Zagłębie skarciło Wisłę. ''Biała Gwiazda'' pogrąża się w kryzysie
Sobota z Ekstraklasą rozpoczęła się od przełamania Śląska Wrocław. Wszystkie oczy były jednak skupione na starcie w Krakowie, gdzie miejscowa Wisła podejmowała Zagłębie Lubin. Pierwszego od czterech spotkań zwycięstwa jednak nie wywalczyła. Po znakomitej końcówce triumfowali goście. Podopieczni Martina Seveli pokonali Białą Gwiazdę (2:1).
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Śląsk Wrocław 0:2 (4' Pich, 66' Zylla)
Podbeskidzie: Pesković - Danielak, Komor, Rundić, Gach - Kocsis (82' Ivan Martin), Rzuchowski (72' Nowak) - Sitek (82' Gutowski), Marzec (63' Ubbink), Sierpina (72' Miakushko) - Roginić
Śląsk: Putnocky - Musonda, Celeban, Tamas, Stiglec - Mączyński (89' Makowski), Pałaszewski - Pawłowski (77' Sobota), Praszelik (63' Zylla), Pich (89' Janasik) - Exposito (77' Piasecki)
O Podbeskidziu wiemy w zasadzie wszystko – mają słabą obronę i głównie przez to przegrywają. Aż 23 bramki stracone w dziesięciu meczach nie wzięły się przecież znikąd. Niedawno w zespole beniaminka wylądował jednak Michal Pesković. Solidny golkiper, który wlał w szeregi zespołu nutkę pewności. O Rafale Leszczyńskim oraz Martinie Polacku tego powiedzieć niestety nie można. Większą zagadką był tym samym bardzo nierówny dotąd Śląsk. Wrocławianie u siebie jeszcze nie przegrali i w większości tych meczów prezentowali się naprawdę dobrze. Jednak gdy tylko opuszczają Dolny Śląsk, dzieje się z nimi coś złego. Zapominają, że w piłce najważniejsze są zwycięstwa. Ciężko to racjonalnie wytłumaczyć, ale dziś mieli rywala, który był jednym z lepszych do przełamania tak fatalnej passy.
Podbeskidzie dominuje, atakuje, ale znów przekonuje się, że takie błędy jak ten Danielaka kosztują bardzo wiele. Pierwsza liga wybaczała, ESA nie #PODŚLĄ
— Dominik Wardzichowski (@dwardzich22) November 28, 2020
Defensywne demony Podbeskidzia dały o sobie znać już w 4. minucie spotkania. W karygodny sposób piłkę na swojej połowie stracił Karol Danielak. Z futbolówką w stronę pola karnego beniaminka popędził Erik Exposito i zagrał do Roberta Picha w taki sposób, że ten nie miał problemu ze zdobyciem bramki. Mogłoby się wydawać, że trafienie to napędzi gości, ale nic takiego nie miało miejsca. Pozostałą część pierwszej odsłony zdominowali "Górale", którzy bez dwóch zdań rozegrali swoje najlepsze 45 minut w tym sezonie. Raz po raz próbowali uderzeń na bramkę Matusa Putnocky'ego. Słowacki bramkarz nie miał co prawda wiele do roboty, jednak gdy zagrożenie ze strony gospodarzy wymagało jego interwencji, dawał radę. Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Bielszczanie atakowali, utrzymywali się przy piłce i kontrolowali boiskowe wydarzenia. A Śląsk? Śląsk w 66. minucie podwyższył prowadzenie za sprawą precyzyjnego strzału Marcela Zylli. Drugi stracony gol ewidentnie podciął gospodarzom skrzydła i odebrał jakiekolwiek nadzieje na pozytywny wynik. Ostatecznie górą byli goście, którzy wygrali to starcie (2:0).
WISŁA KRAKÓW - ZAGŁĘBIE LUBIN 1:2 (55' Brown-Forbes - 68' Simić, 86' Chodyna)
Wisła: Lis - Szot, Frydrych, Mehremić, Burliga - Plewka, Kuveljić, Żukow (77' Chuca) - Yeboah (82' Buksa), Jean Carlos (77' Savić), Brown-Forbes (77' Beqiraj)
Zagłębie: Hładun - Chodyna, Simić, Guldan, Balić - Żubrowski, Baszkirow (66' Živec), Poręba - Drażić, Szysz, Sirk (66' Mraz)
Spotkanie rozgrywane w Bielsku-Białej było istną poezją. Starciem, gdzie na brak emocji narzekać się nie powinno. Jeden zespół atakował, drugi strzelał. Jak pokazał czas, była to jedynie przystawka do prawdziwego grania. W pojedynku kończącym sobotnie zmagania Zagłębie Lubin rozprawiło się z Wisłą Kraków (2:1)
Po trzech miesiącach od rozpoczęcia rozgrywek przynajmniej jeden fakt związany z Zagłębiem jest niepodważalny. Po licznych osłabieniach ten zespół jest wrakiem samego siebie. Wraz z odejściem Bartosza Białka, Damjana Bohara oraz brakiem Filipa Starzyńskiego "Miedziowi" utracili wszelkie argumenty w ofensywie. Bo jeśli ktoś strzela, są to głównie defensorzy, którzy – sugerując się ich skutecznością – zostają po treningach, by szlifować zachowania przy stałych fragmentach gry. Od początku rozgrywek zdobyli w ten sposób już siedem bramek. Dziś natomiast dołożyli kolejne. Jako pierwszy na listę strzelców wpisał się Lorenzo Simić. Chorwat znakomicie wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i zanotował trzecie trafienie w tym sezonie. Na kilka minut przed końcem regulaminowego czasu gry komplet punktów zapewnił zaś Kacper Chodyna. Sytuacji po stronie gości było jednak znacznie więcej.
Jeszcze przed przerwą pomylił się Dejan Dražić. W drugiej odsłonie niecelnie uderzali Rok Sirk oraz Sasa Živec, co zemściło się zaraz po jej rozpoczęciu. Spotkanie przy Reymonta zdecydowanie lepiej rozpoczęli bowiem gospodarze. W 55. minucie ze znakomitym kontratakiem popędził Felicio Brown-Forbes. Reprezentant Kostaryki zdołał jedynie przełożyć jednego z rywali i precyzyjnym uderzeniem pokonał Dominika Hładuna. Bramka zdobyta przez 29-latka na wiele się jednak nie zdała. Konkretniejsze pod bramką rywali było Zagłębie, które wywiozło z Krakowa bardzo cenne trzy punkty.
Kacper Chodyna to jest gość!!!!!
— wojciech jagoda (@wjagoda07) November 28, 2020