"W kotka i myszkę" w wykonaniu Atletico i Barcelony!
Znamienne spotkanie. "Blaugrana" i jej sympatycy raczej już mieli świadomość, iż nie walczą o tytuł mistrzowski, a na murawie pojawili się Griezmann i Suarez. Obydwaj dżentelmeni wystąpili przeciwko swojemu byłemu klubowi. Joan Laporta przed meczem poinformował, że posada Koemana jest niezagrożona bez względu na wynik tego meczu. Chcieli? To mają!
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Atletico Madryt - Barcelona 2:0 (23' Lemar, 44' Suarez)
Atletico Madryt: Oblak - Hermoso (81' Felipe), Gimenez, Savic - Carrasco (81' Lodi), Koke, Llorente, De Paul (46' Trippier) - Lemar, Suarez (72' Griezmann), Joao Felix (72' Correa)
Barcelona: ter Stegen - Dest (86' Lenglet), Araujo, Pique, Mingueza (75' L. de Jong) - Nico (46' Roberto), Busuqets - de Jong, Coutinho (64' Fati), Gavi (75' Puig) - Depay
"Blaugrana" nieźle weszła w spotkanie, dla odmiany nie tracąc bramki w pierwszych pięciu minutach. Trudnym zadaniem byłoby wskazanie, która z ekip kontrolowała spotkanie, zdaniem komentatorów byli to goście. Być może dlatego, że Koeman przesiadywał wciąż na trybunach, a na ławce szefował Schreuder. Z dobrej strony pokazywał się Sergino Dest, przeprowadzający dynamiczne rajdy lewą flanką, a także solidny Mingueza, którego zaangażowanie w akcje ofensywne niosło za sobą zauważalne walory. Najlepszym zawodnikiem natomiast wydawał się być Joao Felix, którego każdy kontakt z piłką kończył się zagrożeniem bramki ter Stegena, wygranym pojedynkiem lub groźnym przyspieszeniem akcji.
Almost 15 minutes in and we haven't conceded.
— total Barça (@totalBarca) October 2, 2021
Dożyliśmy czasów, kiedy kwadrans bez straty bramki jest dla Cules czymś pocieszającym. Pierwszy gol musiał paść jednak dla "Rojiblancos", nie było innego rozwiązania kwestii bramki otwierającej widowisko. 23. minuta została naznaczona trafieniem Thomasa Lemara, który poza widowiskowymi akcjami przyniósł swojej drużynie także wymierną korzyść. Wykorzystał opieszałość defensywy "Dumy Katalonii" i zmusił ter Stegena do kapitulacji. Było to o tyle proste, iż forma niemieckiego golkipera od dłuższego czasu woła o pomstę do nieba, a defensywa Barcelony jest... defensywą Barcy.
O dziwo gra Barcelony momentami się kleiła. Pewnie za sprawą Gaviego i Nico, którzy w przeciwieństwie do drewnianych kolegów (Roberto i Luuk de Jong) postawili nogę na murawie. Ustawienie taktyczne "Blaugrany" było jednak zagadką. Po prawym skrzydle biegał Frenkie de Jong, wrzutki najczęściej trafiały dwa metry nad Gavim (1,73m wzrostu), a co najgorsze - defensywa była notorycznie rozmontowywana trzema zagraniami z pierwszej piłki. Co więcej, wciągnięcie zawodników granatowo-bordowych na własną połowę, a następnie ukąszenie dynamiczną akcją zakończyło pierwszą połowę i jakiekolwiek iskierki nadziei na "niezły wynik". Suarez skarcił Koemana, tak jak Holender wcześniej skarcił Urugwajczyka.
W Barcelonie niby lepiej to wygląda, wrecz galowo jak na standardy tego sezonu, ale na koniec I polowy okazalo sie, ze zalozyli klapki do garnituru. #LaZabawa
— Marcin Gazda (@marcin_gazda) October 2, 2021
"Bomba na banię, kończymy balet" powiedział Suarez i wychodząc w kontrze obok Lemara na osamotnionego Pique już rozmyślał zapewne jaki smak yerby zaleje jutrzejszego poranka. Na co warto zwrócić uwagę? Pierwsza bramka padła po podaniu Suareza i strzale Lemara, przy drugim trafieniu dogrywał Francuz, a wykańczał "El Pistolero" z Ameryki Południowej. Urugwajczyk po pokonaniu ter Stegena nie celebrował, złożył natomiast ręce w geście poniekąd przeprosin. Ładne zachowanie z jego strony, czego nie można powiedzieć o Koemanie, który zamęcza kibiców prowadzonej drużyny nawet z trybun.
Pomimo optycznej przewagi gości nie byli w stanie realnie zagrozić Oblakowi. Pierwsze celne uderzenie oddał Coutinho po godzinie gry, późniejsze pojawienie się na murawie Ansu Fatiego dodatkowo ożywiło widowisko, jednak znów nie wyniknęła z tego wymierna korzyść. Uderzenia do statystyk to niewiele jak na zapewnienia zawodników o realnej walce o tytuł mistrzowski. Na boisku zameldował się także Antoine Griezmann, który zaraz po wejściu zmarnował obiecującą kontrę Atletico. 2:0, można się rozejść!