Lech wreszcie zwycięża, a Podbeskidzie zbliża się do spadku!
Jedno miejsce gwarantujące spadek miało odebrać wszelkie emocje i spuścić zespół, który na przestrzeni całych rozgrywek był po prostu tragiczny. Nikt nie przewidział jednak tego, iż takich drużyn może być więcej. Na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek w walce o utrzymanie pozostają Podbeskidzie Bielsko-Biała oraz Stal Mielec. Podopieczni Roberta Kasperczyka swój ruch już wykonali. W sobotę podzielili się punktami z Wisłą Płock. Wszystko wskazuje więc na to, że ostateczne słowo będzie należeć do drużyny z Podkarpacia.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
1. Na dwie kolejki przed końcem rozgrywek w pełni nieznane są już zaledwie dwie kwestie. Wciąż nie wiemy, kto zostanie ostatnim szczęśliwcem i przeżyje epizod życia, jakim będzie podróż po Europie w ramach europejskich pucharów. To akurat ciekawi nieco mniej, bo prawdziwa bitwa na noże rozgrywek się po przeciwnej stronie tabeli. O miejsce na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce wciąż walczą dwa zespoły – Podbeskidzie Bielsko-Biała i Stal Mielec. Zbliżające się dni będą więc kluczowe. Aczkolwiek i to pod warunkiem, że na bitwę o utrzymanie nie jest już za późno.
Podbeskidzie do utrzymania potrzebuje między innymi zwycięstwa w Warszawie. W tym sezonie są bez wygranej na wyjeździe. Znając Ekstraklasę, to za tydzień powinien być pierwszy raz.
— Bartłomiej Płonka (@bart_plonka) May 8, 2021
2. Przed rozpoczęciem 28. kolejki zdecydowanie bliżej mrożenia szampanów był zespół z Mielca. Na dwa spotkania przed końcem rozgrywek miał trzy punkty, więc czysto teoretycznie ostatnie słowo należało do podopiecznych Roberta Kasperczyka. Jeśli chcieli pozostać w Ekstraklasie, obowiązkiem było zwycięstwo nad "Nafciarzami" i porażka bezpośredniego rywala w pojedynku z Legią Warszawa. Sugerując się początkiem pojedynku, plan na sobotnie popołudnie wydawał się jasny. Podbeskidzie wyszło i ledwie kilka minut po pierwszym gwizdku sędziego objęło prowadzenie. Na listę strzelców wpisał się Jakub Hora. Aczkolwiek im dalej w las, tym było tylko gorzej.
3. Trafienie Czecha było pierwszym i jednocześnie ostatnim, po którym powody do świętowanie mieli "Górale". Choć ambicji odebrać im nie można. Robili wszystko co tylko mogli, lecz trudno oskarżać piłkarzy za to, że ich zespołowym kolegą jest Dmytro Bashlay. To właśnie po jego zagraniu z jedenastu metrów trafił Mateusz Szwoch, który jeszcze przed przerwą ustalił wynik pojedynku (1:1).
4. Walka o utrzymanie to oczywiście jedno. Jest interesująca jak nigdy wcześniej, ale wierzcie lub nie, wiele atrakcji potrafi zapewnić również batalia o miejsce w Europie. Tym bardziej że chętnych jest przynajmniej kilku i każdy ma jeden cel – zameldować się na międzynarodowej arenie nawet kosztem przepełnionego terminarza. Przynajmniej pojawiłaby się dobra wymówka. Za dużo spotkań i zbyt wąska kadra to odwieczny problem polskich zespołów. Ale do rzeczy. Oprócz Zagłębia Lubin, które swój mecz rozegrało już w piątek, do gry przystąpiła też Lechia Gdańsk. Zespół prowadzony przez Martina Sevelę zremisował z Pogonią Szczecin i dość poważnie skomplikował sobie plany ewentualnego miejsca w pierwszej czwórce. Co więc zrobiła Lechia? Nic bardziej mylnego, nie trafiła do pustej bramki.
Szanse na 4. miejsce: ⚽️🧮🧐
— Paweł Mogielnicki (@mogiel90) May 8, 2021
Piast 53,3%
Warta 19,5%
Lechia 14,5%
Zagłębie 6,7%
Śląsk 6,0%
5. Dzisiejsze zwycięstwo nad Cracovią oznaczało mniej więcej tyle, że drużyna Piotra Stokowca wciąż będzie mogła liczyć na miejsce w samolocie lecącym do europejskich pucharów. By tak się stało, wystarczyło wygrać z "Pasami" i liczyć na potknięcie najgroźniejszego rywala, Piasta Gliwice. Tymczasem jedynym zespołem, który na ten moment stracił punkty, jest ekipa prowadzona przez Piotra Stokowca. Do zwycięstwa nie wystarczyła nawet bramka Flavio Paixao. Jeszcze przed przerwą trafił bowiem Cornel Rapa.
6. Oglądanie meczów Lecha Poznań, w ostatnim czasie nie jest zbyt dużą przyjemnością. W zasadzie to nie jest jakąkolwiek przyjemnością, bo bardzo często od gry "Kolejorza" bolały zęby. Jednak dzisiaj nie możemy powiedzieć czegoś takiego. W Krakowie podopieczni Macieja Skorży prezentowali się naprawdę imponująco i przede wszystkim konkretnie. Bramki strzelili Ishak oraz Tiba, ale tych mogło paść o wiele więcej, bo poznaniacy raz po raz wchodzili w okolice pola karnego Mateusz Lisa.
To się nazywa wejście smoka💣💣#WISLPO
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) May 8, 2021
Pedro Tiba zaledwie kilkadziesiąt sekund po wejściu na murawę podwyższył prowadzenie @LechPoznan✅ pic.twitter.com/rxnBN1chp7
7. Wisły nie było na boisku przez niespełna 80 minut. Zawodnikom "Białej Gwiazdy" gra totalnie się nie kleiła, a w dodatku popełniali oni bardzo proste błędy na swojej połowie. Wspomniane wyżej akcje Lecha nie były czymś przypadkowym, bo gracze z Poznania stosunkowo często zakładali wysoki pressing, a dzięki temu odbierali piłkę blisko bramki Wisły. Jednak w pewnym momencie zawodnicy z Krakowa trochę się obudzili.
8. Ta nagła pobudka podopiecznych Petera Hyballi była spowodowana bramką zdobytą przez Jakuba Błaszczykowskiego. Kapitan krakowskiego zespołu podszedł do rzutu wolnego i - szczerze mówiąc - nie uderzył zbyt dobrze. Znaczy, okej - strzał był całkiem niezły, ale bramkarz powinien to obronić. Jednak Mickey van der Hart zrobił krok za mur, a piłka leciała dokładnie w to miejsce, w którym powinien stać holenderski golkiper. Niemniej, gol to gol i Błaszczykowski dał swojej drużynie nadzieję na zdobycie choćby jednego punktu.