Modrić i spółka osiągnęli dno - echa meczu Rayo Vallecano vs Real
W tym meczu zdobycie trzech punktów było dla "Królewskich" obowiązkiem. Po bezbramkowym remisie z Getafe, podopieczni Zinedine'a Zidane'a chcieli wreszcie zgarnąć pełną pulę. Brak kontuzjowanego Karima Benzemy nie powinien przeszkodzić w wysokiej wygranej, bowiem rywalem była ostatnia drużyna w tabeli.
Składy:
- Rayo Vallecano: Garcia- Moreno, Galvez, Ba, Tito- Mario Suarez (77' Medran), Uche, Bebe (79' Garcia), Pozo (85' Trejo), Embarba- Guerra
- Real Madryt: Courtois- Marcelo, Vallejo, Varane, Carvajal- Modrić (74' Isco), Llorente, Kroos, Ceballos (61' Brahim)- Bale, Diaz (82' Vazquez)
Od pierwszych minut gra była bardzo wyrównana i to Rayo już w 10. minucie miało pierwszą dobrą okazję na gola. Pozo uderzył mocno zza pola karnego, jednak Courtois wykazał się fantastycznym refleksem i nie dopuścił do straty bramki. Źle w to spotkanie wszedł Luka Modrić. Chorwat miał sporo niedokładnych zagrań i często tracił piłkę w środkowej strefie boiska. Dzięki jego błędom gospodarze mogli szybko przemieścić się z piłką w pole karne Realu.
Kiedy już pomocnikom "Królewskich" udawało się jakimś cudem dostarczyć piłkę do Bale'a, to Walijczyk pudłował na potęgę. Gracze Realu nie mieli pomysłu na to, jak przebić się przez defensywę Rayo. Gospodarze stosowali wysoki pressing, co skutecznie przeszkadzało Kroosowi i spółce w rozgrywaniu piłki. W okolicach 20. minuty w polu karnym gości upadł Guerra, jednak arbiter nie przerwał gry. Kilkanaście sekund później postanowił skorzystać z VAR-u i ostatecznie podyktował rzut karny. Do ustawionej na jedenastym metrze piłki podszedł Embarba i pewnym strzałem pokonał bramkarza. Wszyscy wiemy, że Real gra w tym sezonie katastrofalnie, natomiast tego, że będą przegrywać z ostatnią drużyną LaLiga się nie spodziewałem.
Frustracja wśród podopiecznych Zidane'a narastała. Ataki na sędziego, liczne faule oraz indywidualne błędy. Tak wyglądali "Królewscy" po stracie bramki, aż do końca pierwszej połowy. Gospodarze natomiast byli konsekwentni w defensywie i spokojnie czekali na swoje okazje. Po przerwie nie spodziewałem się znacznej poprawy gry Realu.
Tak jak myślałem, Zidane nic nadzwyczajnego przez 15 minut nie wymyślił i jego podopieczni w drugiej części meczu grali równie słabo. Indywidualnych przejść próbował Bale, jednak zazwyczaj odbijał się od obrońców lub jego strzały wyłapywał Garcia. Było dużo walki w środku pola, natomiast nie oglądaliśmy żadnych ciekawych akcji. Tempo gry wyraźnie spadło i wyglądało to zdecydowanie słabiej, niż w pierwszej części meczu. Co ciekawe, piłkarze Rayo do 70. minuty przebiegli aż o pięć kilometrów więcej od swoich rywali. Ta statystyka utwierdzała mnie tylko w przekonaniu, że zawodnicy Realu chcą za wszelką cenę odwrócić losy tego pojedynku.
Wprowadzeni na boisko Isco oraz Vazquez nie potrafili zmienić obrazu gry. Rayo wygrało zasłużenie i dzięki temu przesunęło się o jedną pozycję w górę. Zidane ma ogromny problem z uporządkowaniem szatni i latem na pewno będzie musiał dokonać kilku transferów, aby wprowadzić do zespołu trochę świeżej krwi. Wiadomo, że zawodnikom "Królewskich" brakuje motywacji, bowiem są pewni trzeciego miejsca i nie mają już o co grać w tym sezonie. Nie przystoi jednak tak wielkiemu klubowi ośmieszać się z drużyną ze strefy spadkowej.