10 rzeczy po Ekstraklasie - kolejka 17
Pustki na trybunach raziły w oczy. Mrozy mocno przeszkadzały. Smutne były szczególnie obrazki z Wrocławia, Płocka, nawet Białegostoku. Frekwencja, jeśli chodzi o procentowe zapełnienie stadionu, znów największa była w jednym miejscu – na Widzewie. Ekstraklasa czeka na Łódź, ale w międzyczasie jakoś sobie radzi bez niej. Jak wyglądała od strony piłkarskiej siedemnasta kolejka?
1. W Śląsku nie mają wątpliwości – nie ma przyszłości dla tej drużyny z Tadeuszem Pawłowskim na ławce trenerskiej.
Przyszłość Pawłowskiego wydaje się być oczywista – jeśli Śląsk (strasznie nierówny zespół) chce walczyć o ósemkę, bardzo możliwe, że bez tego trenera pójdzie lepiej. To są zawodnicy, którzy naprawdę mogą zrobić różnicę, ale popularny „Teddy” właśnie udowodnił, że ciężko traktować sezon 2014/2015 jako wyłącznie jego dobrą pracę. To jest dobry człowiek do przygotowywania młodzieży, natomiast w dorosłej piłce ciągle sprawia, że mamy przed oczami inną epokę, tę starszą.
Uczciwie przyznajmy, że jego zespół miał mnóstwo pecha w piątkowym meczu. Trzy poprzeczki Śląska w pierwszej połowie, dwie poprzeczki w drugiej – słowa piosenki Kazika znów stawały się aktualne.
A Lechia? Może i nie jest ostoją wypłacalności, ale na boisku wygląda coraz ładniej. Akcja Lukasa Haraslina – zakochać się można:
2. „Ale ten mecz jest nudny” – do 51. minuty tak było w Białymstoku – zaświadczy o tym Juliusz Słaboński.
Spotkały się dwa najnormalniej zarządzane kluby w Polsce – Jagiellonia i Arka. Ich kolejne starcie zobaczymy w Gdyni, w Pucharze Polski – tam będzie nam żal, że jedna z tych drużyn pożegna się już z rozgrywkami.
Przypomnijcie sobie mecz z marca – z wyniku 0:2 na 3:2. Udało się wtedy wyprowadzić Jagiellonii trzy zabójcze ciosy, które położyły na deski tak pewną zwycięstwa Arkę. Tutaj też mogło być ponownie, bo to gdynianie strzelili pierwsi. Michał Janota jest znów najpiękniejszy w ekipie Zbigniewa Smółki – jego renesans to jakiś totalny odlot, takiego chcielibyśmy go oglądać zawsze… i w sumie oglądamy.
Problem w tym, że meczu nie wygrywa się, grając samemu. Jagiellonia próbowała raz po raz, Arvydas Novikovas mógł nawet na palcach więcej niż jednej ręki liczyć swoje próby. Groźnie uderzał też Martin Pospisil. Ostatecznie Litwin „Arvi” i Karol Świderski wpisali się na listę strzelców. Polak uczynił to nawet dwa razy i znów trafia przeciwko Arce…
Na minus na pewno czerwona kartka dla Bezjaka (zupełnie nie jestem zdziwiony jego odpałami, patrząc na to, jak reprezentant Słowenii potraktował w maju Michała Pazdana)…
3. Stadion w Płocku prawie że tak samo pusty jak konto „Nafciarzy” w kwestii bramek.
Wisła została zdominowana przez zespół przyjezdny, aż przykro pewnie się na to patrzyło Kibu Vicuni.
Z kolei takiego meczu Górnik potrzebował – wreszcie, chciałoby się powiedzieć, wreszcie! Igor Angulo (2 gole + 1 asysta) wreszcie przypominał idola z poprzedniego sezonu. A poza tym… Marcinowi Broszowi po prostu aż chce się dobrze życzyć.
4. Mecz pod kontrolą Legii – dobrze, by stało się to zasadą.
Ricardo Sa Pinto najpierw poszedł na słowne wojny z dziennikarzami – w Szczecinie, przed meczem z Koroną. Wcześniej przeszkadzała mu banda reklamowa we Wrocławiu. Na moment jednak zapomnieliśmy o wszystkich wadach Portugalczyka, kiedy jego drużyna zagrała w końcu przekonujący mecz. Miał to być bój na styku, a tymczasem Gino Lettieri wyglądał jak frajer-amator przy byłym trenerze Sportingu CP.
5. Korona dziwnie apatyczna…
W momencie, gdy dziennikarz Radia Poznań, Grzegorz Hałasik pisał swoje przewidywania na Twitterze i podał wynik 1:0 dla Korony, Cafu strzelił gola dla Legii na 1:0. Dokładnie tak samo wzięły w łeb wszystkie prognozy mówiące o tym, że kielczanie znów sprawią niespodziankę. Nie było żadnych Kosakiewiczów, Przybyłów, błędów Rzeźniczaków i Kuciaków. Tutaj była dojrzała Legia i bezradna Korona. Piłkarze, którzy dawali z siebie tyle dobrego jak Elia Soriano – zawiedli.
6. Zagłębie z Lubina po 12 minutach prowadziło 2:0 z Zagłębiem z Sosnowca… grając w Sosnowcu.
Czy ktoś ma tu jeszcze wątpliwości, czy Zagłębie z Sosnowca powinno spaść z ligi? Ja nie mam.
7. Miedź kopiuje Górnika.
Jeśli gola Twojej drużynie strzela Henrik Ojamaa, to o czymś to – proszę Państwa – świadczy. Równie dobrze Estończyk mógł mieć na koncie nawet dwa trafienia, ale Maciej Sadlok odebrał mu drugiego gola. Wreszcie „pozitiwna” reakcja ze strony Miedzi, na którą tak długo czekał Dominik Nowak. Bardzo dużo cierpliwości ma do niego właściciel klubu, Andrzej Dadełło. Miedź rozgrywa trudny sezon, natomiast wciąż nie daje powodów, by przestać wierzyć w utrzymanie.
A Wisła Kraków? Canal+ już pyta:
Hej @CANALPLUS_SPORT... serio robicie taką ankietę?
— Maks Michalczak (@MaksMichalczak) 2 de diciembre de 2018
Brak wyczucia... to mało powiedziane 🤦🏻♂️ pic.twitter.com/PxsI4iPJfX
Od serca powiemy, że tego nie chcemy. Nie Wisła, nie ona. Za dużo wspomnień… będziemy płakać, jeśli się nie uda jej uratować…
8. Cracovia wreszcie na duży plus. Michał Probierz wciąż nie zasługuje na spadek z tą drużyną. Aż żal zapominać, jak dobry to jest trener i jak bardzo znów zasługuje na topowy klub...
Spokojne spojrzenie na kadry drużyn w Ekstraklasie powiedzą nam, że oprócz Lecha, największym rozczarowaniem dotychczasowych gier w polskiej lidze jest Cracovia. W jej składzie nie ma słabych zawodników, są to jednak jednocześnie piłkarze, którzy grają poniżej swoich maksymalnych możliwości. Mateusz Wdowiak, Javi Hernandez, Damian Dąbrowski, Michał Helik
Szczególnie gratulacje dla Wdowiaka – dzień po strzelonym golu TAKA sytuacja:
💣Mateusz Wdowiak przedłużył kontrakt✍‼ Pomocnika💎 będziemy oglądać w barwach Pasów⚪🔴 do czerwca 2021 roku‼💪🔥@wdowiak_mateusz cieszymy się, że zostajesz z nami! 🙌👏 pic.twitter.com/Ls22lEnp0e
— CRACOVIA (@MKSCracoviaSSA) 3 de diciembre de 2018
9. Lech Nawałki istotnie wymaga pracy organicznej. Tutaj wszystko wciąż wygląda dramatycznie.
Andrzej Iwan w magazynie „Liga Minus” w WeszłoTV stwierdził, że nie przystoi tak źle grać Lechowi Poznań. Piłkarze „Kolejorza” istotnie zaprezentowali się bardzo słabo, nie przypominali ani trochę drużyny. Jeżeli po kimś było widać więcej chęci, to po piłkarzach Cracovii. „Pasy” bronią się przed spadkiem.
10. Piast – Pogoń 3:0. Runjaić i jego ludzie na kolanach. Kończyli w dziesiątkę, gdyż czerwoną kartkę dostał Załuska. Co się potem stało? TO:
Do bramki @PogonSzczecin wszedł Adrian Benedyczak.
— Piast Gliwice S.A. (@PiastGliwiceSA) 3 de diciembre de 2018
---
⏱ 83' | #PIAPOG 3-0