Jakie zarządzanie klubem, takie wyniki. Barcelona remisuje z Valencią
Jeszcze jakiś czas temu ten mecz byłby traktowany jako hit kolejki w lidze hiszpańskiej. Prawda jest jednak taka, że zarówno Barcelona, jak i Valencia rozczarowują na swój sposób i mają pewien wspólny mianownik – fatalne zarządzanie klubem, które przekłada się na wyniki poniżej oczekiwań. Katalończycy po zaskakującej porażce z Cadizem poprawili sobie nastroje dwoma zwycięstwami z rzędu, za to Valencia zdążyła zapomnieć jak smakuje wygrana nad rywalami – „Nietoperze” ostatni raz wygrali na początku listopada, gdy niespodziewanie rozgromili Real Madryt. Do przełamania jeszcze daleka droga, bo solidarność klubów wzięła górę i nastąpił podział punktów po remisie 2:2.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
FC Barcelona: M. ter Stegen – S. Dest, Ó. Mingueza, R. Araújo, J. Alba – A. Griezmann (73' F. Trincão), S. Busquets (45' F. de Jong), Pedri (86' M. Pjanić), P. Coutinho (79' C. Lenglet), M. Braithwaite – L. Messi
Valencia CF: J. Domènech – D. Wass, G. Paulista, M. Diakhaby, J. Gayà – Y. Musah (42' Á. Blanco), C. Soler, U. Račić, D. Czeryszew (90' Kang-in Lee) – M. Gómez, G. Guedes (87' M. Vallejo)
Dzisiejszy mecz bez dwóch zdań był wyjątkowy dla obecnego trenera gospodarzy – Ronalda Koemana. Holender pracował na Estadio Mestalla w sezonie 2007/2008 i przepracował zaledwie pół roku, chociaż jego pobyt nie był totalnym nieporozumieniem. Koeman pomógł Valencii wywalczyć Puchar Króla po pokonaniu w finale Getafe. Na dobrą sprawę obecność Koemana na ławce trenerskiej nie była problemem, bo „Nietoperze” kolejne trofeum zdobyli dopiero po 11 latach przerwy. Na pewno Koeman chciał zrewanżować się swojemu byłemu pracodawcy i jednocześnie udowodnić, że nadal nadaje się do pracy w stolicy Katalonii. W końcu Ronald Koeman od pierwszego dnia pracy na Camp Nou ma swoich krytyków, których Holender stara się uciszyć poprawą wyników. Jest to o tyle utrudnione, że wciąż kilku istotnych zawodników jest w trakcie leczenia swoich urazów i dowodem na to jest para stoperów, która wygląda na skleconą na kolanie.
Koeman: “#Valencia is a complicated place, it's not the best memory of my career.” pic.twitter.com/JoRfPEDGnD
— Valenciacf in English 🦇💯 (@ValenciacfAR_En) December 19, 2020
Koeman wychodzi duetem obrońców. który jeszcze niedawno grał w trzeciej lidze na mecze z Sociedad i Valencia XDDD
— Dominik ⚡ (@zeidarusek) December 19, 2020
Przed samym meczem najchętniej pisano o problemach w obu obozach i trzeba przyznać, że wszystkie sprawy pozaboiskowe mocno wpływają na postawę zawodników, którzy w pierwszej połowie wyglądali tak, jakby po raz pierwszy widzieli się na oczy. Dominowało poczucie nieporozumień i przez to nie widzieliśmy zbyt wielu akcji ofensywnych. Gospodarze próbowali wejść do bramki Valencii, za to goście potrafili nawet dojść do odpowiednich pozycji na strzał i na tym się kończyło, bo nikt nie wiedział, kto ma uderzać na bramkę ter Stegena. Są pewne elementy niezmienne i do tego można zaliczyć problemy Barcelony z kryciem rywala przy okazji rzutu rożnego. Co prawda piłkarze Valencii nie zszokowali tak jak półtora roku temu zawodnicy Liverpool, ale strzelec bramki dla "Nietoperzy" - Mouctar Diakhaby - mógł być mocno zaskoczony tym, że nikt nie zwrócił uwagi na jego obecność w polu karnym. Francuz miał taki komfort w okolicach bramki Barcelony, który zwyczajnie nie przystoi pretendentowi do tytułu mistrzowskiego. W teorii osobą odpowiedzialną za krycie Diakhaby'ego był Antoine Griezmann i to kolejne świadectwo na to, że ofensywny zawodnik we własnym polu karnym zwyczajnie zwiastuje kłopoty. "Los Che" powinni na przerwę schodzić z prowadzeniem różnicą dwóch bramek, ale Marc-André ter Stegen ponownie pokazał się jako topowy bramkarz i wybronił strzał Maxiego Gómeza.
Niewykorzystana okazja Urugwajczyka bardzo szybko się zemściła, bo po chwili na scenę wkroczył sędzia meczu. Alejandro José Hernández Hernández dopatrzył się przewinienia José Gayi na Griezmannie i w pierwszym odruchu pokazał kapitanowi Valencii czerwoną kartkę. Po chwili arbiter podszedł do monitora i wszyscy uznali, że cofnie odgwizdany faul, bo były ku temu powody, ale wydarzyło się coś kompletnie innego. Pan Hernández Hernández podtrzymał swoją decyzję o rzucie karnym, ale lewy obrońca Valencii pozostał na boisku. Do piłki podszedł Leo Messi i strzał Argentyńczyka został wybroniony przez Jaume Domènecha. Rozsypana defensywa Valencii dała Messiemu drugą szansę i przy dobitce nie dał już najmniejszych szans. W tym miejscu należy jednak docenić trzeźwość umysłu u Jordiego Alby, bo to właśnie były piłkarz Valencii dobiegł jako pierwszy do piłki wybitej przez bramkarza Valencii i to właśnie Hiszpan był głównym powodem tego, że Barcelona mogła wyrównać jeszcze przed przerwą. A dla samego strzelca bramki był to wyjątkowy gol, bo to 643 trafienie w barwach "Dumy Katalonii" i tym samym wyrównał wyczyn Pelego, który tyle samo bramek zaliczył dla brazylijskiego Santosu.
Mouctar z golem XDDDDDDD
— Krystian Porębski (@woker182) December 19, 2020
So many soft penalties
— Sid Lowe (@sidlowe) December 19, 2020
Messi: 643 goals for Barcelona
— B/R Football (@brfootball) December 19, 2020
Pele: 643 goals for Santos
The most ever scored by one player for a single club 😤 pic.twitter.com/OECCgaVpKC
Valencia w tym meczu charakteryzowała się tym, że była pełna paradoksów - niby robiła wszystko, by zdobyć komplet punktów przeciwko Barcelonie, ale gdy przychodził decydujący moment na zdobycie bramki, to wyraźnie szwankowało wykończenie. Taki Dienis Czeryszew powinien ponownie wyprowadzić swój zespół na prowadzenie, ale Rosjanin fatalnie skiksował i ter Stegen na dobrą sprawę powinien się uśmiechnąć, a dodatkowo wypadałoby wysłać jakiś prezent urodzinowy, bo reprezentant Rosji za równy tydzień skończy 30 lat. Skoro jednak nie potrafisz wykorzystać nadarzających się okazji, to musisz zostać za to ukaranym. Dokładnie tego doświadczyliśmy, bo na listę strzelców wpisał się Ronald Araújo i to właśnie Barcelona skorzystała z nadarzającej się okazji na wyjście na prowadzenie. Strzał autorstwa urugwajskiego stopera mógł świadczyć o tym, że ten obrońca podpatrywał na treningach swojego rodaka z formacji ataku, bo takiej przewrotki nie powstydziłby się sam Luis Suárez. W drugiej połowie decydujące rolę odgrywali reprezentanci Urugwaju, bo Maxi Gómez dopiął swego i w końcu pokonał ter Stegena. Swoje winy odkupił również José Gayà, bo to on wygrał pojedynek z pilnującym go Pedrim i zagrał po ziemi w stronę Gómeza, który uciekł z radarów Óscara Minguezy. Wychowanek Barcelony chyba nie był świadom tego, że akurat pilnowany przez niego napastnik ma patent na jego drużynę i totalnie pokpił sprawę krycia. Tym samym Valencia, która w tym sezonie wygrała tyle samo spotkań co przedostatnia w tabeli Osasuna, zdobyła cztery punkty po meczach z Realem Madryt oraz Barceloną. A strata kolejnych punktów przez Barcelonę w starciu z drużyną, która jeszcze niedawno była w czołówce ligi hiszpańskiej, może być brzemienna w skutkach. "Blaugrana" po trwającej kolejce może znaleźć się bliżej środka tabeli niż miejsc premiowanych grą w europejskich pucharach.
Cheryshev en el primer balón que le llegue: pic.twitter.com/MGrLTzwTP9
— Y 🦇 (@Alimane171) December 19, 2020
Araujo, ale to jest wariat. Przynajmniej ktoś w tej drużynie nie boi się strzelać.
— Dominik Piechota (@dominikpiechota) December 19, 2020
6 - @valenciacf_en striker Maxi Gómez 🇺🇾 has scored six goals against Barcelona in @LaLigaEN, more than any other player since the start of 2017/18. Courage. pic.twitter.com/BG5QmXlwLz
— OptaJose (@OptaJose) December 19, 2020
Final Barça-Valencia 2-2.
— Pedro Martin (@pedritonumeros) December 19, 2020
Ninguna victoria del Barça en esta Liga ante rivales históricos:
1-1 Barça-Sevilla
1-3 Barça-Madrid
1-0 Atlético-Barça
2-2 Barça-Valencia