Bez barwy, konkretów i fajerwerków - Legia zremisowała z Pogonią
Do zawodzącej i bardzo bezbarwnej Legii zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Podczas spotkań ze Śląskiem Wrocław oraz Zagłębiem Lubin brakowało skuteczności i koncentracji w kluczowych chwilach. Z Karabachem charakteru. Przeciwko Cracovii zaangażowania. A w starciu z Pogonią? Wszystkiego po trochu. Otóż mecz w Szczecinie nie był wielkimi zawodami w wykonaniu "Wojskowych". O tym mówi przede wszystkim wynik. Mianowicie słaby i bezbramkowy remis.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Jakiś czas temu światło dzienne ujrzały słowa, które nieco poruszyły polską sceną futbolu. Ich autorem był Tymoteusz Puchacz, który na pytanie o ewentualne zainteresowanie odpowiedział wprost - jakieś tam było, chrapkę miało Mainz, które przyjeżdżając do Poznania, najprawdopodobniej wyrwałoby w trąbę. Mamy jednak pewne podejrzenia, że nie tylko Niemcy mogliby dostać baty. Otóż ostatnie kolejki w wykonaniu Legii również wskazują na to, że ewentualna podróż "Wojskowych" na Bułgarską mogłaby się kończyć w opłakanym stanie. A przynajmniej w obecnych realiach i z drużyną jaką dysponuje Czesław Michniewicz. Tam wciąż brakuje jakości, zrozumienia i wypracowanych nawyków, czym mógł się poszczycić m.in. Aleksandar Vuković. Ale i to jedynie w pierwszych miesiącach swojej kadencji. Dziś mają tam do czynienia z pewnego rodzaju gruzowiskiem, którego scalenie w jedną całość może trochę zająć. Ile? Zobaczymy. Jak pokazało spotkanie z Pogonią - na pewno nie prędko.
Ależ festiwal żenujących zagrań w ostatnich minutach po obu stronach. Kończ panie Marciniak, nic nie doliczaj #POGLEG
— Andrzej Cała (@andrzejcala) October 24, 2020
I w końcu dochodzimy do samego starcia - wydarzenia tego wieczoru, które zapowiadało się naprawdę przednio. Naprzeciw siebie dwie głośne marki, dwóch kumatych trenerów i zespoły myślące o zakończeniu dnia zwycięstwem.
Tymczasem, w rzeczywistości były dwa zespoły, dwóch kumatych trenerów i spotkanie mogące konkurować z rozsławionym na całą Europę starciem Górnika Łęczna z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Mniej więcej tak prezentowało się to w Szczecinie. Na pozór trudno było wskazać zespół, który pokazał się z lepszej strony. Swoje szanse miały tak naprawdę obie strony. Piłka wylądowała w siatce jednak tylko raz - po spalonym Michała Kucharczyka. A to mówi już dużo, jak wielkie było to spotkanie. Otóż więcej było w nim szarpania, prób zawiązania składnych akcji, aniżeli konkretów. Piłka znów przeszkadzała, a zawodnicy nie potrafili jej okiełznać. Aczkolwiek i wśród nich znajdziemy jednostki, które pomimo bezbarwnego starcia zasłużą na pochwały.
W pewnym stopniu Paweł Wszołek. Skrzydłowy Legii kontynuując niezłą passę z ostatnich tygodni, dziś znów próbował natchnąć swój zespół do walki. Problemy z jego powstrzymaniem miał Hubert Matynia, lecz na wiele się to nie zdało. Poza tym niezły - już standardowo - Michał Karbownik , próbujący coś zdziałać Tomas Pekhart i może Filip Mladenović. Reprezentant Serbii poza kluczową postawą w linii defensywy - dość składnie kasował akcje Alexandra Gorgona oraz Sebastiana Kowalczyka - był jedną z najjaśniejszych postaci w ofensywie "Wojskowych". Przede wszystkim dobrze podłączał się do przodu. Nieźle współpracował z Joelem Valencią i tylko wykończenia brakowało. To leżało jednak po stronie atakujących, którzy ostatecznie zawiedli.
Strasznie szybko pokazali tę powtórkę "ewidentnego ofsajdu" Kucharczyka. Tam nie było na koniec podania głową od obrońcy Legii?
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) October 24, 2020
No szkoda, zapowiadało się naprawdę nieźle, a mimo to klarowne sytuacje zliczymy się na palcach jednej ręki. Aczkolwiek takiego spotkania mogliśmy się przecież spodziewać. Legia zagrała dziś po raz trzeci w przeciągu tygodnia. Mogła być zmęczona i nieco zajechana kondycyjnie. Z drugiej strony nie zaskoczyła też Pogoń, która również powinna dać więcej błysku. Ale ostatecznie nie dała i mecz zakończył się sprawiedliwym remisem. Albo inaczej - katastrofalnym 0:0.
Pogoń Szczecin 0:0 Legia Warszawa
Pogoń: Stipica - Stec, Triantafyllopoulos, Zech, Matynia - Smoliński (75' Hostikka), Dąbrowski, Kowalczyk (90+1' Podstawski), Gorgon (69' Gorgon), Kucharczyk (69' Drygas) - Zahović (75' Benedyczak)
Legia: Boruc - Juranović, Lewczuk, Jędrzejczyk, Mladenović - Slisz, Gwilia, Karbownik (70' Antolić), Wszołek, Valencia (64' Rosołek) - Pekhart
Legia zagrała dziś swoje. Wyszła zagubiona i bez większego zaskoczenia nie zrobiła dżemu z mniej rozgarniętego rywala. Ale nie tylko meczem w Szczecinie żyła dziś ekstraklasowa publika. Zanim doszło do hitowego starcia w Szczecinie, sobotnie popołudnie umilili nam zawodnicy Wisły Kraków. Zrobili to dosłownie i przy okazji nie dali dojść do słowa "Góralom". Pomimo tego, że zespołem lepszym wydawał się beniaminek, znów zebrał srogie lanie i z bólem serca przyjął kolejną trójkę. Aczkolwiek i tu jakiś plus znajdziemy. Po tym spotkaniu doszliśmy bowiem do wniosku, że słabszej defensywy w lidze nie ma. I długo nie będzie, bo przy duecie Aleksandar Komor i Dmytro Bashlay nawet Jan Sobociński był jak profesor.
Spotkanie Wisły Kraków z Podbeskidziem było jednak dopiero przystawką przed dwoma, dobrze zapowiadającymi się spotkaniami. Ale pamiętajmy - nie wszystko co się świeci, jest ze złota. Znakomite opakowane starcie we Wrocławiu również ze złota nie było i w ostateczności okazało się wielką klapą. Ale to naprawdę wielką, bo przebiło nawet spotkanie przy Reymonta. Ostatecznie drużyną lepszą - jakkolwiek to brzmi - okazali się piłkarze Śląska, którzy wygrali po bramce Mateusza Praszelika. A Jagiellonia? Jakieś tam przebłyski miała. Próbował Kris Twardek. Pojedyncze okazje miał Jesus Imaz. W każdej z powyższych jednak bez skutku, tak też porażka na trudnym terenie musi zostać uznana za słuszną.