Demolka! Barca wygrywa Klasyk 5:1. Hat trick Suareza!
El Clasico, mecz, który elektryzuje cały piłkarski świat! No, może poza Robertem Huthem, który nie znosi spotkań Barcelony z Realem Madryt. Wielkie emocje, kontrowersje, faule, kartki, masa goli – do tego przyzwyczaili nas zawodnicy obydwu zespołów. Nie inaczej było tym razem, „Duma Katalonii” rozbiła rywali na własnym boisku aż 5:1!
Składy:
- Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Sergi Roberto, Gerard Pique, Clement Lenglet, Jordi Alba - Ivan Rakitić, Sergio Busquets, Arthur Melo (84' Arturo Vidal) - Rafinha (69' Nelson Semedo), Luis Suarez, Philippe Coutinho (74' Ousmane Dembele).
- Real: Thibaut Courtois - Nacho, Raphael Varane (46' Lucas Vazquez), Sergio Ramos, Marcelo (82' Mariano Diaz) - Luca Modrić, Casemiro, Toni Kroos - Gareth Bale (77' Marco Asensio), Karim Benzema, Isco.
Jak mogło rozpocząć się spotkanie na Camp Nou? Oczywiście od ogromnej przewagi Barcelony w posiadaniu piłki oraz dziesiątek wymienionych podań. Gra toczyła się głównie w środku pola i żaden z zespołów nie próbował za wszelką cenę zdobyć bramki. Pierwszy strzał oddał dopiero w 8. minucie Karim Benzema, jednak chyba postanowił dalej śrubować swój wynik bez gola w lidze. Ostatni raz pokonał bramkarza 1 września w meczu przeciwko Leganes.
Pierwszy gol padł już w 10. minucie spotkania. Kapitalnym podaniem do Jordiego Alby popisał się Ivan Rakitić. Hiszpan zdołał urwać się lewym skrzydłem, przyjąć piłkę i odegrać do wbiegającego w pole karne Philippe Coutinho. Obrońcy „Królewskich” kompletnie odpuścili krycie Brazylijczyka, licząc chyba na to, że trafi go piorun i nie skieruje piłki do bramki. Najlepszy w całej akcji był Sergio Ramos, który próbował wybić piłkę będąc metr za linią bramkową. 1:0.
Po stracie bramki obrona Realu Madryt kontynuowała swoją beznadziejną grę w defensywie. Świetnym rozegraniem piłki popisał się Sergio Ramos z Nacho, którzy stracili futbolówkę tuż przed swoim polem karnym. Kapitalną interwencją popisał się jednak Thibaut Courtois, który był zdecydowanie najjaśniejszą postacią pierwszej połowy.
Real wyszedł z jaskini dopiero po 25 minutach, co poskutkowało.. rzutem karnym dla Barcelony. Luis Symula.. Suarez padł w polu karnym, jakby został ugryziony w ramię. Jednak o dziwo tym razem nie udawał, Raphael Varane kopnął Urugwajczyka w łydkę, a sędzia po wideoweryfikacji podyktował jedenastkę. Szansę wykorzystał sam poszkodowany, który bramkę zadedykował nowo narodzonemu dziecku. Real Madryt zakończył pierwszą połowę bez żadnej dobrej sytuacji bramkowej, ale wiecie: „Who needs Ronaldo?”
Śmieszki śmieszkami, ale w drugiej połowie kibicom „Dumy Katalonii” zrobiło się gorąco. Po zmianie formacji na taką z trzema obrońcami „Królewscy” przycisnęli gospodarzy. Już po 5 minutach, po wylewie obrony Barcelony, bramkę zdobył Marcelo. Real Madryt wrócił do gry. Ba, miał nawet okazję do wyrównania, jednak doskonałej sytuacji nie wykorzystał Luka Modrić, gdyż trafił w słupek. Zawodnicy Barcelony ewidentnie zostali w szatni i wyszli z niej dopiero w 60 minucie. Luiz Suarez pozazdrościł Chorwatowi i także obił słupek bramki gości. Było 1:1 w niewykorzystanych okazjach.
Ale wiadomo, co się odwlecze, to nie uciecze, czy jakoś tak. Świetną zmianę dał Ousmane Dembele, któremu przeciwnicy zostawili masę wolnego miejsca. Szybkie podanko do Sergio Roberto, potem krótkie dośrodkowanie i cyk, gol Suareza głową z 12. metra. To się nazywa precyzja! Entuzjazm gości ewidentnie zniknął wraz z trzecią bramką i powrócili do „świetnej” gry w obronie. Po raz kolejny Ramos stracił piłkę na swojej połowie i znów, podanie Roberto do Suareza, a ten wykorzystał szansę i trzeci raz pokonał bramkarza rywali. Dzieła zniszczenia dopełnił Arturo Vidal, który wykorzystał dośrodkowanie Dembele.
W Madrycie już nadeszła zima, -7 w październiku nie wygląda zbyt optymistycznie. Szczególnie dla Julena Lopetegiego, dla którego miał to być ponoć mecz na uratowanie posady..