Łatwa przeprawa Red Bulla w Glasgow
Ostatnie kolejki europejskich pucharów mają to do siebie, że w większości grup sytuacja jest w pełni klarowna i rozgrywane mecze można traktować jak sparingi. Zupełnie inaczej było w grupie B, gdzie o przepustkę do kolejnej fazy walczył Celtic oraz RB Lipsk. Niemieckiemu zespołowi pomóc miał również Red Bull, tyle że ten z Austrii. Cała akcja jednak się nie udała, bo choć RB Salzburg łatwo pokonał Szkotów 2:1, to ich ziomek tylko zremisował z Rosenborgiem.
Składy:
- Celtic: Craig Gordon - Mikael Lustig (21' Kristoffer Ajer), Filip Benković, Jozo Simunović, Kieran Tierney - James Forrest, Callum McGregor, Tom Rogic, Scott Sinclair (46' Scott Brown), Ryan Christie (58' Olivier Ntcham) - Odsonne Edouard
- RB Salzburg: Alexander Walke - Andreas Ulmer, Jerome Onguene, Andre Ramalho, Stefan Lainer - Zlatko Junuzovic, Hannes Wolf, Diadie Samassekou, Enock Mwepu (80' Christoph Leitgeb) - Munas Dabbur (90' Smail Prevljak), Takumi Minamino (74' Fredrik Gulbrandsen)
Od samego początku bardzo wysokie warunki postawił RB Salzburg, który dzięki cierpliwemu rozgrywaniu piłki tworzył kolejne groźne okazje. Potwierdzeniem tego była możliwość wyjścia na prowadzenie już w 6. minucie spotkania, kiedy to bardzo dobrym uderzeniem głową wykazał się Zlatko Junuzović. Na wysokości zadania stanął jednak golkiper gospodarzy Craig Gordon i bardzo efektowną paradą uratował zespół przed stratą gola. Pomimo tego, że Austriacy awans mieli już zapewniony, to nie zamierzali odpuszczać i wciąż utrzymywali bardzo wysokie tempo rozgrywania akcji.
Skutkowało to oczywiście kolejnymi groźnymi akcjami. Najpierw, po dobrze wykonanym rzucie rożnym, piłka uderzona przez Jerome'a Onguene'a wylądowała na poprzeczce. Chwilę później idealną okazję na otwarcie wyniku miał reprezentant Izraela - Munas Dabbur. No niestety, godziny oglądania najbardziej rakowej ligi, a mianowicie Lotto Ekstraklasy, robią swoje, więc nic dziwnego, że tak dobry napastnik, jakim jest Dabbur, miał problem z kopnięciem piłki obok bramkarza. Przez kolejne minuty gra wyglądała bardzo podobnie. Austriacy wciąż napierali na rywala, lecz większość akcji kończyła się wrzutkami, które nie przynosiły zamierzonych korzyści. Takim oto sposobem pierwsza połowa dobiegła końca. Choć bezbramkowa to z pewnością należała do tych z gatunku ciekawych i miałem ogromne przeczucie, że druga odsłona będzie nie lada widowiskiem popartym kilkoma trafieniami.
Akurat to, że jestem jasnowidzem, wiadomo nie od dziś, więc tak jak przewidziałem, w drugiej odsłonie nie mogło zabraknąć bramek. O ile początek połowy był dosyć nudny i jedyną rzeczą ważną odnotowania była fatalnie wyglądająca kontuzja pomocnika Celtiku Ryan'a Christiego, to im dalej w las, tym coraz ciekawej. W 66. minucie spotkania, po bardzo dokładnym dośrodkowaniu Stefana Lainera, wynik meczu otworzył Dabbur, który zrehabilitował się za spartaczoną "setkę" z pierwszej połowy. Po bramce reprezentanta Izraela Szkoci zupełnie stracili jakąkolwiek chęć do walki i można powiedzieć, że pogodzili się z odpadnięciem z tegorocznych rozgrywek Ligi Europy.
Zdecydowanie odważniej radził sobie RB Salzburg, który po zdobytej bramce jeszcze bardziej przycisnął rywala. Świetną okazją do podwyższenia wyniku miał m.in. Dabbur, który znów popisał się inteligencją rodem z Ekstraklasy i nie wykorzystał kolejnej setki. Na szczęście co się odwlecze, to nie uciecze i w 78 . minucie dopiero co wprowadzony na boisko Fredrik Gulbrandsen podwyższył wynik spotkania. Podwyższył to nic... W jaki sposób to zrobił! W sumie to nie on, a bramkarz gospodarzy - Craig Gordon, który powtórzył wyczyn Lorisa Kariusa z meczu z Realem Madryt z finału Ligi Mistrzów i w identyczny sposób asystował przy bramce rywala - po prostu rzucił w niego piłką.
Nie był to jednak koniec emocji, gdyż na chwilę przed końcowym gwizdkiem bramkę kontaktową dla Celtiku zdobył Olivier Ntcham. Nie zmieniła jednak ona końcowego rezultatu i Salzburg mógł świętować kolejną wygraną. Jak się okazało, zwycięstwo Austriaków nie smakowało tak jak powinno, gdyż całą zabawę zepsuł drugi z Red Bulli, a mianowicie ten z Lipska. Niemiecki zespół w przypadku wygranej z Rosenborgiem i zwycięstwa RB Salzburga z Celtikiem awansowałby do kolejnej fazy rozgrywek, jednak przeciwnik z Norwegii okazał się dla nich zbyt dużym wyzwaniem. Zamiast dwóch Red Bulli w następnej fazie zobaczymy tylko jeden - ten z Salzburga.
O MECZU LIPSKA CZYTAJ TUTAJ