LaLiga na horyzoncie - Hiszpanie wznawiają rozgrywki
Ponad trzy miesiące wyczekiwania, liczne kalkulacje i w końcu szczęśliwe zakończenie. Już dziś wieczorem ekipy z najwyższego poziomu rozgrywkowego w Hiszpanii ponownie przystąpią do gry. LaLiga dołączy tym samym do PKO Ekstraklasy oraz Bundesligi, które wspólną wędrówkę z kibicami rozpoczęły kolejno dwa i cztery tygodnie wcześniej.
Już w sobotę spotkanie Bayern Monachium vs Borussia Moenchengladbach! Ten i wiele innych meczów pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem.| Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
W pewnym momencie to był rejon opatrzony określeniem "najbardziej poszkodowany". Kraj został zdziesiątkowany przez pandemię, wskaźnik umieralności osiągnął dramatyczny poziom. Jedyną rzeczą, o której marzono, był powrót do normalności. Łącznie z powodu koronawirusa zmarło ponad 27 tysięcy osób. Prawie dziesięć razy więcej uległo zakażeniu, a to tylko potwierdza, w jak krytycznej sytuacji znalazła się Hiszpania. O piłce nie było nawet mowy, ale po trzech miesiącach przerwy w końcu wraca. Kraj położony na Półwyspie Iberyjskim znajduje się właśnie u kresu pandemii. Codzienne statystyki wskazują, że sytuacja stale się poprawia, a liczba przybywających zakażeń jest kilkukrotnie mniejsza niż w Polsce. To daje zielone światło LaLiga, która podążając śladem Bundesligi, PKO Ekstraklasy oraz innych lig w Europie zabrała się za odmrażanie sportu. Pierwszy tego akcent ujrzymy już dziś o 22:00!
Hity na początek
Czwartek, 22:00, Estadio Ramón Sánchez Pizjuán - stadion Sevilla FC będący jednocześnie symbolem wyrwania się z kryzysu. Bo to właśnie na tym - zbudowanym przed 70 laty obiekcie - odbędą się drugie w tym sezonie derby stolicy Andaluzji, Gran Derbi. A w nich starcie Sevilli z Betisem. Spotkanie, które choć pod względem popularności odstaje derbom Madrytu i Barcelony - dziś znajdzie się na świeczniku koneserów hiszpańskiej piłki. Bowiem starcie podopiecznych Julena Lopeteguiego z ekipą Rubiego będzie pierwszym od ponad trzech miesięcy. Emocji oraz zainteresowanie zabraknąć, więc nie powinno, tym bardziej, że nie są to zwykłe derby.
😇 Un jovencísimo @joaquinarte siendo decisivo en #ElGranDerbi...
— LaLiga (@LaLiga) June 9, 2020
💚 @RealBetis 💚 pic.twitter.com/YB5dtGvyhZ
Dla Sevilli jest to spotkanie o utrzymanie miejsca w czubie tabeli. Drużyna Julena Lopeteguiego po 27. kolejkach plasuje się na znakomitej trzeciej pozycji, posiadając zaledwie dwa punkty przewagi nad szóstym Atletico Madryt. Betisowi zaś zwycięstwo na Pizjuán pozwoliłoby powiększyć przewagę nad strefą spadkową i kontynuować zapoczątkowaną przed trzema miesiącami serię zwycięstw. Na tydzień przed przerwaniem rozgrywek podopieczni Rubiego rozprawili się z Realem Madryt (3:1). Dziś taki scenariusz chcieliby powtórzyć - urywając punkty lokalnego rywalowi.
Poza pierwszymi po przerwie derbami, które zapoczątkują powrót po przerwie, arcyciekawie zapowiada się także starcie w Bilbao. Już w niedzielę miejscowy Athletic Club zmierzy się z Atletico Madryt. Zespół Diego Simeone wracając po trzymiesięcznym oddechu ma jeden cel. Ponownie zająć miejsce w ligowej czołówce - gwarantujące udział w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Ponadto w niedzielę swoje spotkanie rozegrają również "Królewscy". Rywalem Realu Madryt będzie 16. w tabeli Eibar. Dzień wcześniej do gry przystąpią również podopieczni Quique Setiéna, pocieszna Barcelona. Katalończycy zmierzą się na wyjeździe z Mallorcą.
Mistrzostwo nadal czeka
Przed rokiem z mistrzowskiego trofeum cieszyła się Barcelona, przed dwoma również. Trzy lata temu ten zaszczyt przypadł zaś Realowi Madryt. W 2014 roku jedynie Atletico zdołało przełamać dominację panującą od 2005 roku. Statystyki jednak nie kłamią. Ostatnie 15 lat to zdecydowana dominacja dwóch gigantów, którzy łącznie zapisali na swoim koncie czternaście mistrzostw kraju. W międzyczasie panowanie dwóch mocarstw przerywali "Los Rojiblancos", lecz tylko na chwilę. Sezon 2013/14 okazał się ostatnim, w którym zwyciężał ktoś spoza powyższej dwójki. A jeśli chcemy odszukać jeszcze innego mistrza, należy się natomiast cofnąć do sezonu 2003/04 i triumfu Valencii w składzie z Mistą, Vicente, Pablo Aimarem czy Santiago Cañizaresem. A trenerem... był wówczas Rafa Benitez. W tym sezonie jednak nadal nie ma co liczyć na poskromienie Realu i Barcelony.
Po 27. kolejkach LaLigi kandydatów do końcowego triumfu jest dwóch. Ponownie są nimi FC Barcelona i Real Madryt, który z dziewięcioma punktami przewagi na trzecią Sevillą jest niemal pewny zakończenie rozgrywek w czołowej dwójce. Znacznie ciekawej dzieje się jednak za ich plecami. Bowiem tam - poza walką czołowym miejscem na koniec sezonu - w grze wciąż jest udział w Lidze Mistrzów. A lista chętnych do tego przedsięwzięcia jest całkiem spora.
- Sevilla
- Real Sociedad
- Getafe
- Atletico Madryt
- Valencia
- "reszta świata"
Patrząc jednak na układ sił, wśród kandydatów do gry w Champions League ponownie będzie trzeba wymienić Atletico Madryt. Za podopiecznymi Diego Simeone znów będzie przemawiać silna kadra i doświadczenie w trudnych bojach. Przypomnijmy, że zaledwie trzy miesiące temu madrytczycy rozprawili się z niepokonanym dotąd Liverpoolem, niespodziewanie wyrzucając "The Reds" z Ligi Mistrzów. Ponadto na równi z "Los Rojiblancos" będzie chciała stanąć Sevilla. Trzy grosze powinna dorzucić również powracająca do hiszpańskiej elity Valencia. Broni nie powinny natomiast złożyć uznawane za kopciuszków - Getafe oraz Real Sociedad. Im również marzy się epizod wśród najlepszych drużyn Europy.
Utrzymanie rzecz święta
Równie ciekawie jak wyścig o udział w Lidze Mistrzów zapowiada się... walka o pozostanie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Przed rokiem z LaLigą pożegnały się Girona, Huesca oraz Rayo Vallecano. Po 27. kolejkach los spadkowicza zagląda w oczy Espanyolu, Leganes oraz beniaminka z Mallorki. Spadek wymienionej trójki nie jest jednak przesądzony. Ostatnie spotkania przed pandemią wskazywały na problemy Eibaru oraz Realu Valladolid. Ich przewaga nad strefą spadkową wynosi kolejno dwa i cztery punkty, a to w razie słabszych tygodni może doprowadzić do znalezienia się pod kreską.
Znacznie spokojniej w kierunku dna tabeli mogą natomiast spoglądać kibice Celty Vigo. Ich zespół w pięciu ostatnich meczach zdobył dziewięć punktów, uciekając ze strefy obarczonej ryzykiem. Ponadto za klubem z Galicji przemawia obecność kibiców, którzy jako jedni z niewielu będą mogli wspierać swój zespół.
Celta Vigo dostała od lokalnego rządu zielone światło na wpuszczanie od poniedziałku na trybuny 30 procent kibiców. Szybko poszło. https://t.co/ym51xeXO42
— Jakub Kręcidło (@J_Krecidlo) June 4, 2020
Wracają gwiazdy
Zbliżający się okres będzie szczególny również dla kilku graczy. Trzymiesięczna przerwa sprawiła, że po odniesionych kontuzjach do gry wrócą ważne ogniwa Realu Madryt oraz Barcelony. Wśród nich wymienia są nazwiska Luisa Suareza oraz Marco Asensio. Urugwajczyk z powodu kontuzji kolana wypadł jeszcze w styczniu. Jego absencja wskazywała na ominięcie pozostałej części sezonu wraz ze spotkaniami Ligi Mistrzów. Jak się okazuje teraz - podstawowy atakujący "Dumy Katalonii" może jednak wrócić. Podobnie zresztą jak skrzydłowy "Królewskich" - Marco Asensio. 24-latek po zerwaniu więzadeł krzyżowych w kolanie powrócił do treningów z zespołem i niewykluczone jest, że w tym sezonie jeszcze zagra.
W wewnętrznym sparingu Realu Madryt wygrała drużyna „białych” – remis 2:2 i rzuty karne. W ataku lepszego zespołu wystąpili Marco Asensio, Karim Benzema i Eden Hazard. Niewykluczone, żę właśnie taki tercet będziemy oglądać już za tydzień, gdy Królewscy zagrają z Eibarem.
— Darek Kosiński (@DarekKosinski) June 7, 2020