Porażka u siebie z Lubinem? Nowe, Legio, nie znaliśmy...
Wyciąganie wniosków… piłkarze tak często o nim mówią, wyciągają je też dosyć często. Wielokrotnie przypomina się nam, że jesień jest najmniej istotnym etapem sezonu. Można sporo popsuć w trakcie początkowej fazy. Niemniej, nie ma takiego wyniku, którego nie da się w Polsce nadrobić wiosną. Dlatego dzisiejszy wynik Legii muszą w Warszawie przyjąć ze spokojem. Brzmi to dziwnie – porażka 1:3 w przykrym, żenującym stylu nie jest bowiem niczym, co powodowałoby spokój.
Szybki rzut oka na ostatnie pojedynki z „Miedziowymi” i od razu można wywnioskować, że są ciężkim rywalem dla Legii. Także przy Łazienkowskiej.
W 2015 roku Piotr Stokowiec powinien wygrać z ekipą Henninga Berga (skończyło 2:2).
W 2016 roku Zagłębie zwolniło Besnika Hasiego, po porażce Legii 2:3.
W 2017 roku Legia wygrała z Lubinem tuż po odpadnięciu z Sheriffem Tyraspol, a kibice na trybunach byli wściekli i nie dopingowano zespołu tak żywo jak zawsze.
W 2018 roku mecz z Zagłębiem był z kolei ostatnim spotkaniem Romeo Jozaka w roli trenera „Wojskowych”.
Jedno było pewne – otwarcie sezonu z Zagłębiem to nie była najlepsza wiadomość. „Miedziowi” w ciemno mogli być stawiani jako zespół, który bardzo dobrze może rozpocząć sezon.
Legia ponownie szlifowała grę w systemie 3-5-2. Albo raczej 3-7-0.
Zaczynamy @_Ekstraklasa_ !🔥 Skład na Zagłębie Lubin ⚽#StudioŁ3 (Goście: Tomasz Sokołowski, Robert Błoński, Dariusz Mioduski, Andrzej Janisz) ➡️ https://t.co/kchi4ZdEa4#Ł3Live ➡️ https://t.co/qtnzyTMafn pic.twitter.com/hsKwjSnCWm
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) 21 de julio de 2018
Zagłębie jednak również postawiło na skład dosyć... dziwny. Awizowany został Tuszyński zamiast Maresa, a żaden z nowych piłkarzy nie wyszedł w pierwszym składzie.
Mamy skład Wielkiego Zagłębia! 🤙
— Zagłębie Lubin (@ZaglebieLubin) 21 de julio de 2018
Takie zestawienie wybrał trener Mariusz Lewandowski na pierwszy mecz sezonu z Legią Warszawa. #LEGZAG #MIedziowaTożsamość pic.twitter.com/vhUQLBmECC
Jak to jednak się zaczęło? Typowo dla Legii. Najpierw uratował ją Malarz, później po błędzie Astiza uratował ją Żyro. Aż w końcu dużo lepsze Zagłębie zdobyło gola. Patryk Tuszyński pokazał, że niepotrzebnie w niego wątpiliśmy.
Legia w letargu przeciwko Lubinowi? „Nowe, nie znaliśmy”.
Żeby dopełnić obrazu nędzy i rozpaczy, Legia później popełniła jeszcze gorszy błąd. Pojedynek siłowy z Adamem Hlouskiem próbował wygrać Alan Czerwiński, a czeski obrońca zabrał za sobą nogami obrońcę Zagłębia. Głupi faul i zasłużony karny, który na gola zamienił świetny dzisiaj Filip Starzyński.
Wyjście bez nominalnego napastnika, z jednym nowicjuszem w obronie (który akurat nie zaniżył poziomu piłkarskiego), z rozstąpionym środkiem pola… to się nie mogło udać. Dean Klafurić, który nie przegrał meczu w Ekstraklasie, mógł się nasłuchać dużo cierpkich słów (w pełni zasłużonych).
Ale od czego ma się Hamalainena? Kolejny niedoceniany czasem zawodnik strzelił na 1:2. Gorzej, że był spalony. Inna sprawa, że zachowanie Miroslava Radovicia przy przerwie na sprawdzenie sytuacji było mocno naganne – krzyczenie na sędziego „dawaj, kur*a”, kiedy sprawdza się kluczowe zdarzenie meczu… to nie przystoi kapitanowi mistrza Polski.
Śmieszne było jednak to, co stało się później – Adam Hlousek był mocno krytykowany na Twitterze. Nie dość, że przecież sprokurował karnego, to jeszcze mało wnosić na wahadle. Wypominano mu, że ostatnia jego asysta miała miejsce w kwietniu 2017 roku. Tymczasem on… strzelił gola. Swojego trzeciego w Ekstraklasie.
Pierwszy gol Adama Hlouska od 5.03.2016 (75 meczów bez gola, 6374 minuty)#LEGZAG
— EkstraStats (@EkstraStats) 21 de julio de 2018
A ta sytuacja Cafu sam na sam z bramkarzem Zagłębia… co to w ogóle była za szalona połowa. Podanie Mateusza Żyro z kolei sprawiło, że naprawdę można było się głowić nad tym, czy to czasem nie był najlepszy piłkarz Legii w I części spotkania.
Zagłębie utrzymało przewagę. Filip Starzyński imponował elegancją w swojej grze, przeglądem pola, czyli tym, co zawsze go cechowało. To był jeden z tych atutów, który dał ZL prowadzenie.
Nie było innego wyboru – po przerwie musiał wejść Carlitos. Nie było także zbyt wielu dobrych wiadomości, jeśli chodzi o zdrowie – kontuzji doznał William Remy.
Wszedł również po więcej niż godzinie gry Jose Kante.
Co to wniosło? Niewiele. Formacja się nie zmieniła, Hlousek zszedł do środka obrony, a Sebastian Szymański grał również na nieswojej pozycji.
Gdy nic się nie działo, tylko mogliśmy zliczyć sytuacje, gdy brakowało Legii celności lub skuteczności – strzały Hamalainena, Carlitosa, Kante, Cafu, Vesovicia…
I choć system to nie był największy problem Legii, dało się zauważyć pewną zależność…
>masz 3 zdrowych środkowych obrońców
— Michał Walczak (@xwalchuckx) 21 de julio de 2018
>wystawiasz wszystkich w 3-5-2
>jeden schodzi z kontuzją, wchodzi napastnik
>dalej grasz 3-5-2
>schodzi drugi środkowy obrońca, wchodzi za niego pomocnik
>dalej grasz 3-5-2 pic.twitter.com/ud9XAdrBLb
I jak myślicie? Strzelili chociaż na 2:2? Oczywiście, że nie.
Gola strzelił wielokrotnie wygrywający fizyczne pojedynki z obrońcami Legii Patryk Tuszyński. 3:1 - najmniejszy wymiar kary, który mógł jeszcze został podwyższony, gdyby Jarosław Przybył podyktował rzut karny pod koniec meczu, po faulu Cafu.
***
Legia nie zasłużyła w tym meczu na zwycięstwo. Momentami jej gra wyglądała katastrofalnie, większymi fragmentami - słabo. W ofensywie również ciężko było zaobserwować cuda.
Spartak Trnava też przegrał w lidze słowackiej. Ale jeśli ma to tak wyglądać, to ze Słowakami możemy się mocno rozczarować.