Neymar król i jego przywileje, o których inni mogą pomarzyć
Nie widziałem, jak wyglądało pierwsze wejście Neymara do siedziby PSG, ale przypuszczam, że czerwony dywan i pracownicy klubu bijący czołami o płytki byli obowiązkiem. W końcu przybył Pan Gwiazdor i wszystko musiało być podporządkowane pod jego wielkie niczym zez Benzemy ego. Le Parisien opublikował część przywilejów, które Brazylijczyk ma zagwarantowane w stolicy Francji.
Okazuje się, że spina o rzuty karne to nie jedyna kwestia, w której to Ney musi być górą. Były skrzydłowy Barcelony ma także inne przywileje, które klub mu zagwarantował i których nie musi egzekwować jego osobisty prawnik-adwokat-ochroniarz-ogrodnik-szofer Dani Alves. Chyba. Jednym z takich smaczków, a właściwie dwoma smaczkami, są osobiści fizjoterapeuci Neymara. Brazylijczyk najwyraźniej brzydzi się swoich kolegów z drużyny, ponieważ obaj goście nie pracują z innymi zawodnikami, tylko i wyłącznie z królem. Reszty dotykać nie wolno!
Gdy PSG udaje się na wyjazd, to zawodnicy posłusznie muszą spakować się w określone walizki, bo jak wiadomo hajsy i marketing są obecne wszędzie, więc nie może być przypadku w tym, gdzie spoczną ich równo wyprasowane majciochy. No chyba że ktoś jest Neymarem, to wtedy może brać na mecze własną walizkę. To, że 25-latek jest zwolniony z pracy w defensywie jakimś specjalnym szokiem nie jest, ale może już dziwić (lub może bardziej bawić) fakt, że na treningach nie można go ostrzej atakować. Zresztą wspominał już o tym bodajże Krychowiak. Z drugiej strony, żeby być jako tako sprawiedliwym, pozostaje pytanie, o jak bardzo ostrych wejściach jest mowa? Bo przecież logiczne, że na treningach nie będziemy ciąć kolegi jak dorodnej sosny, no nie? Chociaż tym dwóm fizjoterapeutom trzeba za coś płacić...