Heynckes pracuje... bez podpisanej umowy!
Pewne procedury w piłce nożnej są niezmienne. Jedną z nich jest na przykład zatrudnianie menedżerów. Zwykle wygląda to tak, że klub dogaduje się z agentem trenera, następnie spotyka się z nim, a po dogadaniu wszelkich szczegółów podpisuje umowę. Dopiero potem ów menedżer zjawia się na treningu drużyny i przedstawia drużynie. Wydawać by się mogło, że jeśli gdzieś jest inaczej, to w jakimś mało poważnym klubie. A co jeśli powiem wam, że jest tak w Bayernie Monachium?
Jupp Heynckes zdradził na spotkaniu z fanami, że nie ma jeszcze podpisanej umowy. Przyznał, że jego aktualna praca to przysługa dla ukochanego klubu. Pensja i dokumenty to sprawa drugorzędna. Niemiec ujawnił, że sekretarz Bayernu coraz gwałtowniej go ponagla, by ten przyszedł do biura i podpisał gotową już umowę, tak by można było wszystko zalegalizować. Heynckes przyznaje jednak, że jest zbyt zajęty drużyną i nie ma na to wolnej chwili.
Zachowanie Heynckesa jest do prawdy szlachetne i godne podziwu, tym bardziej w obecnych czasach, gdzie wszyscy patrzą tylko na pieniądze. Osób tak zakochanych w klubach i samym futbolu można szukać jak skromności w Ibrahimoviciu.