Valverde wciąż chwali Messiego, a Zidane mówi o punkcie zwrotnym
Trenerski dwugłos - coś takiego mogliśmy zaobserwować w kontekście Zinedine'a Zidane'a i Ernesto Valverde. Nie mówię o tym, że to są zgoła odmienne opinie, bo obaj chwalą swoje drużyny, ale na swój sposób. Zidane mówi o punkcie zwrotnym, o tym, że teraz jego drużyna wróciła na właściwe tory. A Valverde tak naprawdę wciąż ma jednego człowieka w drużynie, przed którym może paść na kolana - nazywa się Lionel Messi, robi on, co chce i Barcelona będzie po nim płakać jak Manchester United po sir Aleksie Fergusonie...
Spodziewalibyście się, że to Eibar jest właśnie takim punktem zwrotnym? Niekoniecznie, w przypadku Realu Zidane wskazał zupełnie inny moment - i musimy się z nim zgodzić. Tylko ślepy by nie zauważył, że Real gra lepiej od meczu z Realem Mallorca (wyjąwszy to spotkanie, kiedy beniaminek wyszedł na murawę i zrobił, co chciał - wygrał 1:0). Oto, co Zidane powiedział Movistar:
Ciężko pracowaliśmy. Szukaliśmy poprawy. Mecz z Mallorką był ciężki do przyjęcia, ale od tamtego czasu idzie nam już coraz lepiej. Łatwiej jest na pewno (z piłkarzami o tak dużych umiejętnościach) w naszym przypadku, ale trzeba zauważyć, że nasze mecze są lepsze. Wciąż jednak musimy pracować.
A Ernesto Valverde? Cóż, ciężko stwierdzić, żeby znów ten mecz wygrała drużyna. Real przed grudniowym El Clasico - jeśli nic się nie zmieni - ma jedną przewagę: tam widać znów odrodzenie zespołu. A w Barcelonie ciągłość polega na kosmicznych meczach Messiego i tego, że inni tak naprawdę przy nim statystują. Valverde po meczu z Celtą Vigo mówił tak (cytowany przez "MARKĘ" po spotkaniu):
Z Leo w drużynie wszystko jest możliwe. Dopracował rzuty wolne - są one dziś niczym dzieło sztuki. Jest tak niebezpieczny (jeśli chodzi o ten aspekt gry), że przeciwnicy wolą nie faulować w okolicach szesnastego metra. Bo jeśli to zrobią - Messi ich ukarze.
Tak to się żyje na tej wsi - Zidane zaczął w końcu przemawiać jak lider (bo też piłkarze na czele z Karimem Benzemą dali mu do tego powody), a Valverde... cóż, na jego korzyść świadczy to, że zarząd Barcelony nie ma zamiaru go zwalniać... to, że ma Messiego... ale jednak jego wypowiedź równie dobrze mogłaby wyglądać tak, że można wymazać nazwisko Valverde i wpisać tam randomowego kibica Barcelony. Powie to samo, uwielbi to samo. Od razu mówimy - nie czepiamy się. Tylko taka jest dziś Barcelona - poza Messim nie ma żadnego innego promyczka słońca. Różnica między Valverde a kibicami jest jednak też taka, że oni racjonalnie też wskazują problemy. A Ernest... wychodzi do mediów, żeby być PR-owcem. Skupia się tylko na Messim - czyli na dobrych rzeczach, złe od siebie odpycha. Jak każdy trener w dzisiejszych czasach. Czekamy zatem do 5. kolejki Ligi Mistrzów, do El Clasico... czy tam Messi znów pomoże sam przeciw jedenastu?