Postrzelali dzisiaj, zwłaszcza chłopaki z Moenchengladbach - wtorek z Ligą Mistrzów
Za nami wtorkowe starcia Ligi Mistrzów, a w poniższym tekście skupiliśmy się na czterech z nich. Najwięcej działo się w Ukrainie, gdzie Borussia Moenchengladbach rozbiła w drobny mak Szachtar Donieck. Do tego duńskie Midtjylland z pierwszym golem w Lidze Mistrzów. Działo się, z nudów nie usypialiśmy...
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Ciekawy moment w historii Ligi Mistrzów:
— Marcin Dobosz (@Marcin_Dobosz) November 3, 2020
53. minuta – żółta kartka, Camara (Salzburg)
55. minuta – żółta kartka, Camara (Olympiakos)
58. minuta – żółta kartka, Kamara (Marsylia)
Szachtar Donieck 0:6 Borussia Moenchengladbach
Patrząc na formę Realu Madryt i Interu Mediolan chyba zbyt górnolotnie napisaliśmy w zapowiedzi, że właśnie starcie Hiszpanów z Włochami będzie hitem wtorkowych starć w Champions League. Przecież Szachtar i Borussia Moenchengladbach to lider i wicelider tabeli grupy B, więc wybór powinien być prosty. Zawsze silna kapela z Ukrainy i dopiero aspirująca do tego miana drużyna dyrygowana przez Marco Rose. Pierwszego gola na stadionie w Kijowie dostaliśmy w 8.minucie, kiedy Stefan Lainer wypatrzył wbiegającego w pole karne kolegę z drużyny, którym okazał się 27-letni Alassane Plea, po czym Francuz strzałem bez przyjęcia pokonał Trubina. Odpowiedzi ze strony Szachtara Donieck nie było, za to dziesięć minut później Borussia prowadziła już 0:2. Tym razem uderzeniem z dystansu po rykoszecie na listę strzelców wpisał się Christoph Kramer. Spodziewałem się ciekawego pojedynku, ale nie aż tak jednostronnego. W 26. minucie Alassane Plea miał już na swoim koncie dublet, który zdobył pięknym strzałem z dystansu w lewy róg bramki.
Tego to już chyba Borussia nie wypuści. Bawią się z Ukraińcami jak z dziećmi. Szkoda, że z tyłu głowy siedzą te dwa frajerskie remisy, bo byłaby piękna sytuacja w grupie.
— Marcin Borzęcki (@m_borzecki) November 3, 2020
To jednak było nic, bo tuż pod koniec pierwszej odsłony "Źrebaki" prowadziły już różnicą czterech goli. Rzut rożny, dośrodkowanie, a zamieszanie w polu karnym wykorzystał Ramy Bensebaini, wbijając bezpańską futbolówkę do siatki. Atakowali, robili wszystko, by nie zamykać tego meczu na "skromnych" czterech bramkach, co w 65. minucie w końcu poskutkowało. Wówczas ekipa Marco Rose wykorzystała błąd w wyprowadzeniu od bramki przez Szachtar, a całość kopnięciem piłki wewnątrz pola karnego zwieńczył Lars Stindl. Już przy stanie 0:3 mogliśmy wyłączyć transmisje, tyle że warto było chłonąć każdą minutę świetnej gry niemieckiego zespołu. 0:5 to i tak dość łagodny wymiar kary przy takiej liczbie stwarzanych sytuacji. Czy to był koniec? Nie. Alassane Plea dwukrotnie trafił do siatki w pierwszych czterdziestu pięciu minutach, by w końcówce całego meczu skompletować hat-tricka. Jak poniżej napisał Michał Trela, tym razem trzeba było dmuchać na zimne, by koniec końców nie wypuścić prowadzenia.
Gladbach chyba bardzo bało się dziś, że znów wypuści prowadzenie w końcówce.
— Michał Trela (@MichalTrelaBlog) November 3, 2020
Alassane Pléa is the first player to score a Champions League hat-trick for Borussia Mönchengladbach in the #UCL era.
— Statspord (@statspord) November 3, 2020
⚽️ 08'
⚽️ 26'
⚽️ 78'
Historic 💥 pic.twitter.com/uE6BDUcb3d
FC Porto 3:0 Marsylia
Olympique Marsylia stanął przed kolejną szansą na zdobycie gola w bieżącej kampanii Champions League, gdyż w pierwszych kolejkach nie udało się tego dokonać. Trzeba przyznać, że FC Porto szybko wyszło na prowadzenie, bo już w 4. minucie Moussa Marega dobił do pustaka wyłożoną mu futbolówkę. Równie szybko Olympique Marsylia mogła doprowadzić do wyrównania, tyle że Payet uderzył nad bramką. Kurde, ciąży nad nimi jakaś klątwa. Wracasz do Ligi Mistrzów po sześciu latach przerwy, po czym w dwóch kolejkach nie możesz pokonać bramkarza, a kiedy już masz ku temu kapitalną okazje, bo lepszej niż karny nie można mieć, walisz nad bramką. Sędzia Mateu Lahoz, ten chyba najbardziej lubiany w świecie piłki nożnej, zwłaszcza wśród fanów La Liga, w 27. minucie podyktował drugi rzut karny w tym meczu, tyle że po drugiej stronie boiska. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Sergio Oliveira i nie mylił się. Olympique Marsylia nawet nie przybliżał się do korzystnego rezultatu, a na domiar złego w 69. minucie podopieczni Sergio Conceicao podwyższyli na 3:0 za sprawą Luisa Diaza i tak już zostało.
Wszystko wskazuje na to, że Marsylia przegra dwunasty z rzędu mecz Ligi Mistrzów... Jeśli tak się stanie, wyrówna niechlubny rekord Ligi Mistrzów należący od 15 lat do Anderlechtu
— Łukasz Konstanty (@UKonstanty) November 3, 2020
Manchester City 3:0 Olympiakos
Manchester City dotąd nie dał sobie wyrwać punktów w Lidze Mistrzów i wszystko wskazywało na to, że dziś będzie podobnie. Ferran Torres póki co bez goli w Premier League, ale w Lidze Mistrzów trafia już po raz trzeci. Raz ukłuł FC Porto, później zespół z Marsylii, by dziś wpakować futbolówkę do siatki przeciwko Olympiakosowi. W pewnym momencie podopieczni Guardioli utrzymywali się przy piłce na poziomie 60%, stworzyli od groma sytuacji pod bramką rywala, czego piłkarze z Grecji nie mogli o sobie powiedzieć. U nich pod względem prób sforsowania "defensywy" Manchesteru City widniało zero. Po murawie Etihad Stadium biegało dwudziestu dwóch piłkarzy, jedni wchodzili, drudzy schodzili i tak toczyło się życie "Obywateli". Końcówka meczu dała pierw gola na 2:0, którego strzałem z kąta pod poprzeczkę zdobył Gabriel Jesus, a w doliczonym czasie gry rywala dobił Joao Cancelo. Manchester City nadal nie ma sobie równych w fazie grupowej.
Ferran Torres, rocznik 2000, jest lepszy niż myślałem. Zaskoczenie. Policzyłem. W tym sezonie 500 minut:
— Patryk Idasiak (@PatrykIdasiak) November 3, 2020
- 4 gole (w tym 3 w Lidze Mistrzów)
- 2 asysty
Guardiola wymyślił mu pozycję 9, gdzie aktywnie szuka sobie tych sytuacji i je znajduje. Ostatnio z Sheffield też 3-4 okazje.
Midtjylland 1:2 Ajax
Koronawirus nie oszczędza żadnej z drużyn, a kolejną jego ofiarą było kilku zawodników Ajaxu Amsterdam. Z wcześniejszych informacji wynikało, że wątpliwy jest występ Onany, Tadicia i Klassena, jednak koniec końców dwóch pierwszych wyszło od pierwszej minuty, a ostatni zaczął na ławce rezerwowych, co z pewnością uspokoiło Erica ten Haga i fanów holenderskiej ekipy. Midtjylland nie ma łatwo w tej grupie, o czym dobitnie przekonali się już w 2. minucie dzisiejszego pojedynku. Wtedy Dusan Tadic podał do Antony'ego, ten jeszcze przyjął piłkę i po chwili uderzył płasko w środek bramki. Jakby tego było mało... w 12. minucie doszło do czegoś, co w piłce nożnej nie zdarza się zbyt często, a mianowicie rzut wolny pośredni na tzn. piątce w polu karnym. Wzięło się to oczywiście z podania zawodnika duńskiego zespołu do swojego bramkarza. Quincy Promes delikatnie dotknął futbolówkę, a Tadic z całych sił uderzył na bramkę. Pięć minut cieszyli się z dwubramkowego prowadzenia, wówczas 22-letni Anders Dreyer strzelił przy słupku, tym sposobem Duńczycy nie tylko złapali kontakt, ale również, co chyba najistotniejsze, zdobyli swojego pierwszego gola w Lidze Mistrzów. Na drugie trafienie zabrakło już szczęścia, a Ajax dzięki wygranej z Midtjylland wskoczyli na drugą lokatę, w czym wydatnie pomogła wysoka porażka Atalanty z Liverpoolem.
18' | GOOOOOAAAAALLLLLL!!!!!!!
— FC Midtjylland (@fcmidtjylland) November 3, 2020
OUR FIRST IN THE @ChampionsLeague 🔥#FCMAJA | 1-2 pic.twitter.com/vMHsLGWzXE