Footroll w terenie - świąteczna porażka Lechii
Ostatni ligowy mecz Lechii na własnym boisku w 2021 zdecydowanie nie zakończył się po jej myśli. Porażka 1-2 z Jagiellonią Białystok po głupio straconych bramkach nie jest zakończeniem, którego oczekiwali kibice.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Składy:
Lechia Gdańsk: Kuciak; Kopacz, Tobers (78’ Żukowski), Maloca, Pietrzak; Kubicki, Biegański (50’ Kałuziński); Durmus, Gajos (63’ Terrazzino), Ceesay (63’ Sezonienko); Paixao (63’ Zwoliński)
Jagiellonia Białystok: Steinbors; Pazdan, Puerto, Nastic, Tiru; Nalepa (69’ Mystkowski), Romanczuk, Prikryl, Pospisil; Cernych (78’ Żyro), Bida (69’ Strulski)
W osiemnastej kolejce Lechia Gdańsk podejmowała u siebie Jagiellonię Białystok. Przed pierwszym gwizdkiem faworytami byli gospodarze, którzy w bieżącym sezonie prezentują się bardzo dobrze. Ewentualne zwycięstwo Biało-Zielonych mogło zapewnić im drugie miejsce po osiemnastej kolejce.
W piątej minucie Lechia mogła wyjść na prowadzenie po sytuacji z rzutu rożnego. W dobrym miejscu do oddania groźnego strzału głową znalazł się Maloca. Steinbors jednak również ustawił się na tyle dobrze by obronić strzał chorwackiego obrońcy.
W kolejnych minutach Lechia była dominującą stroną. Piłkarze gospodarzy kilkukrotnie poważniej zagrozili bramce gości. Jednak żadna z akcji nie zakończyła się bramką. Trudno też powiedzieć, że były to stuprocentowe sytuacje, które musiały skończyć się otworzeniem wyniku.
Pomimo przewagi Lechii to Kuciak jako pierwszy wpuścił piłkę do siatki. Taras Romanczuk w 35 minucie po zamieszaniu po rzucie rożnym z bliskiej odległości umieścił piłkę w siatce. Wcześniej mieliśmy mały pokaz piłkarskiego bilardu, który na nieszczęście gospodarzy kapitan Jagielloni świetnie wykorzystał.
Romanczuk otwiera wynik! Ciekawie wykonany ten rzut rożny. Nie porozumiał się Kuciak z defensorami. Logika ekstraklasy jednak ma się dobrze, chociaż tak zupełnie szczerze – mecz trwa 90 minut, a Lechia pod Tomaszem Kaczmarkiem potrafi odrabiać straty… #LGDJAG #EkstraSpam
— Wojciech Bąkowicz (@WBakowicz) December 11, 2021
Pod koniec pierwszej połowy doskonałą szansę na doprowadzenie do remisu miał Flavio Paixao. Po faulu w polu karnym przeciwko Jagielloni został odgwizdany rzut karny, który Portugalczyk zamienił na bramkę. Dzięki temu regulaminowy czas pierwszej połowy zakończył się remisem 1-1.
W 54 minucie Jagiellonia ponownie wyszła na prowadzenie. Tym razem bramkę zdobył Bida, który niepilnowany znakomicie odnalazł się w polu karnym rywali i po strzale piętą umieścił piłkę w siatce. Zaledwie kilka minut później po błędzie Tobersa mógł podwyższyć prowadzenie na 3-1. Jednak tym razem jego strzał świetnie obronił Kuciak.
W durny sposób Jagiellonia gola zdobyła, w durny też go traci. Bardzo niepotrzebny karny. Paixao jako stary wyjadacz wiedział co robi i jak szczwany lis wyhaczył tą jedenastkę.#LGDJAG
— Maciek Jędrzejak (@m4ciejak) December 11, 2021
W drugiej połowie nie było widać by jakakolwiek z drużyn zdobyła zdecydowaną przewagę nad drugą. Lepiej niż w pierwszej połowie wyglądała na pewno Jagiellonia, która miała nieco lepsze sytuacje pod bramką Kuciaka.
⏱️ 90' Łukasz Zwoliński bliski wyrównania dla gospodarzy. Najpierw słupek, a później piłka mija naszą bramkę. Ostatecznie nic z tej sytuacji by nie wyniknęło, pozycja spalona.
— Jagiellonia 😷 (@Jagiellonia1920) December 11, 2021
________________________@wojpodlaskie | @WBialystok | #LGDJAG 1:2
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 1-2. Dla Lechii taki wynik może być tym boleśniejszy, że bramki traciła w dość głupi sposób. Najpierw zamieszanie w polu karnym, a później zagubienie, które skutkowało odpuszczeniem w kryciu. Ostatni mecz w Gdańsku mógł się zakończyć dla gospodarzy dużo pomyślniej. Zwłaszcza, że w doliczonym czasie gry mieliśmy jeszcze słupek bramki bronionej przez Steinborsa.