Legia w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów!
To miała być formalność, nawet pomimo małej, jednobramkowej zaliczki z pierwszego spotkania w Irlandii. Legia jednak spełniła swoje zadanie. Pierwszy rywal pokonany. Po trafieniu Jose Kante, Miroslava Radovicia i Carlitosa mistrz Polski spełnił swój obowiązek i przeszedł do dalszej fazy zmagań w eliminacjach Ligi Mistrzów.
(stadion Legii, na kilkanaście minut przed początkiem meczu, doping prowadzony z lewej strony trybuny wschodniej)
(kibice Cork City przed spotkaniem, mimo małej liczebności, żywo wspierali swój zespół)
Podziękowania i gratulacje dla Igi Świątek, debiut nowego spikera, wyrazy wsparcia dla będącego w żałobie po śmierci ojca Arkadiusza Malarza… ten mecz miał naprawdę ładną otoczkę, patrząc ze strony Legii.
Kibice klubu z Warszawy nie mogli wspierać jednak swoich piłkarzy z trybuny północnej, tzw. Żylety. Wszystko było pokłosiem kary od UEFA nałożonej za oprawę z zeszłorocznego spotkania z Sheriffem Tyraspol.
Przebieg meczu do złudzenia przypominał starcie w Irlandii – dominowały przebitki i starcia fizyczne. Dość jednak powiedzieć, że Legia tym razem dominowała na murawie, gra praktycznie cały czas toczyła się na połowie Cork City.
Strzał Miro Radovicia z fałsza, wcześniejsze próby Jose Kante i Michała Kucharczyka, swoiste „kick and run” zaglądało nam w oczy. Mało elitarna była gra obu zespołów. Podania z linii obrony można było nazwać nieśmiesznym żartem, natomiast Legia zdecydowanie za często podawała piłkę do rywala w środkowej strefie. Tak jest – podawała piłkę do zawodników mistrza Irlandii. Serce chciało, by Michał Pazdan wrócił jak najszybciej.
Aż w końcu nadeszło wybawienie – Jose Kante, który zasługiwał mocno na to, by zapisać się w klasyfikacji kanadyjskiej, trafił do siatki. To było jego debiutanckie trafienie w Legii. Swoje dołożył też bramkarz rywali, natomiast… to podanie Wieteski zasługiwało na pochwałę, niezależnie od wyniku akcji. Podobnie zresztą jak wkład w akcję Cafu (najbardziej niedoceniany zawodnik Legii).
GOOOOL #Kante @LegiaWarszawa ⚽️⚽️⚽️ 1:0 #Legia #LEGCOR pic.twitter.com/mZMUXV2lnp
— AleksandraKalinowska (@Ola_Kalinowska) 17 de julio de 2018
Wynik się zgadzał. To było najważniejsze – gra bowiem pozostawiała wiele do życzenia. Nie oglądaliśmy dobrego spotkania. A jednym z powodów, dla których tak było, mogła być np. fatalna postawa Dominika Nagy’a. Facet dostał drugą szansę w klubie, który już raz go pogonił na wypożyczenie. Tymczasem, nawet w takim spotkaniu nie pokazał absolutnie nic. Nie było go w grze, zagrał nawet gorzej od Miroslava Radovicia.
Teraz czekaliśmy na pierwsze trafienie Carlitosa, który wszedł z ławki rezerwowych w drugiej połowie. Do tego momentu Legia niczym nie zaskakiwała – jako jedyny celnie dośrodkowywał Krzysztof Mączyński, a Mateusz Wieteska znów pokazywał, że chyba ktoś zrobił mu krzywdę, stawiając go na środku obrony. Robił tzw. „siber” pod bramką rywala także w II połowie meczu (świetny strzał głową, wybroniony przez bramkarza Cork). Zszedł jednak z kontuzją, co sprawiło, że Legia przeszła wreszcie na grę czwórką obrońców.
A Legia dostała jeszcze rzut karny. Wykorzystał go pewnie Miro Radović, jednak dopiero zachowanie po golu miało dużo ładniejszy wydźwięk. Cała drużyna pobiegła cieszyć z gola z Arkadiuszem Malarzem.
GOOOOL #Radovic @LegiaWarszawa ⚽️⚽️⚽️ Rado wykorzystuje rzut karny 2:0 #Legia #LEGCOR pic.twitter.com/kkHDK7YSk3
— AleksandraKalinowska (@Ola_Kalinowska) 17 de julio de 2018
Skończyło się na wyniku 3:0 - Carlitos doczekał się swojego pierwszego trafienia.
Może to i lepiej, bo z czasem Irlandczycy zaczęli podchodzić coraz bliżej bramki Legii. Celność ich strzałów stała jednak na stałym, żenującym poziomie, więc nie przełożyło się to wszystko na poprawę rezultatu.
Klub, który okazał zbyt biedny, by móc pozwolić sobie na wymianę koszulek z Legią jest trzecim skalpem irlandzkim warszawskiej drużyny w eliminacjach europucharów. Wyeliminowali St. Patrick’s Athletic, później Dundalk, dziś nie sprostało Cork.
Do tego wszystkiego nadeszła jeszcze wspaniała wiadomość z Nikozji – APOEL, wyżej notowany współczynnikowo rywal, odpadł w I rundzie z litewską Suduvą Mariampol. To oznacza, że jeśli Legia przejdzie dwie następne rundy eliminacji, to do rozstawienia w IV rundzie eliminacji potrzebuje tylko odpadnięcia Celtiku lub Łudogorca Razgrad.
Dobrze, że to już za nami. Teraz pora poznać jutro następnego rywala. A w sobotę – mecz z Zagłębiem Lubin i start Ekstraklasy.