Legia wróciła z dalekiej podróży. Wartę aż zmiotło z planszy
W wielu kwestiach można się nie zgadzać. Ale zwracając uwagę na obecną sytuację w lidze, nie ma najmniejszych wątpliwości, że przełom września, października i listopada jest jednym z najczarniejszych scenariuszy ostatnich lat. Kolejne dni przynoszą bowiem nowe informacje o zakażeniach. Z gry wypadają kolejne kluby, co sprawia, że zostaną jedynie najwytrwalsi. Ewentualnie ci, którzy zakażenia mają już za sobą. W tym gronie można wymienić m.in. piłkarzy Legii Warszawa. Podopieczni Czesława Michniewicza nadrobili dziś to, co stracili przed kilkoma tygodniami. Mianowicie rozegrali zaległe spotkanie z Wartą Poznań.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Lada moment upłyną dwa miesiące, odkąd Czesław Michniewicz zdecydował się objąć funkcję szkoleniowca Legii Warszawa. W tym czasie poprowadził zespół w pięciu starciach, lecz w żadnym z nich nie zachwycił. Ba, zdążył już zanotować kilka wpadek i narazić się na nieuniknioną krytykę ze strony sympatyków mistrza Polski. Mamy przecież do czynienia z klubem, który według lokalnej publiki jest stworzony do wygrywania. A od początku rozgrywek bywało różnie. Tu wpadka z Qarabagiem. Tam bezbarwny remis z Pogonią. I w końcu nadeszło spotkanie z beniaminkiem, bez dwóch zdań najlepsze w tym sezonie. Spotkanie, po którym zadowoleni mogą być również kibice.
Michniewicz: Lewczuk grał z gorączką. Pekhart zgłosił po meczu brak węchu i chłód. Spodziewamy się najgorszego.
— Piotr Kamieniecki (@PKamieniecki) November 2, 2020
Otóż mają z czego. Legia po raz pierwszy w tym sezonie wyszła po swoje i całkowicie zdominowała słabszego rywala. Aczkolwiek mało kto spodziewał się innego rezultatu. Rywalem "Wojskowych" była przecież Warta Poznań – jeden z najsłabszych zespołów w lidze i przede wszystkim kandydat do spadku. Te słowa zweryfikuje pozostała część rozgrywek, jednak zdziwimy się, jeśli będzie inaczej. Bo o ile w poprzednich spotkaniach zespół ze stolicy Wielkopolski był chwalony, o tyle dziś zagrał totalną manianę. Zarówno pod własną bramką, jak i polem karnym przeciwnika.
Beniaminka w natarciu oglądaliśmy tak naprawdę przez zaledwie kwadrans. Z lewej strony szarpał Mario Rodriguez. Z przodu swych sił próbował Mateusz Kuzimski, lecz ostatecznie bez skutku. Przez pozostałą część spotkania rządzili już tylko przyjezdni, którzy pewniej niż zwykle punktowali rozbitego wewnętrznie rywala.
Jeśli Mario Rodriguez nie naściemniał w CV i naprawdę wychowywał się w szkółce Realu Madryt, to na zajęcia z taktyki brał zwolnienia.
— Damian Smyk (@D_Smyk) November 2, 2020
Widać, że jest ulepiony z innej gliny piłkarskiej, ale w Warcie póki co biegający chaos, który nie przynosi żadnego pożytku.
Strzelanie na obiekcie w Grodzisku Wielkopolskim rozpoczął Paweł Wszołek. W 13. minucie spotkania wykorzystał znakomite dośrodkowanie Filipa Mladenovicia i dość przypadkowo umieścił piłkę w siatce. Otóż mogło tu się wydarzyć dosłownie wszystko. Od nabicia jednego z kolegów, aż po uderzenie obok bramki z okolicy mniej więcej pół metra. Ku szczęściu 11-krotnego mistrza Polski odbyło się bez większych komplikacji, dzięki czemu na prowadzenie wyszła Legia. I w tym momencie warianty były dwa. Po pierwsze, Legia zadowala się jednobramkowym prowadzeniem i do końca meczu kontroluje rywala lub wstaje z kolan, po czym decyduje się na totalną dewastację. Wielu z Was pewnie się zdziwi, ale "Wojskowi" krocząc tradycją, chcieli dewastować. Ledwie kilka minut po bramce Wszołka wynik meczu podwyższył Filip Mladenović. Po pół godziny gry mieliśmy już 3:0 i ósmą w tym sezonie bramkę Tomasa Pekharta. Zapewne wielu liczyło na więcej, lecz pomimo niezłego startu po przerwie strzelać nie kazano.
Ostatecznie górą była więc Legia, która rozegrała najlepsze spotkanie w tym sezonie. Zagrała pewnie, odważnie i w końcu dopięła swego. Dzięki zwycięstwu nad Wartą (3:0) podopieczni Czesława Michniewicza przesunęli się na trzecią pozycję w tabeli. Do prowadzącego Rakowa Częstochowa tracą zaledwie trzy punkty. A mówili, że nie odrobią...
I jeszcze na koniec. Wraz z niespodziewanym urazem Artura Boruca po przerwie zadebiutował Cezary Miszta. Młody wychowanek Legii co prawda nie miał zbyt wiele do roboty, lecz warty wspomnienia jest fakt, iż na dzień dobry zachował czyste konto. A dlaczego o tym wspominamy? Otóż wiele wskazuje na to, że po zakończeniu kariery przez 40-latka, to o ponad połowę młodszy Miszta będzie podstawowym golkiperem "Wojskowych". Dlatego niech mu się wiedzie!
Drugą połowę rozpoczniemy z jedną zmianą. Cezary Miszta ze swoją szansą 🙌 #WARLEG pic.twitter.com/zdB956TNrU
— Legia Warszawa 👑 (@LegiaWarszawa) November 2, 2020
Warta Poznań 0:3 Legia Warszawa (13' Wszołek, 23' Mladenović, 30' Pekhart)
Warta: Lis - Grzesik (68' Spychała), Ivanov, Kieliba, Kuzdra - Trałka, Kupczak, Janicki (46' Jakóbowski), Rodriguez (70' Handzlik), Szmyt - Kuzimski
Legia: Boruc (46' Miszta) - Juranović, Lewczuk, Jędrzejczyk, Mladenović - Slisz (74' Martins), Antolić, Gwilia (60' Kapustka) - Valencia, Wszołek (75' Stolarski), Pekhart (75' Rosołek)
PS. Ale tego to już nie pochwalamy...
Michniewicz: Lewczuk grał z gorączką. Pekhart zgłosił po meczu brak węchu i chłód. Spodziewamy się najgorszego.
— Piotr Kamieniecki (@PKamieniecki) November 2, 2020