Historyczny wyczyn Rakowa. Znamy WICEMISTRZA Polski!
Sezon 2020/21 już oficjalnie może zostać zapisany w historii Rakowa Częstochowa. Zespół prowadzony przez Marka Papszuna pokonał w poniedziałek Piasta Gliwice (1:0) i tym oto akcentem zapewnił sobie najlepsze miejsce w historii swoich występów w Ekstraklasie. Bez względu na to, jak zakończy się niedzielne spotkanie z Pogonią Szczecin, po końcowym gwizdku zostaną nagrodzeni srebrnym medalem.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Lepszego scenariusza opisującego poczynania Rakowa Częstochowa na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce prawdopodobnie nie dało się napisać. To, co wyczarował Michał Świerczewski do spółki z Wojciechem Cyganem już dawno przebiło wszelkie historie, które kiedykolwiek wydarzyły się w kraju nad Wisłą. Rozbili bank i w końcu mogą świętować. A wystarczyło naprawdę niewiele. Dzięki ciągłej pracy i nienagannej regularności drużyna z Częstochowy patrzy na zdecydowaną część z rywali z góry. Przed tygodniem triumfowali w Pucharze Polski, pokonując w finale Arkę Gdynia (2:1). Dziś zaś zapewnili sobie największy sukces w historii swoich występów w Ekstraklasie. Dzięki zwycięstwu nad Piastem Gliwice już na sto procent będą numerem dwa w Polsce.
🔥🔥 KONIEC MECZU! RAKÓW WICEMISTRZEM POLSKI! 🔥🔥
— Raków Częstochowa (@Rakow1921) May 10, 2021
________________#RCZPIA 1️⃣:0️⃣ pic.twitter.com/TH1bNYVb0Y
Spotkanie rozgrywane na obiekcie w Częstochowie miało niezwykle wielką wagę, co na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek nie zdarza się często. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do starć przypominających majowe przechadzki po zielonej trawce, choć na nic takiego nie było dziś miejsca. Ewentualny komplet punktów był ważniejszy niż wszystkie poprzednie "oczka" razem wzięte, bo i nagroda była niczego sobie. Z perspektywy Rakowa rozchodziło się o tytuł wicemistrza Polski. Piast Gliwice był zaś faworytem do zgarnięcia ostatniego miejsca w samolocie lecącym do Europy, przy czym zwycięzca mógł być tylko jeden. I padło na podopiecznych Marka Papszuna.
Obie drużyny rozkręcały się długo. Raz próbowali gospodarze, by chwile później odpierać natarcie ze strony przyjezdnych. Sam mecz faktycznie przypominał poniedziałkową kopaninę na przyblokowym boisku, aż w końcu został zamknięty przez Vladislavsa Gutkovskisa. Reprezentant Łotwy strzelał w tym sezonie dość sporadycznie. Miał jednak to szczęście, że każde trafienie było na wagę złota. To właśnie dzięki nim piłkarze Rakowa Częstochowa zameldowali się w finale, by w ostateczności świętować największy sukces w historii klubu. Nie inaczej było również i dziś. Ponownie pojawił się rosły atakujący, który wykorzystując dogranie Iviego Lopeza, zapewnił komplet punktów i drugie miejsce na koniec rozgrywek.
Wiele wskazuje więc na to, iż Częstochowa dziś nie zaśnie, bo wicemistrzostwo Polski to faktycznie nie są przelewki. Z perspektywy Rakowa jest to największe osiągnięcie, odkąd zameldowali się na najwyższym poziomie w Polsce. Niejako zamienili się miejscami z dzisiejszym rywalem, Piastem Gliwice, który oprócz tego, że wyczynu sprzed roku już na pewno nie powtórzy, dość mocno pokiereszował okazję do kolejnego tripu po Europie.
Najlepsze w Marku Papszunie i tak jest to, że jego Raków cieszy siebie i innych grą w piłkę. Kiwkami, nieszablonowymi zagraniami, wymiennością pozycji w ofensywie. Coś się dzieje, nie ma nudy. A jednocześnie to wszystko daje pozycję w czubie tabeli. Można? Można.
— Justyna Krupa (@JustynaKrupa77) May 10, 2021