Pirlo wznowi karierę?
Jeśli masz nieco ponad 20 lat, żyjesz obecnie w bardzo dziwnych czasach. Większość z twoich boiskowych idoli, dzięki którym zakochałeś się w piłce nożnej, jest już obecnie menedżerami. To dziwne uczucie, kiedy widzi się Gerrarda czy Gattuso przy linii bocznej w garniturze, a nie w dresie i korkach. Takich przypadków będzie z każdym rokiem, a nawet miesiącem coraz więcej. Nasi idole powoli kończą kariery, a naturalną koleją rzeczy stają się później szkoleniowcami. Kiedy niecały rok temu Andrea Pirlo żegnał się z czynnym uprawianiem sportu, wydawało się, że lada moment wskoczy w garniak, do którego notabene genialnie pasuje i zacznie dyrygować jakimś włoskim klubem zza linii bocznej. Tymczasem może się okazać, że prędzej od krawata i pantofli, Włoch wciśnie się z powrotem w swoje stare korki. Może on bowiem powrócić na boisko w profesjonalnych rozgrywkach.
Fox Sports podało, że Pirlo miałby wrócić do czynnego uprawiania piłki, ale nie w Europie czy znanych mu Stanach Zjednoczonych, a w Australii. Skąd ten egzotyczny kierunek? Podobno namówić go do powrotu na boisko ma tamtejsze Avondale, które co ciekawe jest ledwie półprofesjonalnym klubem. Zapytacie pewnie, jakim cudem taki zespół miałby przekonać Pirlo? Otóż Avondale jest klubem prowadzonym przez włoskich emigrantów, a w tym roku dokonali oni jednego z największych osiągnięć w historii swojego istnienia, ponieważ doszli do ćwierćfinału Pucharu Australii, w ramach którego zmierzą się z Syndey FC. Działaczom Avondale zależy bardzo na tym, by Pirlo wystąpił właśnie w tym spotkaniu.
Oczywiście, Włoch i tak na niewiele by się zdał pod względem sportowym. Jest już stary i choć dalej kapitalnie potrafi obsłużyć podaniem, nie biegałby za dużo, co dałoby się odczuć na boisku. Jego sprowadzenie ma więc pobudki tylko i wyłącznie czysto marketingowe. Zakontraktowanie go, nawet na jedno spotkanie, kosztowałoby australijskich Włochów krocie, ale jak podaje źródło, są oni gotowi na to poświęcenie. Występ Pirlo z pewnością zwiększyłby popularność klubu w całej Australii, a to z kolei przyniosłoby niemałe pieniążki w przyszłości. Nie wydaje mi się jednak, by Andrea był tak łapczywy na kasę i decydował się na taki ruch. Lepiej zachować twarz, skończyć karierę raz i dobrze, niż teraz tak, nie bójmy użyć się tego słowa, pajacować.