Dla kogo miejsce w Europie? W piątek przybliżyła się Lechia!
Piątkowy wieczór już standardowo oznacza granie na polskich boiskach. Oczywiście dzisiejszy wieczór nie różnił się niczym od minionych piątków i do oglądania mieliśmy dwa mecze. Jednak ten dzień był w pewnym sensie wyjątkowy, bo nie otwierał grania w tej kolejce, a to wszystko ze względu na to, że w środę było rozgrywane starcie Jagiellonii Białystok z Rakowem Częstochowa. Dzisiaj byliśmy w Płocku i Wrocławiu.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi
1. Pierwsza połowa rywalizacji w Płocku stała pod znakiem rzutów karnych, do których podeszli wydawałoby się niezawodni zawodnicy obydwu zespołów. Najpierw "jedenastkę" dostała Lechia, a kilkadziesiąt minut później przed szansą stanęli podopieczni Macieja Bartoszka. Tą pierwszą bardzo pewnie wykorzystał Flavio Paixao i takie zakończenie sprawy z pewnością nas nie dziwi, bo Portugalczyk jest niesamowicie skuteczny przy strzałach z jedenastego metra. Potem do swojego karnego podszedł Mateusz Szwoch i... zmarnował okazję na wyrównanie. Gracz "Nafciarzy" zmylił Dusana Kuciaka, ale nie trafił w bramkę i obił słupek bramki Lechii.
#WPŁLGD 90. gol @FlavioPaixao28 w 250. meczu w Ekstraklasie.
— EkstraStats (@EkstraStats) April 30, 2021
2. Gole golami, karne karnymi, ale ludzie kochani, co pod koniec pierwszej połowy pod bramką Wisły Płock zrobił Kenny Saief? Przecież takie wykończenie woła o pomstę do nieba! Amerykanin dostał świetne podanie od Zarko Udovicicia, a w jego efekcie miał piłkę na głowie jakoś 3 metry przed pustą bramką. Co zrobił pomocnik "biało-zielonych"? Oczywiście, nawet nie trafił w bramkę, a przecież wydawało się to trudniejsze od trafienia w nią. Wtedy gdańszczanie mogli podwyższyć prowadzenie, a ta niewykorzystana sytuacja potem się zemściła...
3. Trzeba oddać zawodnikom z Płocka, że zwyczajnie zapracowali na wywalczenie przynajmniej jednego punktu, bo przez dużą część spotkanie napierali na rywali i dość często niepokoili Dusana Kuciaka. Słowacki golkiper miał naprawdę sporo roboty i wydawało się, że kwestią czasu jest moment, w którym wreszcie skapituluje. I faktycznie, ta chwila nadeszła, gdy do bramki trafił Dawid Kocyła. Po kilku minutach okazało się jednak, że trafienie młodzieżowca z Płocka było już praktycznie nieważne, bo Lechia odzyskała prowadzenie za sprawą bramki Bartosza Kopacza, a w doliczonym czasie wynik na 3:1 ustalił Joseph Ceesay.
4. Mecz na budującym się obiekcie w Płocku był tylko i wyłącznie przetarciem przez wydarzeniem, które zamykało piątkowe zmagania w ramach rozgrywek PKO Ekstraklasy. Najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce zaserwował nam swoiste derby. Przepełnione tradycją, bo jak w tego typu spotkaniach bywa, zabrakło wszystkiego włącznie z emocjami, bramkami, no i rzecz jasna kibicami. Kto wie, czy otwarcie stadionów z tygodniowym przyśpieszeniem nie rozbujałoby wydarzenia, które położyło do snu jeszcze przed końcowym gwizdkiem.
Najgorszy mecz w tym sezonie. Co za syf. #ŚLĄZAG
— Kuba Seweryn (@KubaSeweryn) April 30, 2021
5. Podział punktów na obiekcie Śląska nie satysfakcjonował nikogo, bo z tyłu głowy wciąż przewija się temat ewentualnego udziału w europejskich pucharach. Po piątkowym pojedynku można jednak myśleć nad ewentualnym wyrzuceniem tej myśli do kosza. Strata punktów w wykonaniu obu zespołów coraz bardziej przybliża ku stwierdzeniu, że ani we Wrocławiu, ani w Lubinie nie będą musieli zawracać sobie głowy grą na trzech frontach. Przy odpowiednim układzie zaserwowanym przez resztę drużyn, wszystko stanie się jasne najpóźniej za tydzień. I można uznać to za plus.
6. Po serii niekorzystnych wyników i masie straconych punktów wydawało się, że przyszłość Martina Seveli w Lubinie została wyjaśniona. "Miedziowi" pod wodzą Słowaka notorycznie zawodzili, aż w końcu nadeszło spotkanie z Lechią Gdańsk, będące jednocześnie ostatnią porażką w tym sezonie. Od tamtego momentu zespół z południa Polski gra jak natchniony. Na pięć ostatnich pojedynków nie przegrał ani jednego.