezentował się lepiej od rywala kończył mecz z porażką. Reguły panujące w Ekstraklasie są bezlitosne.
— Rafał Pruszy (@RafiPruszy) August 10, 2019
#GÓRRCZ