Le Cabaret pod Klimczokiem. Będzie Janicki. Nie będzie Brede
Niespełna pół roku na najwyższym poziomie rozgrywkowym wystarczyło, by Krzysztof Brede poszedł w ślady poprzedników i w sposób niekontrolowany znalazł się na trenerskiej karuzeli. Jego posada wisiała na włosku od bardzo dawna. We wtorek 38-latek usłyszał decyzję o rozstaniu – poinformowała oficjalna strona "Górali".
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Po czterech porażkach z rzędu, uzyskaniu miana najsłabszej defensywy w lidze i zacumowaniu na dnie Ekstraklasy włodarze Podbeskidzia Bielsko-Biała zdecydowali się na małe przemeblowania. Jak poinformowała oficjalna strona "Górali", Krzysztof Brede nie będzie dłużej pełnił obowiązków szkoleniowca w zespole beniaminka. Wśród kandydatów do zastąpienia 38-latka wymienia się m.in. Jana Urbana, Jacka Zielińskiego, Macieja Skorżę oraz Dariusza Marca. Ale czy ta zmiana była potrzebna? Spoglądając na kadrę Podbeskidzia, dosłownie każdy złapie się za głowę, po czym wybełkocze, że z tą drużyną nie zawalczy nawet Pep Guardiola. I w zasadzie taka jest prawda. Liga ucieka, a Podbeskidzie sięga po Rafała Janickiego. Profesora do spraw defensywnych, który w chwilach zawahania potrafi być zagrożeniem dla swojego zespołu.
Trenerze, dziękujemy za wszystko! 🔴⚪🔵https://t.co/rkYOCbMgpW pic.twitter.com/zxQXowF6hc
— TS Podbeskidzie S.A. (@TSP_SA) December 15, 2020
Z taką artylerią za wiele się po prostu nie ustrzeli. Najlepszą opcją jest rzucić to w cholerę i podsumować ten krótki, lecz stosunkowo udany epizod Krzysztofa Brede.
38-letni szkoleniowiec trafił do Podbeskidzia w czerwcu 2018 roku. W międzyczasie wywalczył upragniony awans do Ekstraklasy, odkopał kilka nazwisk i postawił na właściwego napastnik w osobie Kamila Bilińskiego. W gruncie rzeczy zrobił wiele, lecz nie mógł się spodziewać, że jego defensywa będzie działać pod synonimem "amator". Komediowy twór złożony z Aleksandra Komora, Milana Rundicia czy Bartosza Jarocha odegrał swoje role na tyle poważnie, że w dużym stopniu zapracował na zwolnienie 38-latka. Z tym samym problemem będą się zresztą zmagać jego następcy i kto wie, czy wytrzymają dłużej od dotychczasowego szkoleniowca. Plan z Krzysztofem Brede wytrwał bowiem 86 spotkań. Do upragnionej setki trochę zabrakło, lecz bez różnicy, jaka będzie opinia płynąca z zewnątrz, były opiekun "Górali" może powiedzieć – Co złego to nie ja.
Zwolnienie 38-latka przez Podbeskidzie jest już czwartym rozstaniem na linii trener–klub w trwających rozgrywkach. Wcześniej z dotychczasowymi szkoleniowcami pożegnały się Legia Warszawa, Stal Mielec oraz Wisła Kraków.