Francuski dramat trwa dalej... Pierwsza strata punktów Barcelony
Niespodzianka w Barcelonie! Liderująca przed ta serią spotkań FC Barcelona po bardzo ciekawym spotkaniu zremisowała w derbach Katalonii z Gironą 2:2. Podopieczni Ernesto Valverde przez blisko godzinę grali w osłabieniu po głupim faulu Clementa Lengleta. Pomimo straty punktów, Messi i spółka utrzymali prowadzenie w tabeli LaLiga.
Barcelona rozpoczęła spotkanie z czterema zmianami w składzie względem tego, co zobaczyliśmy we wtorek w meczu z PSV. Ernesto Valverde po pucharowej batalii w środku tygodnia, dał odpocząć dwóm kluczowym zawodnikom odpowiedzialnym w Barcelonie za grę w destrukcji. Samuela Umtitiego zastąpił Celement Lenglet, na prawej obronie zobaczyliśmy Nelsona Semedo. Jedyne czego nie rusza od początku sezonu trener Dumy Katalonii to obsada bramki oraz trio ofensywne – Messi, Suarez i Dembele. Parę Rakitić – Coutinho w wyjściowej jedenastce zastąpili Arthur Melo z Arturo Vidalem.
Początkowe fragmenty meczu były łudząco podobne do tego, czego świadkami byliśmy na Camp Nou we wtorek. Ekipa Valverde starała się zdominować Gironę, zaś goście głównie czyhali na kontry i przebłyski duetu Portu-Stuani. Tak jak w meczu z PSV, pierwszą groźną sytuację stworzyli goście. Dośrodkowanie z rzutu rożnego, Espinosa urywa się spod krycia i mocnym strzałem z główki próbuje zaskoczyć świetnie ustawionego ter Stegena, który pewnie chwyta piłkę. Na odpowiedź mistrza Hiszpanii nie trzeba było długo czekać, bo dwie minuty później akcja przeniosła się pod bramkę przyjezdnych. Aktywny Dembele dośrodkował piłkę z lewej strony na wchodzącego z drugiej linii Jordiego Albę. Strzał Hiszpana został jednak zablokowany.
Chwilę później znów błysnął Ousmane, który ponownie dał penetrującą piłkę w pole karne - jednak ani Messi, ani Suarez nie zdążyli dołożyć nogi do tego dobrego podania. Z każdą kolejną chwilą coraz bardziej rozkręcał się nam Argentyńczyk. W 11. minucie w swoim stylu zatańczył z obroną Girony, po czym oddał bardzo trudny, plasowany strzał w kierunku bramki Girony, gdzie świetną interwencją popisał się bramkarz przyjezdnych. Niewątpliwie w tym fragmencie meczu piłkarze Dumy Katalonii dokręcili śrubę ekipie Eusebio Sacristana, czego rezultatem była akcja w 19. minucie meczu. Piłkę w polu karnym gości, piłkę przejął bardzo aktywny tego wieczora Arturo Vidal, po chwili zastanowienia oddał ją do wchodzącego z głębi pola Messiego, który plasowanym strzałem bez większego problemu pokonał bezradnego Bono. Rozochocona Blaugrana szła za ciosem, 21. minuta meczu, genialny rajd Suareza, który z dziecinną łatwością wymanewrował stoperów gości – jednak na posterunku znów był dobrze dysponowany bramkarz Girony. Po blisko dziesięciu bardzo intensywnych minutach piłkarze Valverde starali się uspokoić grę, bardzo nerwowy w środku pola był Arthur, czego konsekwencją była żółta kartka za faul taktyczny na zawodniku gości.
Eksperymentalny środek pola w skład, którego wchodziło trio: Arthur, Vidal i Busquets nie był w stanie regulować tempa gry ani utrzymywać dobrego pressingu. Pierwsze poważne zagrożenie ze strony ekipy Eusebio miało miejsce w 29. minucie meczu. Niefrasobliwość w szeregach obronnych Barcelony doprowadziła do sytuacji sam na sam Portu z ter Stegenem. Hiszpan minął bramkarza i gdy wszyscy myśleli, że piłka za chwilkę wpadnie do bramki, na linii strzału stanął asekurujący bramkarza Pique. Było to pierwsze ostrzeżenie ekipy Eusebio.
Chwilę później Duma Katalonii musiała już radzić sobie w dziesięciu, przeciwko grającej lepiej z każdą chwilą Gironie. Dzięki powtórce VAR sędzia Gil Manzano dopatrzył się beznadziejnego zachowania Clementa Lengleta, który z premedytacją uderzył łokciem walczącego z nim o pozycję Pere Ponsa. Kolor kartki w pełni zasłużony. Idiotyczne zachowanie Lengleta, który zastąpił dziś w pierwszym składzie Samuela Umtitiego. Co śmieszniejsze, w meczu przeciwko PSV identycznie swój mecz zakończył Big Sam. Jeśli Clement miał dziś potwierdzić gotowość do gry przeciwko Totenhamowi, to trochę mu, kuźwa, nie wyszło. Nie dość, że osłabił drużynę, to jeszcze jego zejście z boiska ewidentnie rozregulowało grę obronną Barcelony. Piłkarze Valverde raz za razem głupio tracili piłki, czego konsekwencją była akcja z 44. minuty mecz. Obcinkę duetu Pique-Busquets koncertowo wykorzystał Cristian Stuani, który pewnym strzałem pokonał ter Stegena. Bramka do szatni to najgorsze co mogło spotkać gospodarzy, biorąc pod uwagę fakt, że grają w osłabieniu. Od momentu straty zawodnika Blaugrana straciła kontrolę nad spotkaniem. Po doliczonym czasie gry sędzia Gil Manzano odesłał obie drużyny do szatni przy wyniku 1:1.
Po przerwie Valverde, chcąc wprowadzić spokój w obronie, zamienił aktywnego dziś Ousmana Dembele na Samuela Umtitiego, który miał wypełnić dziurę po zejściu Lengleta. Pierwsi groźną akcję w drugiej połowie stworzyli gospodarze, Semedo świetnym podaniem odnalazł w polu karnym Suareza, którego strzał zdołali zablokować obrońcy Girony. Odpowiedź gości była jednak piekielnie skuteczna. Kolejnego wylewu w obronie dostał Pique, a w sytuacji sam na sam z ter Stegenem znalazł się Portu, który jednak przegrał pojedynek oko w oko z Niemcem. Niestety dla Blaugrany piłka po interwencji Niemca spadła wprost pod nogi Stuaniego, który nie miał problemu z umieszczeniem jej w opuszczonej przez ter Stegena bramce. Niedowierzanie na Camp Nou! Miny kibiców Barcelony zdawały się sugerować nam coś w stylu: ,,To jest jakieś nieporozumienie".
[Zobacz też: Spałem na stadionie! Jak to jest 4. liga, to nie mam pytań...]
Barcelona musiała gonić wynik, więc w zaistniałej sytuacji Valverde wpuścił na boisko Philippe Coutinho oraz Ivana Rakiticia. Jak zwykle w takich sytuacjach sprawy w swoje ręce próbował wziąć Messi. 60. minuta meczu – rzut wolny i fenomenalny strzał Leo ląduje na poprzeczce bramki Bono. Blaugrana nie odpuszcza i stawia wszystko na jedną kartę. Przenosimy się do 63. minuty meczu - zamieszanie w polu karnym gości, gdzie najprzytomniej zachował się Pique, który po strzale Suareza i interwencji Bono, dobija głową bezpańską piłkę. Duma Katalonii wraca do gry! A Gerard w najlepszy możliwy sposób odkupuje winę za zawalone dwie bramki. To jest rehabilitacja w najlepszym tego słowa znaczeniu!
W okolicach 70. minuty Barcelona uspokoiła grę. Goście nastawili się ponownie na grę z kontry. Wejście Rakiticia oraz Coutinho przyniosły oczekiwany rezultat. Ivan dał to, z czego jest znany, serducho i poświęcenie, zaś Philippe - przebojowość. Brazylijczyk co rusz próbował kreować grę na jeden kontakt w duecie z Messim. Pomimo gry w osłabieniu mistrz Hiszpanii naciskał z każdą chwilą, znów aktywny był Alba, czego zdecydowanie brakowało po czerwonej kartce Lengleta. Jednak pomimo naporu gospodarzy, obrona podopiecznych Eusebio Sacristana nie dała się złamać Messiemu i spółce.
Byliśmy świadkami świetnego widowiska, obfitującego w zwroty akcji, zakończonego sprawiedliwym remisem 2:2. Girona wywozi cenny punkt z gorącego Camp Nou, a Barcelona? Ekipa Valverde zalicza w tym sezonie pierwszą stratę punktów. Pomimo remisu należy pochwalić zawodników Barcelony za walkę do końca, w końcu grali większość meczu w osłabieniu,a jednak potrafili wyjść z trudnej sytuacji. Niewątpliwie jest to też kubeł zimnej wody na głowy zgrzanych cules, którzy już myślami byli przy łatwym tryplecie na koniec sezonu. Do poprawy na cito - gra w obronie! Nie może być tak, że dwa mecze z rzędu wylatuje z boiska nasz stoper po beznadziejnym i idiotycznym faulu. No i najważniejsze, PANIE PIQUE, KURWA, OBUDŹ SIĘ PAN, BO TO CO PAN ROBISZ W OBRONIE, TO JEST JAKIŚ DRAMAT!