Tevez ulega kontuzji w miejscu, którego się nie spodziewacie
Piłkarze doznają kontuzji. To normalne. Precedens ten jest tak samo częścią sportu, jak podpisywanie jakichś tam świstków częścią bycia prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej. Kontuzji doznaje się w różnoraki sposób. Można samemu źle stanąć, przeciwnik może ci wjechać przysłowiowymi sankami prosto w piszczele lub twój mięsień może nie wytrzymać przeciążenia. Sposoby są różne, ale miejsce zwykle pozostaje to samo, a jest nim murawa. Kluczowe w tym zdaniu było jednak słowo "zwykle" ponieważ od słowa "zawsze" dzieli je bardzo wiele przypadków, często głupich i irracjonalnych urazów. Santiago Canizares upuścił sobie kiedyś perfumy na stopę, co zmusiło go do pauzowania, a całkiem niedawno Asensio wdała się infekcja po tym, jak goląc sobie nogi, zerwał sobie pryszcza. Do zacnego, lecz wcale nie tak wąskiego grona takich piłkarzy dołączył właśnie Carlos Tevez. Jak?
Otóż sprawa przy pominięciu pewnego ważnego faktu wydaje się błaha i absolutnie nie powinna się tu znaleźć. Tevez doznał urazu mięśniowego prawej nogi podczas sparingu. Sęk jednak w tym, że nie był to mecz towarzyski rozgrywany przeciwko zwykłym rywalom, w standardowych warunkach. Tevez grał w więzieniu przeciwko osadzonym w nim kryminalistom. Tak, to wcale nie jest historia wyjęta z biografii Janusza Wójcika. Tevez uległ kontuzji, bo nie oszczędzał się w meczu z więźniami.
Co on w ogóle tam robił? Przyjechał odwiedzić swojego brata, który jest w tymże zakładzie karnym osadzony. Oskarżono go o napaść na opancerzoną furgonetkę i wzięcie zakładnika. Sąd skazał go na szesnaście lat pozbawienia wolności. Tevez przyjechał na standardowe widzenie, ale przy okazji został namówiony na meczyk, który skończył się fatalnie w skutkach.
Nie wiadomo jak poważny jest uraz, ani jak długo Tevez będzie pauzował. Ciekawa jest również kwestia ewentualnych konsekwencji. Nie wydaje mi się, by w kontrakcie Teveza było coś o zakazie gry w piłkę na terenie więzienia, ale pewnie umowa zabrania mu zbytecznego eksploatowania swojego zdrowia, jeśli istnieje ryzyko kontuzji. Niewykluczone więc, że Argentyńczyk zostanie ukarany jakąś grzywną. Gdyby sprawa tyczyła się kogokolwiek innego, byłoby to niemal pewne, ale w tym wypadku rozmawiamy o ulubieńcu całego Buenos Aires, więc zarząd może na to przymknąć oko. Dobrze, że nie przymknąć jego, więzienia mu na jakiś czas wystarczy.