Podział punktów przy Bułgarskiej. Lech tylko remisuje z Jagiellonią
Hit kolejki przy Bułgarskiej znów zawiódł. Przyjeżdżająca w roli faworyta Jagiellonia tylko zremisowała z grającym przed własną publicznością z Lechem - 1:1. W drugim z dzisiejszych spotkań - mistrz Polski po znakomitym finiszu pokonał Raków 2:1, umacniając twierdzę przy Okrzei.
Piast Gliwice 2:1 Raków Częstochowa (78' Felix, 81' Skóraś (sam.))
Składy:
Piast: Plach - Mokwa, Korun, Malarczyk, Kirkeskov - Milewski, Hateley, Jodłowiec (70' Sokołowski) - Badia, Felix, Parzyszek (60' Tuszyński)
Raków: Gliwa - Azemović (86' Kolev), Petrasek, Jach - Sapała, Schwarz, Bartl, Skóraś- Szczepański (90' Luković), Musuolik (88' Babenko), Brown-Forbes
Cudu przy Okrzei 20 doznali kibice zgromadzeni na stadionie. Występujący przed własną publicznością Piast Gliwice przez niemal całe spotkanie znajdowali się w cieniu Rakowa. Trener Marek Papszun rozłożył mistrza Polski na czynniki pierwsze, sprawiając mu tego wieczoru ogromne problemy z przedostaniem się pod bramkę Michała Gliwy. Już w 6. minucie starcia jego wynik otworzył Felicio Brown-Forbes - potwierdzając początkową dominację przyjezdnych. Beniaminek PKO Ekstraklasy po golu na 1:0 nie zamierzał się jednak bronić. Wręcz przeciwnie. Chciał nadal atakować, nie zaprzestając na jednobramkowym prowadzeniu. Swoje szanse mieli przede wszystkim młodzieżowcy. Miłosz Szczepański obijał poprzeczkę, Michał Skóraś dwukrotnie znalazł się w cieniu Frantiska Płacha. Wypożyczony z Lecha Poznań skrzydłowy o spotkaniu na stadionie mistrza Polski będzie chciał jednak bardzo szybko zapomnieć. Niewykorzystane sytuacje 19-latka zemściły się na kwadrans przed końcem spotkania, a autorem jednej z bramek był właśnie Skóraś.
Podopieczni Waldemara Fornalika nie mieli zbyt wiele do stracenia. Ostatni kwadrans był rozgrywany pod ich dyktando, a zmiany przeprowadzone przez opiekuna gliwiczan uratowały im wynik. Długo oczekiwany przebłysk wreszcie oświecił Patryka Tuszyńskiego, który w zaledwie 10 minut zrobił znacznie więcej niż występujący wcześniej Piotr Parzyszek. Atakujący mistrza Polski okazale przyczynił się do gola gospodarzy, którego w ostateczności zdobył wyżej wspomniany Michał Skóraś. Skrzydłowy Rakowa niefortunną próbą odbioru pokonał swojego bramkarza - pozbawiając swój zespół punktów. W ogniu krytyki znajdzie się jednak nie gracz częstochowian, lecz Wojciech Myć - arbiter prowadzący to spotkanie. Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem zagrania ręką dopuścił się Igor Sapała. Przewinienie bardzo kontrowersyjnie tym bardziej, że pomocnik Rakowa początkowo odbił piłkę nogą, a dopiero po tym doznał kontaktu z ręką. Po konsultacji z wozem VAR oraz obejrzeniu serii powtórek zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego, którego na bramkę zamienił Jorge Felix. Ponadto czerwoną kartką został upomniany Sapała, a decyzja arbitra w dużej mierze wpłynęła na końcowy wynik. Grający w przewadze mistrz Polski w zaledwie trzy minuty przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść, powoli odbudowując zniszczoną twierdzę "Gliwice".
Brawo sędzia Myć! 👎
— Jakub Śliżewski (@jakub_slizewski) September 20, 2019
Później zapewne tych trzech albo nawet jednego punkta dla Rakowa zabraknie do utrzymania bądź awansu do grupy mistrzowskiej.
Mam nadzieję, że zostaną wyciągnięte konsekwencję wobec tego arbitra.#PIARCZ
Lech Poznań 1:1 Jagiellonia Białystok (22' Klimala - 39' Tomczyk)
Składy:
Lech: van der Hart - Gumny, Rogne (78' Dejewski), Satka, Puchacz - Muhar (85' Skrzypczak), Tiba, Amaral (68' Jevtić), Kamiński, Jóźwiak - Tomczyk
Jagiellonia: Węglarz - Wójcicki, Arsenić, Runje, Guilherme - Romanczuk, Pospisil, Imaz - Kostal (61' Camara), Bida (57' Prikryl), Klimala (84' Mystkowski)
Starcia Lecha Poznań z Jagiellonią Białystok od lat należały do tych z grona bardzo ciekawych, przepełnionych wieloma gola. Zwycięstwo "Kolejorza" 5:1, remisy 3:3 oraz 2:2 były wizytówką tych pojedynków, lecz w końcu musiał nadejść okres, w którym umiejętności obu zespołów będą miały mianownik równy zeru. Kibice zgromadzeni na stadionie w ten chłodny wieczór z pewnością żałują wyboru oraz straty czasu, który było można zdysponować znacznie lepiej.
W szeregach obu zespołów królowała olbrzymia niedokładność. Wymienienie pięciu celnych podań było tego dnia ogromnym sukcesem, co w razie niepowodzenia kończyło się szybką kontrą rywali. Po stronie gospodarzy szalał Paweł Tomczyk oraz Kamil Jóźwiak. W zespole przyjezdnych 50-metrowe sprinty odbywali Patryk Klimala i Martin Kostal, lecz starania obu zespołów kończyły się niczym. Jedyne w tym spotkaniu gole musiałby, więc paść po indywidualnych błędach, które oba zespoły popełniały na potęgę. W 22. minucie kłopot z wyprowadzeniem piłki wykorzystał Patryk Klimala. Młodzieżowy reprezentant Polski pewnie dopadł do podania Bartosza Bidy i bez najmniejszych problemów otworzył wynik spotkania. Zagrywka Ireneusza Mamrota z wystawieniem młodego napastnika była strzałem w dziesiątkę, lecz święto białostoczan nie trwało długo. Na kilka minut przed końcem pierwszej połowy zagrania ręką dopuścił się Martin Kostal. Piłkę ustawioną na jedenastym metrze na bramkę zamienił Paweł Tomczyk, ustalając wynik spotkania, jednocześnie dokonując podziału punktów.