Ligo Europy, nie rozczaruj nas! 1/8 finału nadchodzi!
Wstępniak już zaliczony – mowa oczywiście o Lidze Mistrzów, w której rozstrzygnięcia zaskoczyły. Ajax, Manchester, Porto i Tottenham zagrają w ćwierćfinałach. W Lidze Europy zmagania w 1/8 finału dopiero się rozpoczną. Nie zapominamy o czwartkowych meczach i zachęcamy, byście dali im szanse. Tym bardziej, że nie zagrają tam zupełni nowicjusze na europejskiej arenie.
Eintracht – Inter
UEFA chce, byśmy rozpoczęli od hitu. Spotkanie ekipy Adiego Huettera z drużyną wciąż uważaną za światowego giganta (wielkim klubem Inter jest, nie ukrywajmy). Eintracht czaruje, Eintracht sprawia wrażenie drużyny, którą bez trudu nazwiemy sympatyczną. Jej twarzą wciąż pozostaje Luka Jović, po którego coraz chętniej pytają wielkie kluby. Każdy myśli i pyta, czy piłkarz ekipy z Frankfurtu pasowałby dziś np. do Barcelony. Zdaje się, że to dziś jedyny rywal, jakiego w wyścigu o koronę króla strzelców ma Robert Lewandowski.
A co słychać w Interze? Mauro Icardi wciąż obrażon. Wanda Icardi wciąż szopki robiąca. A kto za to wszystko beknie? Luciano Spaletti. Oczywiście zdarzy się to w przypadku odpadnięcia przez Inter z 1.8 finału. Umówmy się – wcale nie są zdecydowanym faworytem.
My jednak zachęcamy, byście poświęcili uwagę temu spotkaniu – Łukasz Wiśniowski zapowiada je jako „potencjalnie najpiękniejsze w tej fazie LE”.
Sevilla – Slavia Praga
Obecność Slavii Praga w 1/8 finału to dla Polaków policzek. To jest ta faza rozgrywek, w której polski klub nigdy jeszcze nie zagrał (Wisła Kraków i czasy Pucharu UEFA to inna kwestia). A Czesi nie mają z tym problemu. Pogódźmy się z tym – jednostkowo mamy lepszych piłkarzy, ale nie potrafimy w piłce nożnej tworzyć dobrych drużyn. To nasza choroba, która nie jest niczym zabawnym. To rzecz smutna. Dziś Slavia bije się o mistrzostwo Czech, a jednocześnie czeka ją przygoda na Pizjuan. Sevilla jest w kryzysie, Pablo Machin sam chyba nawet nie wie, z czego to wynika. Droga do Ligi Mistrzów wydawało się prosta – Villarreal, Athletic, Valencia mają problemy. A tymczasem w LaLiga o czwarte miejsce walczą… Getafe i Alaves. Liga Europy może się okazać jedynym lekarstwem. A umówmy się – kto, jak nie Sevilla zna smak zwycięstwa w tym turnieju?
Zenit Sankt Petersburg – Villarreal
Zenit reprezentuje rosyjską piłkę w Europie już któryś rok z kolei, ale wydaje się, że jego marka trochę wyblakła. Miały na to wpływ tytuły mistrza kraju zdobywane przez kolejne kluby z Moskwy. Teraz jego rywalem jest Krasnodar, o którym jeszcze wspomnimy. Kadrę stanowią naprawdę poważane nazwiska – Claudio Marchisio, Artiom Dziuba, Branislav Ivanović, a wszystko spaja trener Siergiej Siemak. Dzisiaj futurystyczny obiekt Zenita ma nadzieję gościć bardzo dobry mecz. Ja z mojej strony będę kibicował Zenitowi, gdyż Villarreal wyeliminował Sporting. A to nieładnie dobijać drużynę Marcela Keizera…
Stade Rennes - Arsenal
Stade Rennes to drużyna, która zajmuje dziesiąte miejsce w lidze, w której mistrzem zostanie z dużą przewagę tzw. Przedsiębiorstwo Sportowych Gamoni, w skrócie PSG. Czy Arsenal powinien jednak potraktować ten mecz poważnie? Oczywiście, że tak. Unai Emery nie będzie rezygnował z walki o Ligę Mistrzów – będzie walczył na obu frontach. Mimo wszystko, losowanie może uznać za pomyślne. Arsenal uniknął wielkiego rywala. Chociaż… z BATE musiał się mocno namęczyć. Niemniej, nie widzimy raczej podstaw do tego, by miał odpaść. Ma przed sobą inne wyzwanie – pogodzić 1/8 finału z niedzielnym hitem na Emirates. Przyjeżdża pogromca wspomnianych gamoni, Manchester United…
Dinamo Zagrzeb - Benfica
Dinamo Zagrzeb jest chyba drużyną, która jest najbliższa sercom postronnych widzów. Mamy tam Nenada Bjelicę, Emira Dilavera i Damiana Kądziora. Umówmy się, każdy z tych ludzi częściej zapisywał się w naszej pamięci miło, a nie źle. Dlatego nam ich brakuje. I dlatego warto ich wspierać, bowiem będą się starali dzisiaj powstrzymać Joao Feliksa. Będzie to trudne zadanie. Benfica odpadła z Ligi Mistrzów, zwolniła Rui Vitorię, gdy spadła na czwarte miejsce w Primeira Liga, a teraz skupiła wszystkie swoje siły na tym, by odzyskać mistrzostwo Portugalii. Ale Dinamu nie odpuści. Nie ma takiej opcji.
Valencia CF – FK Krasnodar
Valencia wzięła się za ratowanie swojego sezonu dosyć późno. Wdrapała się już na siódme miejsce w LaLiga. Nie powiemy jednak, że miała szczęście w losowaniu. Krasnodar powalczy o mistrzostwo Rosji, a w dodatku nie jest mu straszny żaden rywal. Zobaczcie, co zrobił z Bayerem Leverkusen – to było istne piłkarskie wyrachowanie. Ani przez chwilę wynik nie był problemem. Bezbramkowy remis? Zapominamy o tym. Gramy o swoje. Istotnie – wywalczyli swoje. Pomógł im inny remis – już bramkowy, na BayArena. Ten sposób może podziałać na Valencię.
Jeżeli jednak spojrzymy na ligowy bilans bramkowy „Nietoperzy” (27 – 21, druga najlepsza liczbowo defensywa w LaLiga), to nie spodziewamy się innego wyniku niż w dwumeczu z Leverkusen.
Napoli – FC Salzburg (bo przecież Red Bulla nie można, bo UEFA nie pozwala)
Na Stadio San Paolo rozegra się dzisiaj bój o godność drużyny z Neapolu. Nie jest ona już zamieszana w walkę o największe trofea we Włoszech, występ w przyszłorocznej Lidze Mistrzów nie jest raczej zagrożony, ale… zawsze można mieć pewność. Napoli wygrywające Ligę Europy to całkiem przyjemny obrazek, prawda? Zresztą, ta drużyna była już w półfinale tych rozgrywek, gdzie okazała się gorsza od Dnipro Myrona Markiewicza (z Nikolą Kaliniciem w składzie!). Rywal jednak jest wymagający – szczególnie patrząc na jego formę w tym sezonie: mistrzostwo Austrii wygra w cuglach, a wściekły na siebie, znów odstawia pożogę w Lidze Europy. O co chodzi? O kolejny brak awansu do Champions League. Kończy się na tym, że Munas Dabbur i jego koledzy zdobyli komplet punktów w grupie LE, a 1/16 finału przeszli bez problemów.
To jest dzisiejsze zmartwienie Carlo Ancelottiego – jak neapolitańska defensywa zatrzyma wściekłe byki?
Chelsea – Dynamo Kijów
Tomasz Kędziora has a time of his life. Może przesadzamy, ale miło, że jego pozycja w Dynamie jest niepodważalna. Kamil Rogólski potwierdzi:
Jaki fajny prezent może sobie sprawić? Może dwumecz z Chelsea? To sprawdzian, jak znalazł – szczególnie, gdy „Kędi” może być jedynym dobrym wyborem na prawą stronę defensywy w meczu z Austrią. Bartosz Bereszyński będzie zapewne przesuwany na lewą stronę, więc warto śledzić, jak będzie radził sobie były defensor Lecha.
Lech, Dynamo, Chelsea – to wszystko łączy niebieski kolor. Umówmy się – ten Kędziora lubi. Teraz oraz za tydzień Dynamo będzie grało bez jakiejkolwiek presji. Jeżeli ktokolwiek w tym meczu MUSI uzyskać dobry rezultat, to tylko „The Blues”. W Lidze Europy notowali dotąd naprawdę dobre wyniki.
Co nas czeka? Oby jak najwięcej pozytywnych emocji i goli pokroju tych pokazanych na filmie UEFA!