
Zmasakrowany Real Madryt
Po przegranej FC Barcelony ekipa z Madrytu miała ogromną szansę by odskoczyć Katalończykom w tabeli. Nie przewidzieli jednak znakomitej dyspozycji Sevilli. Gospodarze zaskoczyli przeciwników w pierwszej połowie i zapakowali im aż trzy bramki. „Królewscy” nie byli w stanie odpowiedzieć ani razu i mecz zakończył się wynikiem 3:0 dla Sevilli.
Spotkanie zdecydowanie lepiej rozpoczęli gospodarze. Pierwszą okazję na zdobycie bramki mieli już w 15 sekundzie spotkania. Błąd w kryciu popełnił Raphael Varane, który nie upilnował jednego z zawodników Sevilli. Na szczęście dla „Królewskich” skończyło się jedynie na rzucie rożnym. Zawodnicy gospodarzy rozkręcali się z minuty na minutę. A Real Madryt? Wszystko co pokazywali to niecelne podania i faule na graczach Sevilli. Bliżej im było do ligowego średniaka niż do faworytów tego spotkania. Mijały kolejne minuty a przewaga Sevilli wciąż rosła. Kapitalną szansę miał Wissam Ben Yedder. Francuski napastnik okiwał Sergio Ramosa jak dziecko, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. Później stało się coś, co nawet filozofom się nie śniło..
Po fatalnym rozegraniu piłki przez „Królewskich”, futbolówkę przejęli gospodarze. W trzech typa przeprowadzili szybką kontrę, którą wykorzystał Andre Silva. Akcja cud, miód i orzeszki! Bramka ta podziałała na Real Madryt jak płachta na byka. Tak na jakieś 4 minuty. Dokładnie po 240 sekundach Sevilla przeprowadziła kolejny kontratak. Jesus Navas przebiegł z piłką pół boiska i oddał strzał wprost w bramkarza „Królewskich”. Piłka poszukała jednak w polu karnym jednego z zawodników Sevilli i cyk, 2:0! Andre Silva pyknął już duplecik, a to dopiero 21. minuta. W tym miejscu mógłbym napisać coś o akcjach Realu Madryt, ale poważnego zagrożenia nie stworzyli w ogóle. Natomiast swoją koncertową grę kontynuowali gospodarze. Po raz kolejny zawodnicy gości zachowali się w obronie jakby nie chcieli przerywać ataku rywali. Idealną okazję miał Franco Vazquez. Zanim obrońcy Realu doskoczyli do Włocha, ten zdążył przyjąć piłkę prawą nogą, przenieść na lewą, poprawić, przymierzyć i kopnąć. Piłka obiła jedynie poprzeczkę bramki Thibaut Courtois. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Po rzucie rożnym bezpańską piłkę przejął jeden z graczy Sevilli i wrzucił ją w pole karne. Pięciu zawodników „Królewskich” nie ogarnęło, że zostawili Wissama Ben Yeddera samego, a ten załadował im trzecią bramkę. Masakracja! Zapytacie co z Realem? W pierwszej połowie oddali jeden celny strzał na bramkę..
Druga połowa to dalsza dominacja Sevilli. Zawodnicy Realu wyglądali na tle gospodarzy jak dzieci. To zdecydowanie nie był dzień „Los Blancos”. Po raz kolejny swoją potężną moc pokazał VAR. Luka Modrić wykorzystał podanie Marco Asensio i strzelił bramkę. Chorwat znajdował się jednak na spalonym, co potwierdziła wideoweryfikacja. O tym, że Real nie wygra tego spotkania zdecydowali chyba sami zawodnicy Realu Madryt. Bo co można powiedzieć gdy Gareth Bale nie wykorzystuje sytuacji sam na sam z bramkarzem? Toż to szok! W kolejnych minutach przewagę odzyskiwali zawodnicy z madryckiego klubu. Nie przynosiło to jednak żadnych pozytywnych skutków. „Królewscy” nie wykorzystali zatem potknięcia Katalończyków i wciąż zajmują drugie miejsce w lidze hiszpańskiej.
