-Vinicius, sam meczu nie wygrasz! -Wygram, wygram...
Real Madryt wygrywa spotkanie z Realem Valladolid. Mecz okraszony był cierpieniem, mega szczęściem i wejściem Viniciusa, który dzisiaj jest bohaterem Realu Madryt. Gościom należy jednak oddać należny szacunek. Pokazali, że na Bernabeu można grać z podniesioną głową i naprawdę niewiele dzieliło ich od zwycięstwa.
Początek spotkania to dominacja gospodarzy. Karim Benzema stanął nawet przed bardzo dobrą okazją, jednak nie zdołał jej wykorzystać. Kolejny minuty upływały na wrzutkach Asensio, Reguilona i Odriozoli. 15 minuta to rzut wolny dla Królewskich, jednak Casemiro zdołał oddać tylko niecelny strzał, po wrzutce Toniego Kroosa. Chwilę później Brazylijczyk zatrzymał dobrze zapowiadającą się akcję gości, za co należy mu się pochwała. Nie upłynęła nawet minuta i dobrą interwencją przy linii końcowej popisał się Alvaro Odriozola. Kilka bezbarwnych minut i znowu mamy strzał Casemiro z rożnego, tym razem po prosto w bramkarza. Moment później przed fantastyczną sytuacją stanął Antonito, który został genialnie obsłużony przez Leonardo Suareza. Hiszpan nie zdołał jednak umieścić piłki w siatce. Jego próba podcinki skończyła się autem bramkowym. W 36 minucie świetną, miekką wrzutkę w pole karne posłał Asensio. Do piłki dopadł Bale, jednak lekko wytrącony z równowagi, przez obrońcę gości, oddał niecelny strzał głową. W końcówce mieliśmy jeszcze strzał Modricia, który miał naprawdę sporo miejsca przed polem karnym, ale posłał piłkę w trybuny. Pierwsza połowa skończyła się na tym, że Asensio otrzymał żółtą kartkę. Jeśli miałbym kogoś wyróżnić, to byliby to Ci, o których wspomniałem na początku, czyli Asensio, Reguilon i Odriozola. Cała trójka była bardzo aktywna na bokach i posyłała dobre piłki w pole karne, jednak nikt nie zdołał z nich skorzystać.
Drugą połowę Real Madryt zaczął od wysokiego pressingu. Przynosiło to pożądane skutki, bowiem Królewscy szybko odbierali piłki i przechodzili do konstruowania akcji ofensywnych. Tak wyglądały pierwsze minuty tego spotkania. Po niecałym kwadransie przed dobrą okazją stanął Casemiro, jednak jego główka została zablokowana, w efekcie czego Los Blancos mieli rzut rożny, z którego jednak nic nie wyszło. Chwilę później Brazylijczyk ponownie uderzał na bramkę rywali, jednak dobrą interwencją popisał się bramkarz gości. W 56 minucie na boisku pojawił się Isco, a zszedł właśnie Casemiro. Przyjezdni również stwarzali sobie lepsze lub gorsze okazje, ale 57 minuta przyniosła ultra mocny strzał Rubena Alcaraza, po którym futbolówka zatrzymała się tylko na poprzeczce. Kilkadziesiąt sekund później swoją okazję miał Toni Villa, jednak świetną interwencją popisał się Thibaut Courtois. Kolejne minuty upływały monotonnie, aż w końcu w 66 minucie mieliśmy ożywienie. Ponownie uderzał Villa, jednak piłka znów zatrzymała się na poprzeczce. Naprawdę niesamowitego pecha mieli w tym spotkaniu piłkarze Realu Valladolid. Po chwili obejrzeliśmy kolejne zmiany w ekipie Królewskich. Bale'a zastąpił Vazquez, a za Asensio na boisku zameldował się Vinicius. Gra Los Blancos jakby trochę się ożywiła. I w końcu nadszedł ten moment. Vinicius wparował z piłką w pole karne, próbował chyba dogrywać na ślepo do któregoś z kolegów, jednak piłka odbiła się od jednego z obrońców gości i wpadła do bramki, mimo tego, że bramkarz miał ją na rękawicy. Długo wyczekiwana bramka, samobójcza, bo samobójcza, ale w końcu prowadzenie Królewskich stało się faktem. Kilka minut później, młody Brazylijczyk zagrał na wolne pole do Benzemy, ten dał się sfaulować, w efekcie czego arbiter odgwizdał rzut karny. Do jedenastki podszedł Ramos i pewnie, w swoim stylu - podcinką, wykorzystał jedenastkę, tym samym pieczętując zwycięstwo.
Jeśli miałbym krótko streścić to spotkanie, to powiedziałbym, że Real Madryt miał po prostu kupę szczęścia. Dwie poprzeczki, bramka samobójcza i rzut karny. Liczą się 3 punkty, ale styl nadal pozostawia wiele do życzenia. Z pewnością mogę pochwalić Santiago Solariego, który dobrze czytał mecz i dokonał chyba najlepszych zmian jakie mógł. Na pochwałę zasługuje także Reguilon, który dużo dawał w ofensywie, a w obronie nie popełniał błędów. Praktycznie bezbłędne spotkanie rozegrał również Sergio Ramos. No i na sam koniec, zwycięstwo zawdzięczamy Viniciusowi, dzięki któremu padła bramka samobójcza i został podyktowany rzut karny. W ostatnich 15 minutach spotkania gra wreszcie wyglądała w miarę dobrze, akcje były dynamiczne. No właśnie, szkoda tylko, że trwało to jedynie 15 minut. Mam nadzieję, że to przełamanie doda nieco pewności siebie zespołowi.