Śląsk wciąż bez zwycięstwa. Podział punktów w meczu z Wisłą Kraków
Piątek z ekstraklasą przyniósł nam tylko jedno spotkanie, ale za to jakie! We Wrocławiu Śląsk podejmował Wisłę Kraków i oba zespoły dostarczyły nam naprawdę ciekawe i żywe widowisko mimo dość trudnych warunków pogodowych. Oba zespoły podzieliły się punktami, ale Wisła miała wszystko aby zdobyć przynajmniej jedną bramkę więcej, bo nie wykorzystała rzutu karnego.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 1:1 (23' Scalet - 30' Yeboah)
Śląsk: Putnocky - Cotugno, Puerto, Pawelec, Stiglec - Scalet, Praszelik - Pawłowski (67' Musonda), Pich (87' Janasik), Zylla - Exposito (73' Piasecki)
Wisła: Lis - Burliga, Frydrych, Mehremić, Sadlok - Plewka - Yeboah, Żukow, Savić (87' Starzyński), Silva (73' Medved) - Brown Forbes
Śląsk podejmował Wisłę w mocno okrojonym składzie. W środku pomocy zabrakło bowiem Waldemara Soboty oraz Krzysztofa Mączyńskiego, czyli graczy stanowiących o sile drugiej linii drużyny z Wrocławia. Dodatkowo przez nadmiar kartek pauzować musiał Mark Tamas, co sprawiło, że na stopera wskoczył weteran ekstraklasowych boisk - Mariusz Pawelec. W takiej sytuacji nie dziwi fakt, że kibice Wisły Kraków jeszcze bardziej uwierzyli w zwycięstwo swoich ulubieńców spodziewając się przy tym ich przewagi. No i rzeczywiście, to goście lepiej weszli w to spotkanie. Kilka razy zatrudnili Matusa Putnocky'ego, a najgroźniejsze uderzenie na bramkę Słowaka oddał Felicio Brown Forbes. Golkiper wrocławskiego klubu musiał nieźle się wyciągnąć w tej sytuacji, ale dał radę i popisał się naprawdę efektowną paradą.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że warunki atmosferyczne nie rozpieściły zawodników. Duża ilość śniegu na boisku sprawiała, że gra piłką była utrudniona, a sama futbolówka czasami sprawiała figle odbijając się w niespodziewany sposób. Takiego właśnie figla zrobiła obrońcom Wisły w ich polu karnym, w efekcie czego w dobrej sytuacji znalazł się Mathieu Scalet i dał gospodarzom prowadzenie. Wydaje się jednak, że to goście spod Wawelu bardziej zaslugiwali na zdobycie bramki i już kilka minut po trafieniu Scaleta, podopieczni Petera Hyballi wyrównali. Przy tym golu również było trochę przypadku, bo piłka po uderzeniu z dystansu Yawa Yeboaha odbiła się jeszcze od jednego z defensorów Śląska i zmieniła kierunek lotu. Putnocky został zmylony przez ten rykoszet i nie miał nic do powiedzenia.
Pierwszy raz odkąd Hyballa jest w Wiśle (szósty mecz), ta jako pierwsza traci bramkę. Ciekawi reakcja.
— Przemek Langier (@plangier) February 12, 2021
Początek drugiej odsłony tego widowiska był wyrównany, ale z delikatnym wskazaniem na Wiślaków. Nawet mimo tego, że zawodnicy "Białej Gwiazdy" nie mieli takiej przewagi, jak przed przerwą, to i tak pojawiały się szanse na zdobycie bramki. Najlepszą z nich zmarnował Felicio Brown Forbes. Kostarykanin nie wykorzystał rzutu karnego. Chociaż może lepiej byłoby napisać, że to Matus Putnocky obronił "jedenastkę", bo Słowak naprawdę dobrze wyczuł intencje strzelca i pewnie zbił piłkę do boku. To spotkanie było trudne dla Śląska, a w okolicach 65. minuty zrobiło się jeszcze trudniejsze. Drugą żółtą kartkę obejrzał bowiem Marcel Zylla i od tego momentu wrocławianie musieli grać w osłabieniu.
Obronione rzuty karne w @_Ekstraklasa_ sezon 2020/2021:
— Wojtek Bajak (@WoBaj) February 12, 2021
Matus Putnocky (@SlaskWroclawPl) - 2
Pozostali bramkarze - 1#ŚLAWIS
Mogło się więc wydawać, że końcowy fragment będzie stał pod znakiem totalnej dominacji Wisły. No tego na pewno nie było, a nawet można powiedzieć, że Śląsk grający w osłabieniu sprawiał Wiślakom więcej problemów niż gdy grał w kompletnym zestawieniu. Oczywiście, nie tworzył jakichś niesamowitych sytuacji, ale przynajmniej od czasu do czasu potrafił podejść w okolice bramki Mateusza Lisa i trochę postraszyć. Jednak już ostatnie minuty wrocławianie poświęcili głównie na przeszkadzanie i wybijanie rywali z rytmu. Ewidentnie było widać, że wynik remisowy w pełni im odpowiadał. Utrzymali taki rezultat do końcowego gwizdka i nastąpił podział punktów. Zim