Czy zmiana trenera była potrzebna? Oto jest pytanie. Lech znów przegrał
Ekstraklasa nie zwalnia tempa! Ledwo minęły dwa dni od zakończenia 26. kolejki, a już przyszedł czas na rozpoczęcie kolejnej serii gier. Na pierwszy ogień w ten weekend poszły zespoły Rakowa Częstochowa, Śląska Wrocław, Podbeskidzia Bielsko-Biała oraz Lecha Poznań. To właśnie te zespoły mogliśmy dziś podziwiać w akcji.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
1. Ważne wydarzenie miało dziś miejsce przy okazji meczu Rakowa ze Śląskiem. Zawodnicy Marka Papszuna pierwszy raz zagrali na swoim stadionie w Częstochowie, a nie w Bełchatowie. Jednocześnie ekstraklasa wróciła do Częstochowy po 23 latach rozłąki, a gracze Rakowa uczcili to wydarzenie zdobyciem kompletu punktów. Niemniej, trzeba sobie powiedzieć, że obiekt "Medalików" nie jest zbyt okazały i wielu internautów niezbyt pozytywnie odbiera fakt, że częstochowianie dostali zgodę na rozegranie meczu ligowego na tym stadionie.
Boisko Rakowa. To po co licencje? Po co Raków grał przez tyle czasu w Bełchatowie? I co się nagle stało, że akurat teraz ma grać w Częstochowie? https://t.co/46WB88uN7s
— Paweł Mogielnicki (@mogiel90) April 22, 2021
2. W tej rywalizacji oglądaliśmy dwie bramki, ale ta pierwsza była zdecydowanie kluczowa, bo pozwoliła przełamać impas w poczynaniach ofensywnych. Jej autorem był David Tijanić, mimo że jego uderzenie było naprawdę ładne i precyzyjne, to w akcji bramkowej na największą uwagę zasługuje zachowanie Frana Tudora. Chorwacki wahadłowy drużyny z Częstochowy przyjął piłkę w okolicach linii bocznej boiska, minął dwóch rywali i swój mały rajd zakończył bardzo dokładnym dograniem w pole karne do Vladislavsa Gutkovskisa, który wystawił piłkę na strzał wspomnianemu wyżej Tijaniciowi.
3. Śląsk Wrocław przegrał dziś pierwszy mecz pod wodzą Jacka Magiery, który jako opiekun wrocławskiej drużyny zadebiutował na początku kwietnia i od tego momentu wygrał 2 mecze i zanotował tyle samo remisów. Dzisiaj wreszcie przyszła pora na uznanie wyższości rywala. Trzeba otwarcie przyznać, że gościom trochę zabrakło argumentów, bo tworzyli naprawdę niewiele zagrożenia i nie mieli zbyt wielu okazji do zdobycia bramki. Tak więc zasłużona porażka podopiecznych Jacka Magiery.
4. Drużyny prowadzone przez Macieja Skorżę nie lubią się śpieszyć i nie jest to stwierdzenie wypowiedziane pod potwierdzenie rzuconej tezy, bo w identyczny sposób obrazują to statystyki. A te nie przemawiają za Lechem Poznań. Doświadczony szkoleniowiec wracając do Poznania, miał wszczepić w drużynę instynkt zwycięzcy. I być może jeszcze to zrobi. Na ten moment wygląda to jednak co najmniej średnio. Spotkanie z Podbeskidziem Bielsko-Biała było bowiem już dwunastym z rzędu, w którym "Kolejorz" prowadzony przez Skorżę kończył pierwszą połowę bez zdobytej bramki. Zresztą nie tylko pierwszą. Po przerwie również kończył z "czystym kontem" w papierach ofensywy.
12. mecz z rzędu Skorży w Lechu w lidze, gdy Lech nie strzelił bramki w pierwszej połowie
— Radosław Nawrot (@RadoslawNawrot) April 23, 2021
5. Co nie wpadło "Kolejorzowi" – bo prób faktycznie nie brakowało – zostało wykorzystane przez beniaminka. Więcej słów nie trzeba, by podsumować przebieg pojedynku pod Klimczokiem, który jak na piątkowe widowisko przystało, po prostu się odbył. Fajerwerków niestety nie było, choć takim mianem można by określić na przykład uderzenie Marko Roginicia. Istna petarda. Piłka po uderzeniu 25-latka wylądowała w okolicach okna bramki strzeżonej przez Mickeya van der Harta i co najważniejsze przyczyniła się do arcyważnego kompletu punktów. Kto wie, czy nie na wagę pozostania w Ekstraklasie.
6. Pozytywnych impulsów po stronie "Kolejorza" było dziś niewiele, za czym przemawia przede wszystkim wynik. Przyjezdni przegrali zasłużenie, bo sytuacji pod bramką Michala Peskovicia było jak na lekarstwo. Można je zliczyć na palcach jednej ręki, ale i to dzięki niebywałemu zaangażowaniu Jakuba Kamińskiego. Młodzieżowy reprezentant Polski biegał, kiwał, dogrywał, ale również strzelał. Tyle że bez skutku, co nie zmienia faktu, że faktycznie wyróżnił się na tle miernego dziś zespołu.
Roginić. Ale urwał. Nie do wiary!!!!!
— wojciech jagoda (@wjagoda07) April 23, 2021