Przed finałem Ligi Mistrzów - Tottenham
"Tottenham jest w finale Ligi Mistrzów" - Po meczu z Ajaksem to zdanie powtórzyłem sobie w myślach chyba ze 100 razy, aż dotarło do mnie, że nie ma w nim ani trochę fałszu. Nie można oczywiście powiedzieć, że "Koguty" przeszły jak burza przez tę edycję Ligi Mistrzów - w wielu przypadkach dopisywało im szczęście, jednak jakie to ma znaczenie? Jutro "Spurs" staną przed historyczną szansą zdobycia swojej pierwszego Ligi Mistrzów i jeśli im się uda, nikogo nie będzie interesować, w jakim stylu trafili do finału.
SYTUACJA KADROWA
Tottenham jest w podobnej sytuacji jak Liverpool - Pochettino będzie mieć pełen komfort wyboru, jeśli chodzi o wytypowanie wyjściowej jedenastki na finał. Oczywiście wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że wracający po kontuzji Harry Kane zacznie mecz na ławce rezerwowych, jednak dla takiego gracza nawet 5 minut na murawie może wystarczyć, żeby odmienić losy meczu. Tym bardziej, że "Koguty" nie są już uzależnione od swojego kapitana. W świetnej formie ostatnio jest Heung-Min Son, w półfinale z Ajaksem zabłysnął Lucas Moura, a wszystkiemu dyryguje genialny Christian Eriksen. Dla mnie cichym bohaterem ostatnich dni jest jednak Moussa Sissoko - jego tytaniczna w środku pola może być kluczowa dla losów tego finału.
Together.#UCLfinal ⚪️ #COYS pic.twitter.com/B3MCQzAEPw
— Tottenham Hotspur (@SpursOfficial) May 31, 2019
DROGA DO FINAŁU
Kolejna wspólna cecha z "The Reds" - podopieczni Mauricio Pochettino byli naprawdę bliscy pożegnania się z bieżącą edycją Champions League już na etapie fazy grupowej - można zaryzykować tezę, że "Spurs" zostały uratowane tylko dzięki temu, że Barcelona miała już wcześniej zapewniony awans i na mecz przeciwko londyńczykom wystawiła drugi skład. A i tak ten remis nic by nie dał, gdyby nie gigantyczne frajerstwo Interu Mediolan, który stracił punkty u siebie z nie grającym już o nic PSV. Potem przyszła pora na 1/8 i gładkie wyeliminowanie Borussii Dortmund, jednak od ćwierćfinały ponownie zaczęły się schody - najpierw kolejny cud, a mianowicie nieuznana bramka Raheema Sterlinga w doliczonym czasie gry przeciwko Manchesterowi City i awans do półfinału. Na tym etapie po raz kolejny "Koguty" miały dużo szczęścia - decydującego gola strzeliły w 90+5 minucie. Jak widać - szczęście w tej edycji Ligi Mistrzów sprzyja Tottenhamowi.
FORMA W LIDZE
Trzeba powiedzieć to jasno - zakończony niedawno sezon Premier League był dla Tottenhamu dosyć średni."Koguty" zajęły 4. miejsce i gdyby nie wybitne frajerstwo ich lokalnych rywali z The Emirates, którzy rozdawali w końcówce punkty na prawo i lewo, Harry Kane i spółka mogliby jutro grać o niebagatelną stawkę (jakby samo wygranie Ligi Mistrzów nie było niebagatelną stawką), czyli o udział w przyszłorocznej edycji tych rozgrywek. Jednak szczęśliwie dla "Kogutów" Arsenal nie był w stanie ich wyprzedzić, więc na Wanda Metropolitano "Spurs" zagrają bez dodatkowej presji. W tym miejscu trzeba jednak zaznaczyć jedną rzecz: Jeśli ktoś 5 lat temu stwierdziłby, że 4 miejsce będzie dla Tottenhamu średnim wynikiem, to zostałby wysłany na przymusową obserwację do Tworek lub Kobierzyna. To tylko świadczy o tym, jaką kapitalną pracę na White Hart Lane wykonał Pochettino.
MENADŻER
I własnie szkoleniowcowi "Kogutów" chciałbym poświęcić kilka słów, ponieważ moim zdaniem należy on do ścisłego topu trenerów na świecie. Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że doprowadził drużynę do finału Ligi Mistrzów, nie wydając przed startem rozgrywek właściwie nic, co samo w sobie jest gigantycznym wyczynem. A już abstrahując od tego sezonu, Tottenham za kadencji Pochettino ogląda się bardzo przyjemnie, ponieważ Argentyńczyk preferuje ofensywny styl gry. Jednak jak wiadomo - wrażenia artystyczne to jedno, a wyniki drugie, ale i one bronią 47-latka - z przeciętnego Tottenhamu zrobił jeden z najmocniejszych klubów w Anglii. Do pełni szczęścia brakuje mu tylko jakiegoś trofeum. Czy sięgnie po nie już w sobotę?
"No words can describe the emotion. I can only cry again."
— Tottenham Hotspur (@SpursOfficial) May 31, 2019
Mauricio talks us through two remarkable moments on our #MarchToMadrid. #UCLfinal ⚪️ #COYS pic.twitter.com/P6JpOTJuTD