Feliksie, Guedesu - Wy nam zaimponowaliście! Echa meczów Ligi Europy
Słuchajcie, okazuje się, że ona ma nie tylko piękny hymn! Jeżeli ktoś wybrał wieczór z Ligą Europy, to nie miał dziś prawa być rozczarowanym. Obejrzał dziś supermecz Arsenalu przeciwko bezradnemu Napoli, który podsumował Piotr Sidorowicz TUTAJ. Ale także w pozostałych spotkaniach miał na czym zawiesić oko – Michael Oliver znów 11 kwietnia dyktował karne, dzielni Czesi uprzykrzali życie panu Sarriemu, a na Estadio da Luz trwał pokaz wesołego futbolu.
Villarreal – Valencia 1:3
Już się wydawało, że „Nietoperze” nie udokumentują swojej lepszej dyspozycji na Estadio de la Ceramica. Valencia i Villarreal zostały równo obdarzone przez Michaela Olivera, który jakby pamiętał, co rok temu zrobił Juventusowi i Medhiemu Benatii. Parejo spudłował, Guedes dobił. Później jednak jedenastkę dla gospodarzy wykorzystał wielki i przepiękny Santi Cazorla. I właśnie tu dochodzimy do koncówki – to, co zrobili Wass i ponownie Guedes wyglądało wręcz imponująco. Dzisiejszy dziś kontratakami stał, nie inaczej było w przypadku Valencii pod sam koniec. Czyżby to stulecie klubu miało się jednak skończyć przyjemnie?
Slavia – Chelsea 0:1
Do ostatniej chwili zastanawialiśmy, czy czasem nie wybrać się na to spotkanie. Możliwość oglądania zespołu z Czech grającego jak równy z równym z Chelsea było fajnym zjawiskiem. Pierwsza połowa została rozegrana przez Slavię koncertowo. Ustawienie taktyczne zneutralizowało „The Blues” na bokach, a w dodatku Czesi umieli stworzyć więcej sytuacji bramkowych po pierwszych 45 minutach i oddali strzał na bramkę. Willian jednak pocelował w poprzeczkę i każdy wiedział, że jeden błąd Czechów i może się źle skończyć. I się skończyło, niestety w 86. minucie skapitulowali. Marcos Alonso, który zaliczył katastrofalną pierwszą połowę, zdobył gola, który lekko poprawił jego ocenę. Ale tylko trochę. Dalej ten człowiek nie nadaje się na nikogo.
Benfica – Eintracht Frankfurt 4:2
Ten Eintracht to ma jakieś niespożyte siły – oni nawet grając w dziesiątkę, szli ofensywnie na bramkę Benfiki, atakowali z polotem. Kapitalnie oglądało się pierwszą połowę tego spotkania, po której powinniśmy mieć na tablicy wyników wynik remisowy. Sędziowie podjęli jednak słuszną decyzję o odgwizdaniu spalonego, a wcześniej kiedy z boiska wylatywał Evan N’Dicka, również wyłapali przeszkodzenie w bezpośredniej stuprocentowej szansie do strzelenia gola. Jeden jednak człowiek tego wieczora błyszczał – swoje pierwsze trzy trafienia w europejskich pucharach zanotował Joao Felix. Młodzian z Benfiki miał swój dzień.