Twierdzę Wrocław zdobyła tylko Legia. Lech nie dał dziś rady
28 czerwca 2017 roku Christian Gytkjaer trafił oficjalnie do Lecha Poznań. W trzecią rocznicę tego transferu "Kolejorz" jechał do Wrocławia na mecz, który dałby mu pozycję wicelidera w tabeli Ekstraklasy w przypadku zwycięstwa nad Śląskiem. Jak się powiodła misja na Dolnym Śląsku? Zaglądamy na Stadion Wrocław (i swoją drogą, polecamy wpaść na tamtejszy tor kartingowy, bo to sam sztosik rozrywkowy).
Już dziś mecz Espanyolu z Realem Madryt! Ten i wiele innych meczów pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Składy wyjściowe:
Śląsk: Putnocky - Dankowski, Tamas, Puerto, Musonda - Mączyński, Łabojko, Chrapek - Płacheta, Pich - Exposito
Lech: van der Hart - Puchacz, Crnomarković, Satka, Butko - Jóźwiak, Tiba, Moder, Kamiński - Ramirez - Gytkjaer
Leitmotivem pierwszej połowy tego meczu nie była jednak rocznica Gytkjaera. Cóż, był to raczej deszcz, padający od 14:00 z przerwami deszcz. Śląsk i Lech nie miały sprzymierzeńca w postaci aury. Woda mocno przeszkadzała obu drużynom w dokładnych zagraniach. Można było nawet przypuszczać, że w pewnej chwili przestaniemy na chwilę grać, aż drenaż zrobi swoje. Ale skończyło się tylko na strachu. Przestało padać co prawda dopiero w 29. minucie, ale już dawno nie cieszyliśmy się bardziej ze słońca, które wyszło nad obrzeżami Wrocławia.
Zaraz zaczynamy! 🔵⚪️#ŚLĄLPO pic.twitter.com/g4wsKG3qzk
— Lech Poznań (@LechPoznan) June 28, 2020
Lech i Śląsk znały już wyniki w meczach Legii z Piastem oraz Jagiellonii z Lechią. Miały prosty obraz tego, jak muszą zagrać i o co toczy się gra. Małe różnice na miejscach od drugiego do piątego sprawiły, że była to może nie niepowtarzalna, ale dobra okazja do przejęcia pozycji wicelidera. Pamiętajmy bowiem, że Lech zagra za tydzień z Legią, zaś Śląsk podejmie na wyjeździe Piasta.
Powody do zadowolenia musi mieć Dariusz Żuraw, widząc przebudzenie Pedro Tiby i dobrą formę Jakuba Kamińskiego. Szczególnie ten drugi napędzał dziś zgrabnie ataki Lecha. To on był głównym autorem akcji bramkowej, a dzięki temu Gytkjaer mógł skierować piłkę do bramki (pomógł też defensor Śląska, ale i tak wkład Kamińskiego był największy).
Aż miło popatrzeć na Kubę Kamińskiego. Piłka nie przeskadza, koordynacyjnie ligowy top, ciągle wysoko podniesiona głowa. Z lechitów z rocznika '02 zdecydowanie cenię najwyżej.
— Damian Smyk (@D_Smyk) June 28, 2020
No i pozaboiskowo to też ułożony gość. Trudno nie kibicować.
Kolejną ważną rzeczą jest to, że Mickey van der Hart naprawdę ogarnął się w ostatnich kolejkach. Dziś pobił swój własny rekord minut spędzonych na boisku z rzędu bez puszczonego gola! Tak, ten sam Holender, z którego non stop się podśmiewano.
Mickey van der Hart właśnie wyrównał rekord najdłuższej serii bez straty bramki w tym sezonie, który należał do... niego samego 😜
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) June 28, 2020
⏸️ #ŚLĄLPO 0:1 pic.twitter.com/syzAgkUFAM
Był nawet taki moment w tym meczu, kiedy Lech mógł się pochwalić 100-procentową celnością strzałów (to była ta chwila, gdy statystyka mówiła wprost - 5/5). "Kolejorz" dość śmiało poczynał sobie i testował czujność swojego byłego bramkarza, Matusa Putnocky'ego. Jeśli już z kolei mamy przejść do oceny drugiej połowy, to również sporo się działo. Christian Gytkjaer nie powiększy z Legią swojego konta strzeleckiego i znów Lech będzie skazany na Timura Żamaletdinowa. Duńczyk bowiem będzie pauzował za żółte kartki. A skoro przy karach jesteśmy, Mączyński i Chrapek... ten duet jest proaktywny w środku pola Śląska, ale jednak strasznie ryzykowali. Tomasz Kwiatkowski spokojnie mógł tych ludzi odesłać wcześniej do szatni. A były reprezentant to już totalnie nam odlatuje z tym spóźnieniem przy atakach na rywali:
Żółta kartka dla Mączyńskiego 🟧 12. w sezonie. Kapitan nie zagra w dwóch najbliższych meczach WKS-u.
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) June 28, 2020
____
56' #ŚLĄLPO 0:1
Mączyński nie potrzebował zatem drugiego zaproszenia do tego, żeby przydać się Śląskowi w dobry sposób. Co zrobił? Asystował przy golu Israela Puerto, Śląsk tym samym wrócił do gry i bronił twierdzy Wrocław. Ten sam Puerto jednak niedługo później stał się antybohaterem. Po strzale z przewrotki zablokował oczekiwaną piłkę, nienaturalnie wyciągając do góry rękę. Został w nią trafiony, a Tomasz Kwiatkowski podyktował rzut karny. Ten wykorzystał Jakub Moder, który tym samym zdobył w końcu gola mniejszej urody. Jednocześnie - był to też pierwszy celny strzał Lecha w drugiej połowie. Śląsk stworzył znacznie więcej sytuacji bramkowych - aż o nawet 10 więcej od Lecha. I nie rezygnował - nie chciał przegrać, skoro na jego mecz przyszło ponad 5000 kibiców.
I tak się stało! Mączyński asystował po raz drugi, tym razem podawał do zastępcy Diego "Jestem do niczego" Żivulicia. Jakub Łabojko szukał swojego gola choćby w Gdyni, a trafił ostatecznie we Wrocławiu, wyrównując na 2:2. To był w końcu mecz, na który czekaliśmy po wczorajszych nieco rozczarowujących spotkaniach.
Ten wynik tak naprawdę satysfakcjonuje najbardziej... Legię Warszawa. Ma ona 65 punktów i jako jedyna w tym sezonie pokonała Śląska na jego stadionie. Piast jest nadal wiceliderem, traci 11 punktów do Legii. Tyle samo traci Lech. Śląsk ma 53 punkty, a Lechia - 52 punkty. Legia musi mieć przewagę 9 punktów przed 35. kolejką, aby zostać mistrzem (nie wyprzedzą jej przy równej liczbie punktów, ponieważ była pierwsza w tabeli po 30 kolejkach, wtedy miała najwięcej oczek).
JEDEN PUNKT. Tyle Legii potrzeba do spokoju. To będzie mistrzostwo zdobyte w Poznaniu tak jak w 2018 roku?
Kibicom z Warszawy przyświeca jeden utwór.