Postrzelali w Gdyni, postrzelali w Zabrzu - spadkowicze zagrali z godnością
Mistrza już znamy (gdyby ktoś przegapił, została nim Legia). Spadkowiczów również i prawdę mówiąc pozostały już jedynie kwestie pucharowe, o które wciąż bije się pięć zespołów. Emocje związane z "górną ósemką" jednak dopiero przed nami. Zarówno dziś, jak i wczoraj grała grupa spadkowa, która tym razem nie zawiodła. Było bowiem dużo bramek, dużo kartek, niewykorzystane karne i kilka nowych twarzy.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Wisła Kraków 1:1 Korona Kielce (7' Turgeman - 34' Szelągowski)
Korona Kielce, czyli zespół beznadziejny od środka i beznadziejny od zewnątrz. Na taki los swojego klubu zapracował Krzysztof Zając, którego czyny próbuje naprawić kieleckie środowisko. Zaczęło się od dziennikarzy i kibiców. Dziś zaś trzy grosze dołożył Marcin Bartoszek. Bowiem kto by się spodziewał, że jednym z bohaterem rozbitej Korony zostanie 17-latek... Dla Daniela Szelągowskiego starcie z "Białą Gwiazdą" było dopiero trzecim na poziomie Ekstraklasy. I właśnie w tym trzecim spotkaniu zdobył swoją pierwszą bramkę w zawodowej karierze. Wychowanek Korony odpowiadając Alonowi Turgemanowi (jego brak będzie odczuwalny aż nadto) doprowadził do remisu, w czym pomogli sami piłkarze gospodarzy i... sędzia. A dokładniej Mateusz Hołownia i Wojciech Myć. Młody obrońca wykluczając się z dalszej części spotkania (dość niesłusznie) pozbawił swój zespół kompletu punktów. Sędzia zaś naraził się na krytykę. W tym kontekście mimo wszystko słuszną.
Jeśli sędziowie nie popełnili błędu przy faulu Hołowni to bardzo proszę odpowiednie organizacje o refleksję nad przepisami. #WISKOR
— rafał wolski (@rwolski75) July 11, 2020
Arka Gdynia 3:2 ŁKS Łódź (19' Marcus da Silva, 40' Nalepa, 45' Jankowski - 55' Corral, 85' Sekulski)
Trzy kolejki do końca rozgrywek to dużo. Jeszcze więcej z perspektywy spadkowiczów. Bowiem cała trójka zamiast bić się o honor - przez łodzian już dawno utracony - z miłą chęcią rozpoczęłaby przygotowania do walki o ponowną grę na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Patrząc jednak na szalone trio Arka, Korona, ŁKS - nie ma najmniejszych wątpliwości, że jeśli ktoś do Ekstraklasy ma wrócić za rok - będzie to Arka Gdynia. Arka, która w starciu z podopiecznymi Wojciecha Stawowego zagrała, jak na zespół lepszy przystało. W dodatku dokonała tego w mocno okrojonym składzie, o czym było wiadomo już od czwartku.
Jest kilku zawodników, którzy po tym sezonie odejdą z Arki i ich nie będę brał już pod uwagę w ostatnich meczach – mówił na przedmeczowej konferencji Ireneusz Mamrot. W taki oto sposób od pierwszy minut nie ujrzeliśmy m.in. Fabiana Serrarensa czy Marko Vejinovicia. Po nich w Gdyni nikt jednak płakać nie będzie. Bowiem Arka pod ich nieobecność grała pierwsze skrzypce. Gospodarze do przerwy prowadzili 3:0 i gdyby nie fakt, że wciąż mamy do czynienia z polskim zespołem - ten z pewnością by się nie cofną. Tymczasem po przerwie oglądaliśmy hiszpański pokaz podopiecznych Wojciecha Stawowego, którzy pomimo starań nie zdołali doprowadzić do korzystnego rezultatu. Tym samym bramki Samu Corrala oraz Łukasza Sekulskiego na wiele się nie zdały, a "Rycerze Wiosny" doznali 24. (!) porażki w tym sezonie.
#ARKŁKS Samu Corral potrzebował 10 uderzeń (548 minut na boisku), aby zaliczyć celny strzał w Ekstraklasie. I od razu był to gol.
— EkstraStats (@EkstraStats) July 11, 2020
TYMCZASEM WCZORAJ...
Zagłębie Lubin 0:1 Wisła Płock (49' Szwoch)
Po wielu miesiącach walki i towarzyszącej jej niepewności w końcu nadszedł dzień, w którym kibice "Nafciarzy" mogli podziwiać swój zespół w spokoju. Płocczanie dzięki zeszłotygodniowemu zwycięstwu z Górnikiem Zabrze zapewnili sobie utrzymanie w Ekstraklasie, rozpoczynając batalię o przysłowiową pietruszkę. W szerszym tego słowa znaczeniu walkę o kilka groszy, do której Radosław Sobolewski podszedł z pełną powagą. Bowiem, gdy po stronie lubinian oglądaliśmy czwórkę młodzieżowców w podstawie - drużyna z Płocka mogła się poszczycić Maciejem Ambrosiewiczem. De facto taki rozkład sił dał "Nafciarzom" zwycięstwo, które za sprawą Mateusza Szwocha pozwoliło wskoczyć przed "Miedziowych".
Zahaczając jednak o tę młodzież, bo głównie o nią się rozchodzi. Wczorajsze starcie z Wisłą było szczególne dla Kacpra Bieszczada. 17-latek postrzegany jako diament produkcji Grzegorza Szamotulskiego zaliczył swój zawodowy debiut. I co by nie mówić - dał nadzieję na kolejny wielki talent wyszlifowany w lubińskiej szkole. Bo o ile przy uderzeniu Mateusza Szwocha szans nie miał - do pozostałych sytuacji nie można się przyczepić.
Dzisiaj kolejny klakierek z fabryki @GSzamotulski zadebiutował w lidze. 17-letni Kacper Bieszczad 👏👏👏
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) July 10, 2020
W dodatku przerwie zobaczyliśmy również debiutującego Jakuba Sypka, a w pewnym momencie liczba młodzieżowców obecnych na boisku osiągnęła nierealną liczbę pięciu graczy (Łukasz Poręba, Dawid Pakulski, Patryk Szysz i powyższa dwójka). To wciąż pięciokrotnie więcej niż udział jakichkolwiek Polaków w poszczególnych spotkaniach "Pasów".
Górnik Zabrze 4:1 Raków Częstochowa (20', 71' Angulo, 60' Jach (sam.), 86' Jimenez - 4' Schwarz)
Słowo "młodzieżowiec" wciąż nie przypadło zaś do gustu zabrzańskiemu Górnikowi. Marcin Brosz - niegdyś słynący z wystawiania niemal pełnej jedenastki juniorów - wciąż nie widzi życia bez dwójki fenomenalnych Hiszpanów. Igor Angulo oraz Jesus Jimenez w hitowym starciu z Rakowem (niemal jak w meczu z Legią) rozstrzygnęli pojedynek w ... pojedynkę. Doświadczony napastnik trafił dwa razy. W międzyczasie asystował przy bramce młodszego kolegi. A Raków? Zdaje się, że od dwóch tygodni świętuje utrzymanie. Piątkowa porażka przy Roosevelta była już drugą z rzędu - w tym wypadku osiągniętą zasłużenie i z przytupem. Bowiem od bramki Petra Schwarza (Czech trafił już w 4. minucie) trafiali już tylko i wyłącznie gospodarze, z małą pomocą Jarosława Jacha. On również zmieścił dziś piłkę w siatce. Swojej siatce...
Gdyby Górnikowi udało się zatrzymać Angulo, kolejny sezon kończyłby jako 37-latek. Jak szło strzelanie piłkarzom 37+ w XXI wieku w E-sie?
— Szymon Podstufka (@PodstufkaSzymon) July 11, 2020
T. Frankowski 11/12 (37 l.) - 15 ⚽️
P. Brożek 19/20 (37 l.) - 8 ⚽️
T. Frankowski 12/13 (38 l.) - 7 ⚽️
R. Sobolewski 13/14 (37 l.) - 7 ⚽️