Sporting. Jest źle. Cyrk trwa dalej...
Zawsze, gdy piszę na Facebooku na temat Sportingu poprzedzam wszystko dwoma hashtagami - #Sporting oraz #JestŹle. Nigdy osobno, zawsze razem. Ostatnio nasz kochany piłkarski Nickelback zakończył urlopy, a właśnie dziś, w piątek wszystko na nowo się rozpocznie – przygotowania przedsezonowe do edycji 2018/2019 ligi portugalskiej, a także europejskich pucharów.
Wydarzenia wokół klubu cały czas są jednak martwiące, śmieszne, złe, czasem tylko dobre.
Wybaczcie, ale to jest jakieś kuriozum. Niestety – Sławomir Sulej miał rację. Nie ma nic gorszego jak banda indywidualistów. Tam nikt nie gra dla Sportingu, wszyscy grają dla samych siebie.
Bruno de Carvalho postanowił zrehabilitować się po katastrofalnym sezonie i zatrudnił w miejsce Jorge’a Jesusa Sinisę Mihajlovicia. Trener ten we Włoszech zasłynął z twardej bałkańskiej ręki, ale także z mocnego charakteru, więc do roli nowego lidera projektu sportowego „Lwy 2018/19” nadawał się jak znalazł. Co się jednak stało? W Sportingu zmienił się zarząd. Niby dobra wiadomość, ale nie do końca. Tenże nowy zarząd postanowił, że kontrakt z „kontrowersyjnym” Mihajloviciem zostanie ROZWIĄZANY. Taka sama sytuacja miała mieć miejsce w przypadku zakontraktowanego Emiliano Viviano, który miał być wzmocnieniem drużyny.
8 dni wytrzymał na stanowisko, być może tylko szybko spotkał się z pozostałościami po drużynie.
Każdy po ogłoszeniu Sinisy pytał, czy kogokolwiek będzie tam miał do trenowania. Cóż… rzeczywiście, Jan Hagen donosił, że zaledwie 18 piłkarzy stawiło się po przerwie w klubie (ale trwa mundial, niektórzy nie chcą zostać w Lizbonie, niektórzy może wrócą)…
Sporting kick-started their pre-season with a day of medical examinations last week. 18 players were present, including Francisco Geraldes, Jefferson and Ryan Gauld returning from their loans(full list below).
— Jan Hagen (@PortuBall) 27 de junio de 2018
They'll return on Friday for the real start of their 2018/19 season. pic.twitter.com/1U5lPkMufW
Ale co odpowiadałem? Każdy bezrobotny trener i każdy bezrobotny piłkarz będzie chciał grać gdziekolwiek, gdzie dobrze płacą. Sporting nie narzeka na ogromne zadłużenie, jest jedynie klubem, który nie wygrywa trofeów. Nie wygrywa od bardzo dawna poważnych trofeów. Ale jako miejsce pracy był naprawdę w porządku. W dodatku – jak każdy portugalski klub – był miejscem do promocji.
O Sinisę się nie bałem. To jest gość w stylu Piotra Świerczewskiego, który zamiast chylić głowę przed krewkimi kibolami, będzie chciał iść z nimi w bój lub ostrą dyskusję. Taki Michał Probierz – nawet bandy przesunie, byle tylko nie dać sobie wejść na głowę. Jak napisałem – „to gość z Bałkanów, prędzej on pierwszy sprzeda lepę niż ją dostanie”.
Każdy pisał o wielkim wyzwaniu. Ale tutaj się skończyło strasznie słabo. Nowy zarząd stwierdził, że chce się odciąć od wszelkich decyzji de Carvalho i jeszcze w dodatku go upokorzyć. Prezydent, który strasznie mnie denerwował swoimi decyzjami, który był nade wszystko impulsywny podczas sezonu, miał szansę na rehabilitację. Sprowadził ciekawe dwa nazwiska. Ale to nie ma żadnego znaczenia. Nowi muszą pokazać, że to oni rządzą. Zresztą, już to na Półwyspie Iberyjskim przerabialiśmy. Casus Lopeteguiego jest niemalże podobny – indywidualiści, których można zrozumieć, ale nie sposób nie krytykować.
Rui Patricio dał sobie już spokój. William Carvalho odejdzie – zgłasza się po niego Inter oraz kluby z Premier League. Bas Dost od razu po ataku ze strony kiboli powiedział, że nie ma zamiaru zostawać gdzieś, gdzie sytuacja jest taka chora. Inna sprawa, że pomimo zapowiedzi piłkarzy odnośnie chęci rozwiązywania umów lub już zaistniałych opuszczeń klubu, Sporting będzie pewnie się z nimi sądził. Ale wcześniej, będą mieli problem ze znalezieniem nowych pracodawców właśnie z uwagi na te sprawy. Powiem tak – możliwe, że w CAS w Lozannie właśnie się budzą i zacierają ręce, bo na pewnym etapie te sprawy będą tam lądować.
Na pewno cieszą się dziennikarze – mają o czym pisać. 19 zawieszeń w ciągu sezonu, atak kiboli, te prawne zawirowania wokół kontraktów, strata drugiego miejsca w lidze, przegrana w finale Pucharu Portugalii – porażka po całości. Zamiast jednak zmienić wizerunek, słyszymy, że klub jest nadal niepoważny (poważny nie zwalnia szkoleniowca po 9 dniach).
Śmiesznie to wygląda, bo ciągle nie wiadomo, kto ten klub poprowadzi. Tutaj zresztą macie plan przygotowań Sportingu, zostało raptem kilka dni…
Sporting's pre-season plans:
— Jan Hagen (@PortuBall) 27 de junio de 2018
July 7th: First game
July 9th-July 17th: Switzerland stay, including games vs PSV, Nantes & Nice
July 21st: Presentation game at Alvalade
July 25th: Sp. Covilhã at Alcochete
July 28th: Troféu 5 Violinos vs Marseille(Alvalade)
August 3rd: Brighton away pic.twitter.com/B5VzCkHM4b
Prawdopodobnym następcą ma być Carlos Carvalhal, który niedawno spadł ze Swansea z Premier League. Powiem tak – nie jest to zachęcający wybór. W czym przeszkadzał ten Mihajlović (… przytoczyć osiągnięcia)?
Jose Sousa Cintra, czyli nowy prezes, znaczy terytorium. W sumie, Sporting powinienem wobec tego zmienić przydomek z „Lwy” na „Psy”. Cóż, Carvalhal tak czy inaczej jest pomysłem rozsądniejszym niż powrót Jesusa…
On the eve of Bruno de Carvalho's dismissal as Sporting president, new interim president Sousa Cintra contacted Jorge Jesus to offer him his old job back.
— Jan Hagen (@PortuBall) 28 de junio de 2018
The Portuguese manager turned him down as he didn't want to go back on his word after giving his yes to Al-Hilal. [A Bola] pic.twitter.com/QDFkjMyERj
Najpierw czytam w tym tygodniu, jak JJ tęskni za portugalską piłką. Cóż, jeszcze się okaże, że jego tęsknota będzie krótkotrwała. Niewiarygodne.
***
Mówię Wam, w niczym mi to nie przypomina klubu, który pokochał syn pani Wioletty, o którym już Wam pisałem.
W niczym.