Górnik, Lech i Jagiellonia… ich wyniki to żadna harmonia
Trzy zupełnie inne mecze. Od początku ciężko było zgadywać, jak się to wszystko zakończy. Najmniej oczekiwaliśmy po Górniku Zabrze, jego bezbramkowy remis bralibyśmy w ciemno – nie udało się, choć było blisko tego upragnionego wyniku. Lech dał sobie wydrzeć mecz spod kontroli, by później go uratować. Jagiellonia z kolei… sprawiła, że mogliśmy sami siebie pytać, czy powinniśmy cieszyć się ze zwycięstwa. Ale na szczęście się cieszymy, będąc jednak pełnymi obaw.
Soligorsk – Lech
Poza niezbyt pewnym początkiem meczu, Lech Poznań rozegrał dobry mecz. Wreszcie była to drużyna na poziomie, prezentująca futbol z godnością. Od samego początku Soligorsk nie mógł narzucić swoich warunków gry, to „Kolejorz” częściej atakował. Ivan Djurdjević mógł tylko prosić o gola. Ten niestety nie padł.
No i Lech się doigrał, pierwsza poważna sytuacja dla trzeciej drużyny ligi białoruskiej zakończyła się golem na 1:0. To nie był Jasmin Burić z meczu z Wisłą Płock, to było tak strasznie odmiennie zachowanie, że aż ciężko było opisać to słowami.
To nie tak miało wyglądać.
Później… trwał marazm, brakowało skuteczności.
Lech walił głową w mur.
Ale w końcu znalazł dziurę. Portugalski zaciąg Lecha wreszcie stał się wartością dodaną. 1:1 to zasługa Pedro Tiby (KAPITALNE PODANIE Z JEGO) oraz Joao Amarala (GOL W DEBIUCIE W LECHU POZNAŃ).
Tym samym portugalskie akcenty mogły być główną cechą charakterystyczną tego wieczoru.
Górnik – Trencin
Sporo tych polskich akcentów wśród słowackich rywali naszych drużyn. Najpierw 5 byłych piłkarzy i 1 jeden były trener ekstraklasowy w Spartaku Trnava, a teraz w Trencinie wskazać mogliśmy na ławce trenerskiej byłego szkoleniowca Lechii Gdańsk, Ricardo Moniza.
Niestety, jego drużyna doświadczeniem dominowała nad Górnikiem. Młodzi piłkarze Marcina Brosza prezentowali się znacznie gorzej w spotkaniu ze Słowakami. Mało strzałów na bramkę przez większą część spotkania irytowała.
Ale bardziej irytowało nas coś innego. Górnik naprawdę chciał, naprawdę walczył, śmielej atakował w drugiej połowie, po prostu sami sobie to zamierzali wyrwać. Odgwizdanie spalonego na Igorze Angulo było skandalicznym błędem, podobnie jak późniejsza żółta kartka, którą dostał Hiszpan. Była szansa na 1:1. Rozgoryczenie będzie dziś ogromne. Od serca powiem, że szkoda mi Zabrza. Tak samo czułem się, gdy Midtjylland wyrzucało Arkę z pucharów rok temu.
Jagiellonia – Rio Ave
Zacznijmy od pewnego tweeta:
#JAGRIO Pogodo, czy Ty jesteś normalna? 😂 pic.twitter.com/SxdORomqKF
— Jagiellonia (@Jagiellonia1920) 26 de julio de 2018
Ładne słońce, ale zaraz potem to coś. Burza, ulewny deszcz nad stadionem przy ul. Słonecznej 1, wszystko to sprawiło, że mieliśmy do czynienia z meczem na wodzie. Inaczej jednak niż w lipcu 1974 roku, tutaj polski zespół spisał się lepiej.
1:0 do przerwy brzmiało przyjemnie. 1:0 na sam koniec – jeszcze lepiej. Choć jest ciągle przeczucie, że w Portugalii nie będzie dobrze, dziś wynik się zgadzał. Podopieczni Ireneusza Mamrota dowieźli zwycięstwo, jako jedyny zespół grający w pucharach w tym tygodniu. Jako jedyni strzelili także gola.
Za to dzisiaj brawa – rewanż będzie bardzo ciężkim meczem. Przewidywania? Niestety, boję się, że będzie to drugi APOEL. Ale… żyjmy marzeniami, może staną się rzeczywistością.
Paradoks: Jagiellonia grała dużo gorzej niż Górnik. Ale wygrała. To właśnie piłka nożna.
***
W pozostałych najważniejszych meczach padły takie oto wyniki:
W najbardziej wyrównanej parze, czyli Aberdeen – Burnley doszło do dość interesującego rozwiązania – angielska drużyna nie prowadziła nawet przez minutę. 1:1 to rezultat, który jest naprawdę dobry dla Szkotów, nawet pomimo faktu, że pierwsze spotkanie miało miejsce na Pittodrie Stadium.
Z kolei klub, którego prezydentem jest Diego Maradona, czyli Dynamo Brześć zafundował wszystkim mecz, który można porównać do przejażdżki rollercoasterem. Grecki Atromitos przegrywał już 0:4 z gospodarzami z Białorusi. Wtedy jednak stało się coś nie do wytłumaczenia… Grecy strzelili 2 gole, jednego podarowali w postaci samobója rywale… niestety, dla ludzi o słabych nerwach to nie był mecz.
Ventspils – Bordeaux to była para, która interesowała nas głównie z uwagi na Francuzów. Co było też ciekawe, Igor Lewczuk wrócił tam do podstawowego składu. Oczywiście, wiem, że jest głównie rezerwowym, natomiast fakt jest godny odnotowania. Co ciekawe, Igor zagrał na lewej obronie. Zwycięstwo na Łotwie to bardzo dobra wiadomość.
Osijek – Rangers: na tym meczu skupiliśmy się oczywiście na drużynie Stevena Gerrarda. Na całe szczęście drużyna szkocka również i tym razem nie straciła nic ze swojej godności. 1:0 na wyjeździe to dobry wynik przed rewanżem na Ibrox Stadium.
Atalanta – FK Sarajevo: nie chciałem być w skórze Bośniaków. Najpierw wylosowano im ewentualność gry z Atalantą. Później wyrok dla Milanu sprawił, że mieli grać ewentualnie z Fiorentiną. Później jednak Rossonerim cofnięto karę wykluczenia z europucharów i Sarajewo znów dostało możliwość gry z siódmą ekipą Serie A.
I zremisowało 2:2.
Arkadiusz Reca usiadł na ławce rezerwowych – to wiadomość dla pewnej równowagi wobec gry Igora Lewczuka.
RasenBallsport Lipsk kontra BK Hacken: tutaj dopiero zobaczyliśmy pogrom 4:0. Lipsk, który pewnie chciałby zgłosić akces do mistrzostwa Niemiec, pokonał w pewnym stylu Szwedów. Ralf Rangnick wrócił na trenerską ławkę i rozpoczął eliminację ofiar. Na pierwszy ogień poszli właśnie zawodnicy ze Skandynawii. Kapitalny rezultat.
B36 Torshavn – Besiktas: jeszcze w poprzednim sezonie zaliczyli kapitalny występ w Lidze Mistrzów, gdzie zdobyli w fazie grupowej … punktów i zajęli pierwsze miejsce w swojej grupie. Później jednak pechowo została przegrana walka o mistrzostwo kraju, a Besiktas skończył na czwartym miejscu. Wyprawa na Wyspy Owczew zestawiona z meczami z Bayernem na początku tego roku… to brzmi aż śmiesznie. Na szczęście 2:0 wygrali Turcy.
Z innych dodatkowych informacji, wolne ma dzisiaj Cork City, które dostało wolny los w eliminacjach Ligi Europy na ścieżce mistrzowskiej. Zacznie znów grę dopiero w trzeciej rundzie kwalifikacji.
***
Na koniec, wielka wiadomość dla Was: FC Santa Coloma wygrało 1:0 z Valurem Reykjavik. Andora szybko nie położy się dzisiaj spać.