Doświadczenie dało się we znaki Koronie. Ekstraklasa oddala się od Kiec
Raków Częstochowa przed rozpoczęciem spotkania z Koroną był niemal pewny utrzymania. Pomimo wyraźniej przewagi nad niebezpieczną strefą - dał z siebie wszystko. Częstochowianie wpadając do Kielc, nie zostawili gospodarzom złudzeń, wygrywając po bramce Piotra Malinowskiego (1:0).
Mnóstwo meczów Bundesligi, Serie A oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Feralna końcówka na Arenie Zabrze była najprawdopodobniej kluczową, biorąc pod uwagę przyszłość kieleckiego klubu. Po piątkowej porażce (2:3) z miejscowym Górnikiem - Maciej Bartoszek postanowił oddzielić mężczyzn od chłopców. Sobotni poranek rozpoczął się więc od spuszczenia do głębokim rezerw trzech nazwisk, które w środowisku piłkarskim nie wzbudziły choćby najmniejszego politowania. Pragmatyczne trio - Bojan Cecarić, Matej Pučko i Uroš Đuranović rozstając się z Kielcami, zwolniło miejsce dla młodych. W starciu z Rakowem tych na ławce znalazło się aż sześciu, lecz szukanie w nich ostatniej deski ratunku jest co najmniej elementem fantastycznym.
Radin out. Gniatic out. Kova out. ZAJĄC OUT! #KORRCZ
— Mateusz Żelazny (@mateuszzelazny) June 23, 2020
Bowiem od pierwszych minut najwięcej szumu standardowo robiła stara gwardia. Szczególnie aktywny po stronie gospodarzy był Michal Papadopulos. Doświadczony Czech przeważając wzrostem nad rywalami, z łatwością dochodził do pozycji strzeleckich. Ponadto trzy grosze od siebie chciał dorzucić również Jacek Kiełb, a próbę uruchomienia atomowego uderzenia raz po raz podejmował Petteri Forsell (najbliżej był w ostatniej akcji meczu). Tym razem nieskutecznie. Stojący dziś między słupkami Rakowa, Jakub Szumski broniąc strzał po strzale, stał się cichym bohaterem przyjezdnych, w których szeregach najjaśniej świecił ten najstarszy. Spotkanie rozgrywane w stolicy województwa świętokrzyskiego było prawdziwym majstersztykiem w wykonaniu Piotra Malinowskiego. Wychowanek Rakowa strzelał, asystował i był zmorą systemu wideoweryfikacji. Bowiem to właśnie po jego dograniu w pole karne swoje premierowe trafienie w Ekstraklasie zanotował Patryk Kun. Zdaniem Krzysztofa Jakuba zrobił to jednak z pozycji spalonej.
Bramka zdobyta przez doświadczonego pomocnika w pierwszych minutach spotkania do zwycięstwa jednak wystarczyła. Raków pomimo dwóch nieuznanych trafień wrócił z trzema punktami, a jak pokazało starcie na Suzuki Arenie - problem kielczan nie leży w umiejętnościach. Główną przyczyną znów okazał się brak waleczności, który pomimo dogodnych sytuacji - nie został przekuty w triumf. A to lada moment może grozić spadkiem. Podopieczni Macieja Bartoszka na pięć spotkań przed końcem zadomowili się w niebezpiecznej strefie, tracąc do trzynastej Wisły Kraków już pięć punktów. Ta może wzrosnąć po dzisiejszym spotkaniu z "Nafciarzami".
Korona spada do I ligi, w dodatku w fatalnym stylu. Pozostaje mieć nadzieję, że klub się oczyści z niemieckiego elementu i pożegna architekta tego spadku, Zająca, niewątpliwie najgorszego prezesa w lidze. Oby tylko finanse się spięły i Bartoszek pozostał na stanowisku. #KORRCZ
— Przemek Gajos (@przeGajos) June 23, 2020
Korona Kielce 0:1 Raków Częstochowa (5' Malinowski)
Korona: Kozioł - Szymusik (83' Długosz), Kovacević, Tzimopoulos, Gardawski - Radin, Gnjatić, Kiełb (69' Górski), Lioi (51' Lisowski), Forsell - Papadopulos
Raków: Szumski - Kościelny, Piątkowski, Petrasek - Schwarz, Sapała, Kun, Tudor - Musiolik, Malinowski (80' Bator), Tijanić (78' Oziębała)