Oficjalnie: Sandro Ramiez opuszcza Wyspy
Sandro Ramirez to jest taki włóczykij. Hiszpan nigdzie nie może zagrzać miejsca, choć wszędzie mu się to wróży, ponieważ ma talent. To jest prawda, nie można mu odmówić umiejętności. Z jakichś powodów, których nie ma sensu odgadywać, bo nie mam papieru psychologa, głowa Ramireza blokuje mu dostęp do pokładów tegoż talentu, w efekcie czego napastnik po prostu gra słabo, a co gorsza nie strzela goli. Można prezentować się bowiem kiepsko, ale w odpowiednim momencie raz dołożyć nogę tam, gdzie trzeba i jest pozamiatane. Nie można tego powiedzieć o Ramirezie, dlatego na ten moment jest napastnikiem kompletnie nieprzydatnym.
Kiedyś było inaczej. Ramirez zwrócił na siebie uwagę kapitalnym sezonem w barwach malagi, kiedy to zdobył 16 goli w 31 spotkaniach. Uznano wtedy, że to chłopak, przed którym stoi wielka przyszłość, a Mundial w Rosji wydawał się pewnikiem. Rzeczywistość okazała się jednak dużo bardziej brutalna.
Właśnie dlatego Everton, który inwestował w niego z myślą o wykreowaniu go na gwiazdę Premier League, chętnie go wypożycza. The Toffees liczyli pół roku temu, że piłkarz odnajdzie formę w Sevilli, ale tymczasowy pobyt w Andaluzji na niewiele się zdał. Choć Hiszpan grał regularnie, o strzeleniu jakiegokolwiek gola nie ma nawet mowy. Marco Silva nie chciał takiego piłkarza u siebie w kadrze, ale jednocześnie nie miał serca, by taki potencjał oddawać komuś na stałe. W związku z tym postanowił ostatni raz go wypożyczyć z nadzieją, że tym razem coś się z tego urodzi.
Tym samym Sandro Ramiez został piłkarzem Realu Sociedad. Dołączył do drużyny na zasadzie rocznego wypożyczenia. Hiszpan będzie mógł liczyć na w miarę regularne występy, gdyż przed sezonem, w ataku tego zespołu zwolniło się jedno miejsce. Karierę zakończył bowiem Agirrexte. Oznacza to jednak nie tylko więcej czasu na murawie, ale też większa presję, z którą, jak zdążyliśmy już zauważyć, Sandro radzi sobie raczej średnio. Nie wydaje mi się więc, by ten sezon był w jego karierze przełomowy, ani żeby The Toffees z niecierpliwością wyczekiwali go na Goodison Park za rok.